poniedziałek, 21 stycznia 2013

04 ...Another day, another life, another mind, another soul...




Moje sny są dziwne. Doprawdy.

Sama nie wiem co o nich myśleć, są jak flashbacki, ale skąd mam mieć pewność, że faktycznie nimi są?!


Swoją drogą… Jakoś tak… dobrze mi tu samej.

Naprawdę, czuję się ok., gdy leżę sama i nikt mnie nie odwiedza. Nie muszę myśleć kim ta osoba jest, w jakich jesteśmy stosunkach i czy nie poczuje się urażona, gdy coś na ten temat powiem .
Najłatwiej mi tu jest z personelem medycznym, bo to oczywiste, że jesteśmy sobie obcy – oni nie znają mnie, ja ich. I dzięki temu traktują mnie normalnie. Nie przyglądają mi się podejrzliwie, nie robią dziwnych min, gdy pytam o oczywiste rzeczy.

Ale z drugiej strony… od nich nie dowiem się niczego o sobie. Potrzebuje ludzi mi bliskich, żeby, póki pamięć mi nie wróciła, zaspokoić ciekawość o sobie samej. Dzisiaj mam przyjść moja rodzina z narzeczonym, zabierają mnie ze szpitala…

 Jeśli mam być szczera, wolałabym, żeby przyszli Gibsy, Billy i Moff. W ich towarzystwie czułam się lepiej. Jakoś tak bardziej na miejscu. Mama zrobiła na mnie dziwne wrażenie, mimo że jak dotąd była jedyną osobą, którą rozpoznałam. No może nie jedyną, jeszcze Gibsy wydawał mi się znajomy.  Swoją drogą… dlaczego „Gibsy”? Przecież on się nazywa Kieran Wheeler! Muszę ich o to zapytać przy następnej okazji! Następnej, bo chłopaki odwiedzili mnie wczoraj, ale trwało to chwilę. Tak tylko weszli i wyszli. Ale i tak miłe, że byli. Im więcej czasu z nimi spędzam, tym większe mam wrażenie, że naprawdę należymy do tej samej paczki .

***

Około trzynastej do mojego pokoju weszli tata i Nolee. Tak, rozpoznałam ich, wiedziałam, że ten siwiejący mężczyzna to mój ojciec, a  17-latka w szarej sukience i z długą czupryną czarnych włosów to moja siostra. Zaraz za nimi weszła moja mama.

- Cześć tato, cześć mamo, cześć Nolee. – przywitałam ich.
- Dzień dobry – odpowiedzieli z uśmiechem rodzice.
- Heeeej. – odparła siostra.
- Kochanie, przepraszam cię bardzo – zaczęła moja mama – ale Matta nie było u ciebie wczoraj, a dziś trochę się spóźni, wiesz, studia. Ale trzeba to przetrwać, bo dzięki temu kiedyś będzie…
- … wspaniałym prawnikiem. – weszłam jej w słowo, intuicyjnie dokończając za nią. To było dziwne, ale coś mi mówiło, że tak właśnie brzmi jej standardowy tekst.
- Wróciła ci pamięć? – od razu zapytała entuzjastycznie Nolee.
- Eeee, tylko czasem coś mi się przypomni. Ale generalnie to nie.

To zaskakujące ile można wyczytać z mimiki ludzkiej. Kiedy przyznałam, że dalej niewiele pamiętam, twarz mojej matki rozjaśniała, natomiast siostry posmutniała. Ojciec pozostał niewzruszony.

Dziwne.

Nie wiem co o tym myśleć.

Wyglądało to tak, jakby siostra bardzo liczyła na to, że już wszystko pamiętam, a mama cieszyła się z amnezji. O co tu chodzi?

Mam wrażenie, że niedługo zwariuję w takich warunkach.

- Jak się dziś czujesz? – nachylił się do mnie tata – ponoć od wczoraj nie masz już kroplówki.
- To prawda. Dziś rano jadłam już jakiś kleik.  
- Skąd weźmiemy kule… -  zmartwiła się mama. – jak ty będziesz chodzić z tą złamaną nogą…

Wymieniliśmy się jeszcze kilkoma uprzejmymi uwagami kiedy do pokoju wszedł młody mężczyzna. Naprawdę przystojny młody mężczyzna. Wysoki brunet o błękitnych oczach. Pierwsze co pomyślałam: „Kurde, ciacho.” Przyznaję, wyobraziłam sobie go bez koszulki…  

Pewnym krokiem podszedł do mojego łóżka, nagle złapał mnie za rękę i zapytał dramatycznym tonem:

- Aideen, jak się czujesz, kochanie? Boże, musi cię tak bardzo boleć!

O MÓJ BOŻE, JA SOBIE NIE WYOBRAZIŁAM JAK ON WYGLĄDA BEZ KOSZULKI, JA TO WIEM! A więc to jest mój narzeczony?! Wow, jestem szczęściarą.  Uśmiechnęłam się do niego:

- Och, nie jest aż tak źle. Przepisali mi leki przeciwbólowe i sobie radzę.
- Twoja mama powiedziała mi, że zabiera cię na Springdale Road. Kiedy poczujesz się lepiej, wrócimy do naszego mieszkanka. – uśmiechnął się szeroko.
- To jest mieszkanie Ax, nie żadne wasze. – mruknęła pod nosem Nolee – To ona je wynajmuje.
- Nolee!!! – fuknęła na nią mama.

To sporo mi wyjaśnia. Moja siostra nie lubi Matta, mama z kolei jest nim zauroczona. Tata nie ma zdania. To takie… klasycznie rodzinne. 
Fascynuje mnie też to, że oni właściwie nie muszą sie odzywać. Ach, ile można się dowiedzieć z samej mimiki!

Po kilku minutach moja rodzinka pomogła się mi spakować (nie napracowali się, bo miałam mało rzeczy). Przyszła też pielęgniarka, która przyniosła mi zestaw pięknych kul. Świetnie. Następnie umówiła mnie z neurologiem na pojutrze. Stwierdziła, że lekarzy martwi stan mojej pamięci.
 Mnie też martwi to, że ich to martwi…

***

Siedząc w aucie mojego ojca, przyglądałam się widokom za oknem i zastawiałam się jak to jest… Jak to jest, że z jednej strony kojarzę każdą ulicę, którą mijam, a nie poznałam własnego narzeczonego? Jak to jest, że wiem doskonale, że kiedy miniemy te wszystkie budynki z cegły na Green Lanes i skręcimy w lewo przy „Olay’u” to wjedziemy w Springdale, a jeszcze wczoraj nie byłabym w stanie powiedzieć jak wygląda mój ukochany? Gdzie tu logika?!

Wzdłuż ulicy, po każdej ze stron znajdował się rząd bliźniaków. W końcu tata zaparkował przed naszym domem. Spojrzałam na niego z poczuciem, że znam to miejsce. Matt od razu wyskoczył z auta i przybiegł pomóc mi wysiąść. Skorzystałam z jego pomocnego ramienia, a w czasie, gdy inni zajęci byli wypakowywaniem się i innych rzeczy z samochodu skierowałam się do furtki.

- Aideen! – krzyknęła moja mama – Nasza to ta po prawej. – uśmiechnęła się krzywo.

To dziwne. Byłam przekonana, że furtka po lewej. Mało tego, jestem pewna, że nieraz przechodziłam przez tę po lewej. Byłam nawet przekonana, że ostatni raz kiedy tu byłam, przechodziłam przez furtkę po lewej!
No nic, mój mózg znowu mnie zwodzi. Ruszyłam przez prawą furtkę prosto na schody prowadzące do drzwi wejściowych.

Przekroczyłam próg i rozejrzałam się po jasnym, wąskim korytarzu. Po prawej stronie znajdowały się drzwi do salonu, następnie drzwi do kuchni i wnęka, gdzie znajdowały się schody. Na końcu korytarza stały drzwi prowadzące na ogród. Obraz ten, od razu przywiódł mi na myśl to, co jest na wyższych piętrach. Na pierwszym znajdowały się pokoje mój i Nolee, ze wspólną łazienką między nimi. Na poddaszu zaś, była sypialnia, garderoba i łazienka rodziców.

W międzyczasie do domu weszła reszta rodziny i zaczęli się rozbierać z kurtek. Mama podeszła do mnie, pomogła mi zdjąć płaszcz i powiedziała zatroskanym głosem: 

- Och, Aideen, no tak, twój pokój jest na piętrze! Kochanie, a może przeniesiemy cię do salonu, żeby było ci wygodniej?
- Nie, nie. Poradzę sobie, spokojnie. – uśmiechnęłam się, mimo że wcale nie byłam tego taka pewna.
- Może coś zjemy? – zaproponował tata.
- Eee, jeśli chcecie to jedzcie, ja wolałabym się położyć. – odpowiedziałam.
- Pomogę ci wejść na górę…
-Nie, dzięki. – przerwałam Mattowi –Muszę nauczyć się sama sobie z tym radzić.
- To może ja pójdę z t…
- Nie, bez sensu, naprawdę jestem zmęczona. Przepraszam.

Mimo że mój narzeczony był ciachem, to jednak czułam się trochę dziwnie w jego towarzystwie. Rozumiem jego chęć pomocy, ale… trochę mnie to przytłaczało. Wolałam, żeby już sobie poszedł. Z resztą, przecież nie będę za każdym razem zawracać komuś głowy, żeby wejść czy zejść po schodach!
Kiedy dotarłam na półpiętro, stwierdziłam, że może jednak powinnam poprosić o pomoc. Ręce bolały mnie niemiłosiernie. Ale moja duma nie pozwalała mi zawołać Matta. Dam radę sama! Przecież to jeszcze tylko siedem schodów!

Gdy znalazłam się w moim pokoju, cała byłam zlana potem. Oparłam się o drzwi i rozejrzałam się. Wszystko wyglądało tak, jak pamiętałam.  Ciemna wykładzina na podłodze , ściany w kolorze ostrej czerwieni przyozdobione to tu, to tam plakatami zawodników Arsenalu. Po prawej stronie duże okno, wychodzące na ogród, a pod nim parapet z poduszkami, na którym zwykle przysiadałam. Na środku pokoju wielkie łóżko,  a po lewej od niego toaletka i komoda. Zaraz obok mnie - wysoka, rozsuwana szafa. Wymęczona zrobiłam kilka kroków i opadłam na łóżko. Przez chwilę leżałam w bezruchu, gdy dało się słyszeć pukanie. Nie minęła sekunda, a drzwi lekko się uchyliły i usłyszałam głos mojej siostry:

- Aideen, śpisz?
- Nie. – przekręciłam się na plecy.
- Mam coś dla ciebie. – Nolee podeszła bliżej, przysiadła na łóżku i położyła na nim coś małego – To twój telefon. Znalazłam go w fordzie pod siedzeniem, ale wolałam nie dawać go ani mamie, ani Mattowi. Jak zadziała to będziesz mogła skopiować sobie numery na nową komórkę. – uśmiechnęła się.
- Nową komórkę?
- Och, no tak, tata ci nie powiedział. W górnej szufladzie toaletki masz nowy telefon. – ponownie posłała mi uśmiech i wstała z łóżka – No, to ci już więcej nie przeszkadzam. Pośpij sobie.

Kiedy moja siostra wyszła, popatrzałam na telefon, który mi dała. Spróbowałam włączyć urządzenie i udało mi się to. Kiedy wpatrywałam się w rozbity ekran, komórka zatańczyła w mojej dłoni. I jeszcze raz. I jeszcze raz. 3 nowe wiadomości. Wszystkie od Gibsy’ego. Najwyraźniej pochodziły z nocy, gdy miałam wypadek. Ich treść brzmiała:

Wiadomość pierwsza:
„Ax, miałaś napisać jak dojedziesz. Wtf?”

Wiadomość druga:
„Nie odpisujesz. Stało się coś? Weź napisz, bo nie wiem co jest.”

Wiadomość trzecia:
„Ok., kumam, pewnie znowu zachlałaś pałę przez tego twojego fagasa. Będę musiał poważnie z im porozmawiać, bo widać, w chuja leci. Napisz jak wytrzeźwiejesz.”

Twojego fagasa?  Chyba chodzi o Matta… To wygląda jakbym tego feralnego dnia pokłóciła się z Mattem. I wygląda na to, że zdążyłam o wszystkim powiedzieć Kieranowi. Ciekawe.

 Zajrzałam do innych wiadomości. Najwięcej wysłanych było do Gibsy’ego. Znajdowało się tam mnóstwo krótkich wiadomości jak: „Zwariuję tu. Zabierz mnie stąd!”; „Przyjdziesz dziś?”; „Jesteśmy na zegarze” czy „Kochany <3”. Zupełnie inaczej brzmiały wiadomości do mojego narzeczonego: „Gdzie ty jesteś?!?!?!?!”; „ WTF?”; „Mam ochotę cię teraz rzucić, mendo”. Jedyne pozytywne smsy brzmiały: „Dzięki, to było miłe <3” i „Potrzebuję cię! Bardzo! <3”

Prowadziłam też wymiany smsów z Billym Doylem, ale wiadomości brzmiały dziwnie i nie mogłam z nich wyczytać o co chodzi. Np. Billy zapytał: „I co tam?”, a moja odpowiedź brzmiała: „Wracam, gadałam z A., teren pierwsza klasa,  czysto, 25 o., pełna kultura. Wystarczy domówić termin.” … Brzmiało jakbym coś dla niego załatwiała. Albo załatwiała dla nas. Nie wiem… dziwne to. I tak wyglądała każda nasza rozmowa sms-owa!

Zerknęłam też, na ostatnie połączenia wychodzące: Gibsy, Nolee, Billy, Matt, Moff, Gibsy, Billy, Matt, Gibsy, Moff, Gibsy, Gibsy, Nolee, Gibsy, Billy, Gibsy.

Chyba naprawdę muszę być bliskimi przyjaciółmi z Kieranem, skoro ciągle z nim gadałam lub smsowałam. Wygląda na to, że zawsze wiedział co się u mnie dzieje.

Postanowiłam, że skoro przeszukuję już mój telefon to zerknę i do galerii zdjęć. Nie było jednak ich zbyt wiele. Kilka fotek z Mattem z jakiś imprez, dwie z Kieranem i Moffem, i ze dwadzieścia z oprawy meczów.
Na widok zdjęć ze stadionu uśmiechnęłam się pod nosem. Bardzo chciałabym iść na mecz, mam wrażenie jakbym wieki nie była na stadionie. Bycie kibicem to jedna z nielicznych rzeczy, które o sobie wiem.  Muszę o to dbać!! I muszę o tym pogadać z chłopakami.

I z tą myślą położyłam się wygodnie na poduszkach i zamknęłam oczy.

______________________________________________________________


...Dreamin'...

Jadę samochodem przez jakieś pola. Radio jest włączone i gra dość głośno, pewnie po to, by zbyt długa, jednostajna jazda nie wprowadziła mnie w sen.

Podśpiewuję piosenkę.

Stukam palcami po kierownicy w rytm muzyki.

Dzwoni telefon. Odbieram i rozpoznaję głos Billy’ego. Pyta ile jeszcze drogi mi zostało. Ja odpowiadam, że jeszcze z godzinkę.

Zmiana scenerii.

Idę wzdłuż szarych bloków w jakimś mieście. Słońce pomału zachodzi nad dachami. Wchodzę do małego pubu i podchodzę do jednego ze stolików, przy którym siedzi postawny mężczyzna.
Witam się z nim jak ze starym znajomym. On zamawia mi piwo.

Zmiana scenerii.

Jestem na jakiejś łące za miastem, niedaleko lasu, z tym kolesiem z baru. On tłumaczy mi coś, ale nie słyszę co mówi. Bacznie obserwuję łąkę, w myślach wyliczam odległość od lasu i od głównej drogi.
Podajemy sobie nawzajem jakieś liczby. Licytujemy się.

„15.” Mówi on.
 „20.” Odpowiadam.
„20?” dopytuje.
„20. Ustalone” stwierdzam z hardą miną.

Zmiana scenerii.

Siedzę w jakimś pokoju z Billem, Moffem, Kieranem i chłopakiem, którego nie rozpoznaję.
Ustalam coś z Doylem na stronie, pozostali siedzą i grają w playstation. Kiedy kończę rozmowę z Billym, podchodzę do kanapy, na której siedzą Moff, Kieran i chłopak. Ponad ich głowami spoglądam na wynik rozgrywki.

Kieran wygrywa.

Głaszczę go po głowie, a on odchyla ją do tyłu i patrzy na mnie z uśmiechem. Moff zerka na nas, robi nadmiernie zniesmaczoną minę i stęka: „Oh, you two, get a room!”

Wszyscy wybuchają śmiechem. 

___________________________________________________________________

OD AUTORKI: Sesja trwa i mnie zabija, nie wiem kiedy dodam następny odcinek. Brakuje mi godzin w dobie :( 
Ale postaram się, żebyście nie czekały zbyt długo <3
Komentujcie, piszcie co myślicie, co się podoba a co nie x) 

Pozdrawiam, Em. 

11 komentarzy:

  1. Mi się wszystko podoba coraz bardziej i to "Przyznaję, wyobraziłam sobie go bez koszulki…" Ja też go sobie wyobraziłam xDD Wgl to zapowiada się niezły "burdel" :D W sensie, że tu ten macho Matt nakręcił przed jej wypadkiem i ma jakąś spinę z cholerną matką, znowu Nolee i Gibsy są w naszej drużynie, a ojciec to taki zagubiony, ale myślę, że i tak przejdzie na tę dobrą stronę mocy :D Kurcze ekscytujące :P

    Słodziak-z-niego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, ekscytujące? To ja się cieszę bardzo i ja się będę starać dalej Cię ekscytować! :D

      Usuń
  2. Czyżby podkochiwała się w Kieranie, ze wzajemnością? :D Coś czuję, że matka Aideen będzie nieźle mieszała jej w głowie. Niech się tylko nie da! Podoba mi się bardzo, ale o co chodzi z tymi liczbami etc :O nie mam pojęcia, pewnie o jakieś boisko, coś z piłką, czuję to :D
    Lexi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tylko tyle, że Aideen przyjaciół bardzo ceni, a rodzice z reguły chcą dla dzieci jak najlepiej, bezwzględu na ich wizję :D

      Usuń
  3. Sen z Kieranem i ten motyw z głaskaniem po głowie i komentarzem 'get a room' jest mega ! Wiem, że ten komentarz jest nie wystarczający jednak w tym momencie nie jestem w stanie skleić nic lepszego. Mam nadzieję, że jednak Ax zrozumie, że to chyba jednak Kieran jest facetem dla niej :P


    P.S. nowość na http://hold-me-love-me.blogspot.com zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy komentarz raduje me serce :D

      i nie omieszkam zerknąć na nowy rozdział ;)

      Usuń
  4. Nowy rozdział: http://because-i-love-you-blogstory.blogspot.com/2013/01/rozdzia-8viii.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Aideen ma farta, że jej narzeczony okazał się ciachem :D Chociaż ją chyba ciągnie do Kierana.. tak mi się zdaje.

    I tak sie cieszę, że twoje odcinki są takie długie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszę z Twojej radości ;) Tak mi jakoś wychodzą ;)

      Usuń
  6. Because I love you...: Rozdział 9|IX http://because-i-love-you-blogstory.blogspot.com/2013/02/rozdzia-9ix.html?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, ile tu się dzieje :)

    Powtórzę się, ale coraz bardziej podobają mi się jej sny :) może dlatego, że podobnie je odbiera, tyle, że ona z konieczności, a ja z wyboru ;P

    OdpowiedzUsuń