poniedziałek, 18 lutego 2013

07. ... Truth is not simply...



- Nawet się trochę całowaliśmy – zachichotałam, jak mała dziewczynka. – O! I zapytałam jak się poznaliśmy.

Wieczorem do mojego pokoju przyszła Nolee. Rozsiadłyśmy się na moim łóżku z ciasteczkami, a ja zdawałam jej relację, co się działo na George’s Road.

- I… i opowiedział ci? – moja siostra zmarszczyła brwi.
- A czemu nie miałby opowiedzieć? Taka zwykła historia jak dwoje ludzi poznaje się w urzędzie…
- Powiedział ci, że poznaliście się w urzędzie? – Nolee znowu zadała podejrzliwe pytanie.
- Noo, nie do końca pamiętał gdzie to było, w końcu stanęło na tym, że chyba w jakimś urzędzie. Z resztą dlaczego tak dopytujesz? O co chodzi, Nol? – teraz to ja zrobiłam się podejrzliwa.
- Nie no, ja się nie chcę wtrącać, to sprawa pomiędzy wami…

HELOOOOŁ, MAM ZANIK PAMIĘCI, A TY SIĘ NIE CHCESZ WTRĄCAĆ?!

- Nolee! Musisz mi powiedzieć co wiesz! Inaczej cię zabiję! Słyszysz? Mów! 
- No… bo widzisz Aideen… wy nie poznaliście się w urzędzie. Powiem więcej, jestem przekonana, że Matt dobrze wie, gdzie się poznaliście. Pamiętasz co opowiadałam ci dziś po południu? O Grinchu? O tej bójce?
- Jasne, że pamiętam. – powiedziałam szybko, oczekując na ciąg dalszy.
- Wtedy się poznaliście. To znaczy… wuj Matta jest sędzią. I to ON wtedy oskarżał Billa, Danny’ego i Kierana. Chłopcy zostali uniewinnieni, co… eee… nie za bardzo zadowalało jego wuja, widzisz, on jest bardzo cięty na bójki kibiców, ale nie miał nic na chłopaków.  Wtedy się poznaliście. Ty i Matt. Poznaliście się w sądzie. Matt przyszedł do wujka, a ty wkurzona latałaś po korytarzu, w oczekiwaniu na wyrok. Wpadłaś na niego, bo ciągle wisiałaś na linii z Moffem, zdając mu relację …

W tym momencie się wyłączyłam. Matt mnie okłamał. OKŁAMAŁ  MNIE. Wykorzystał to, że mam kłopoty z pamięcią. Dlaczego to zrobił? Przecież wiadomo, że w końcu przypomniałabym sobie jak było.

- Nol, dlaczego on mnie okłamał? – zapytałam poważnym głosem.
- „Okłamał” to mocne słowo. Może… może nie chciał, żebyś wiedziała o rozprawie. Nie wiedział, że wiesz. No… nie wiem.

Odwróciłam głowę i spojrzałam na ciemne, zachmurzone niebo. Okazuje się, że to komu mogę ufać, wcale nie jest takie oczywiste. Poczułam się bardzo zraniona. Bardzo.

- Aideen, ja nie chcę go tłumaczyć, ale spróbuj na to spojrzeć z tej strony… - przerwała ciszę siostra – Wszyscy jesteśmy zaskoczeni całą sytuacją nie mniej niż ty. Czasami nie wiemy jak się zachować, nie wiemy co wiesz, a czego nie… nie sądzę, żeby ktokolwiek miał coś złego na myśli, nie mówiąc ci o pewnych rzeczach…
- Ale Nolee! – podniosłam głos – To są rzeczy z mojego życia! To są moje wspomnienia! To jest moja przeszłość! Waszym obowiązkiem, jako moich bliskich, jest powiedzieć mi wszystko o co pytam! Waszym zadaniem jest przekazywanie prawdy, a nie koloryzowanie i poprawianie!
- Ale…
- Błagam – przerwałam jej gwałtownie – tylko mi nie mów, że to dla mojego dobra. I obiecaj mi, słyszysz Nolee? – potrząsnęłam jej dłonią, by na mnie spojrzała – Obiecaj mi, że zawsze SZCZERZE będziesz odpowiadać na moje pytania.
- Obiecuję. – skinęła głową. – A teraz muszę iść się położyć, jutro mam szkołę. No chyba, że masz jakieś pytania?
- Nie. Na razie nie. To dobranoc.
- Dobranoc, Ax. – powiedziała Nolee, wstając z łóżka – Śpij dobrze.

Kiedy moja siostra opuściła pokój, sięgnęłam po netbooka. Włączyłam urządzenie i poczekałam, aż pojawi się ekran startowy. Kliknęłam w małą ikonkę z moim imieniem i bum! Potrzebuję hasła. Tego się nie spodziewałam, że nadzieję się na własny system zabezpieczeń. Spróbowałam kilka słów, które jako pierwsze wpadły mi do głowy.

 Za trzecim razem trafiłam.

No cóż. Hasło „Arsenal1886” nie było zbyt odkrywcze.

Po chwili mój komputer stał przede mną otworem. Zerknęłam do Internetu  i wklepałam adres facebooka. Tym razem nie miałam problemu z hasłem, na szczęście zostało zapamiętane przez przeglądarkę.
 Zaczęłam analizę mojego profilu.

Pierwsze co zobaczyłam to zdjęcie profilowe – uśmiechnięta ja, w koszulce Arsenalu z papierosem. I tu pierwsze zdziwienie – ja palę? Nałogowo? Okazyjnie? Muszę kogoś o to zapytać.
Kliknęłam moją galerię, ale znajdowały się tam tylko cztery fotki – profilowa; z Mattem (to samo, którą znalazłam w moim telefonie); z Moffem i Gibsym ora zdjęcie przed/po meczowe, gdzie stoję z ekipą 20 facetów!

Kolejna rzecz, która mnie zaskoczyła – liczba znajomych. Nie żebym przywiązywała do tego jakąś specjalną wagę, ale 890 znajomych to już coś! I to z całego kraju! O kurczę, jakoś nie czuję się aż tak towarzyską osobą, a tu proszę! Tylko skąd u mnie aż tak rozległe znajomości?

W związku ze znajomościami, odnotowałam też rzeczy, które już wiem jak np.:
„Matthiew Sullivan – Partner”; „Nolee Ann Xavier – Siostra” ; „William Doyle – Dziadek” ;  „Danny Connoy – Brat” „ Evan Moff – Brat” ;  Kieran Wheeler – Brat”

Uśmiałam się, gdy zobaczyłam, że chłopcy są oznaczeni jako moja rodzina. Nie mogłam się opanować, żeby nie sprawdzić ich profili! Ach, jakim wspaniałym narzędziem jest facebook!

Zaczęłam od Matta. Jego profil okazał się najnudniejszy - żadnych zdjęć  (oprócz głównego), praktycznie zero wpisów, a jeśli już jakieś są to cytaty (jestem taaaaaki wykształcony) i kilka udostępnionych piosenek. 

Następnie Nolee – oh, moja siostra też duszą towarzystwa nie jest – kilka zdjęć z przyjaciółkami, kilka fotek ze mną. Żadnego chłopaka. Tablica pełna narzekań na szkołę. Czasem grywa w jakąś gierkę.

Kolejną moją „ofiarą” był Billy Doyle. Milion wpisów o Arsenalu i jego wynikach, zdjęcia z żoną Christie, synkiem Billym juniorem i psem Tonym. Oh. Przynajmniej wiem teraz, że ma żonę i syna. I psa.

Czwarty z kolei był Danny Connoy. Widziałam go w którymś ze snów! … Wiem! To on grał z Moffem i Kieranem na playstation! A więc to jest nasz nowożeniec. Zobaczyłam wpisy o włoskiej pogodzie (typu: jest pięknie!), milion zdjęć ze swoją narzeczoną(wcześniej)/żoną (obecnie) Claire. Hmmm. Życzę szczęścia. Ps. Zauważyłam, że Claire jest kuzynką Moffa. No. To wszystko zostaje w rodzinie.

Następny był właśnie profil Moffa. Oooo to dopiero facebooko-maniak. Czego tu nie ma! Wpisy z częstotliwością mniej więcej godzinną, zdjęcia z niemal każdego zdarzenia życia (na prawie wszystkich jest Kieran. Tam gdzie go nie ma, Moff jest po prostu sam; na sporej liczbie jestem też ja), wyniki gierek, przepisy na zupkę w proszku, rady jak skleić trampka i wiele, wiele więcej. Straciłabym lata, żeby to wszystko przejrzeć. Ale nie widać żadnej dziewczyny. Chyba i tak przegrałaby z jego miłością do Kierana. Heh.

Na koniec zostawiłam właśnie Gibsy’ego. Jego profil był trochę mniej używany niż ten Moffa, ale od razu zauważyłam, że to oni dwaj są królami facebooka w naszej ekipie. Dużo wpisów, dużo udostępnianej muzyki, kilkadziesiąt zdjęć – najwięcej z meczów ze mną i z Moffem, ale zauważyłam też kilka zdjęć z jakąś brązowowłosą ślicznotką (oznaczoną jako Martha Reed)  i na oko 3 lub 4-letnią dziewczynką. Wróciłam do strony głównej jego profilu, ale nie znalazłam tego czego szukałam – żadnej informacji nt. związku. Od razu poleciałam na profil tej dziewczyny. Nie dowiedziałam się z niego zbyt wiele. Ale dowiedziałam się, że jej córeczka ma na imię Frankie i ma 4 lata … Hm… Oni są parą? A jeśli są to… To tylko jej dziecko… czy Kierana też?... Kierana? Nieee, on jest za młody na dziecko… chyba… Ale mała jest do niego podobna. Ma coś takiego w twarzy…

A wyłączam to cholerstwo!

Zmieniłam hasło facebooka na nowe, takie które będę pamiętała i wyłączyłam przeglądarkę. No. Za dużo tych wiadomości na raz. Muszę sobie to wszystko jakoś usystematyzować.
Ugh.

__________________________________________________________________

Dreamin'


Jestem na George’s Road. Razem ze mną jest tam Matt. Siedzę na wysepce barowej oddzielającej kuchnię od salonu, Matthiew stoi naprzeciwko mnie.

- Matt, proszę.
- Ale, Ax, ja nie mogę…
- Maaaaatt.

Wyciągam ręce i chwytam obiema dłońmi jego rozpięty kołnierzyk. Tym sposobem zmuszam go, by się do mnie przysunął.

- Ostatni raz. – mruczę.
- Ostatni raz miał być ostatnim razem. – mówi Matt obrażonym głosem.

Ja się nie poddaję, przyciągam go jeszcze bliżej i oplatam nogami w pasie. Przytulam się do niego i oddechem łaskoczę jego szyję.

- Proooooszęęęę. – całuję go w ucho, poczym odsuwam się lekko i spoglądam w oczy – To moi przyjaciele, przecież wiesz.
- Ale nie moi. – burczy.
- Ale dla mnie są ważni. A ja jestem ważna dla ciebie. Prawda? – uśmiecham się przymilnie.
- Aideen, to nie jest taka sobie zwykła przysługa. Ja nie powinienem…
- No przecież już to robiłeś. – głaszczę jego policzek wierzchem dłoni.
- Właśnie! Gdyby ktoś mnie złapał...
- Ale cię nie złapał. – znowu mu przerywam – Bo jesteś od nich sprytniejszy. Wykiwałeś ich, i to nie raz. No… chyba, że się boisz.
- Nie boję się! – od razu zaprotestował.
-Brzmiało jakbyś się bał. A ja nie lubię facetów, którzy się boją. Lubię facetów, którzy są odważni. I silni. Odwaga i siła jest męska, wiesz, Matt?
- Wiem. I… No dobrze. Zrobię to. Ale…
- Dziękuję – całuję go, cała szczęśliwa.
- Ale to ostatni raz, słyszysz, Ax? Ostatni.
- Dobrze. 

Uśmiecham się i kiwam potulnie głową. I tak wiem, że to nie będzie ostatni raz. Zrobi to jeszcze raz. Zrobi to nawet milion razy, jeśli tylko go o to poproszę.

_______________________________________________________________________

Obudziłam się o wiele później, niż to pierwotnie planowałam.

A do tego ten dziwaczny sen. Co to miało niby znaczyć? Może powinnam zapytać o to neurologa? … No nie muszę mu podawać szczegółów, wystarczy, że ogólnie zapytam. Powinnam.
Zerknęłam na zegarek, było po dziesiątej. Zdałam sobie sprawę, że muszę już wstawać. Aghhh. Ale cóż, czas nagli, nie trzeba było tak długo spać.

Wolno zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i przez chwilę wpatrywałam się w moją twarz. Jedyna rzecz, która zwracała uwagę na tle mojej niemal przezroczystej skóry, była spora rana na głowie. Przyczyna moich nieszczęść…

Po porannej toalecie przebrałam się w ciuchy, adekwatne do wizyty u lekarza. („Nie możesz przecież iść tam jak jakiś lump! Ubierz się ładnie!” – mama) Wolno, swoim tempem zeszłam do kuchni. Okazało się, że krzątała się tam moja rodzicielka. Przyznam- nie spodziewałam się, że o tej godzinie będzie jeszcze ktoś w domu. Przywitałam się z nią i poprosiłam o kawę.
Matka  podeszła do ekspresu  i wybrała odpowiedni program.

- O której będzie Matt? – uśmiechnęła się.
- Matt?
- Wczoraj jak zaproponowałam, że cię zawiozę to powiedziałaś, że masz już transport.
- Wiesz, ja przede wszystkim nie chciałam, żebyś zwalniała się z pracy… - zaczęłam ostrożnie.
- I tak mam dziś wolne. – skwitowała, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. – To o której będzie…

W tym momencie przerwał jej dzwonek do drzwi. Mama, przekonana, że to Matt, krzyknęła: „Otwarte!”. Podała mi kawę i uzbroiła się w swój filmowy uśmiech. Jej mina, kiedy w drzwiach kuchni pojawił się Kieran, a nie Matt, była tak bezcenna, że aż parsknęłam pod nosem.

- Dzień dobry, pani Xavier. – Gibsy nerwowo pogłaskał się po udach.   
- Och. Eee… dzień dobry. Nie spodziewałam się tu ciebie. – mama obcięła Kierana od stóp do głów. - Eee… Masz na cos ochotę?
- Zrobiłaby mi pani kawę? Jeśli można prosić, oczywiście.

Nigdy nie widziałam tak ostrożnego Kierana. Powoli usiadł na krześle obok mnie, jakby bał się zrobić jakiś zły ruch. Na jego twarz wpłynął grzeczny uśmiech. Taki duży mężczyzna z miną zawstydzonego dziecka – bezcenne. Miałam wielką ochotę zrobić mu w tym momencie zdjęcie.
Kilka chwil później, mama postawiła  przed Gibsym parującą filiżankę. Zaległa cisza, którą i on, i mama, próbowali zabić popijając co chwilę, wciąż gorący napój. Widziałam, że nieraz się sparzyli. W końcu jednak, atmosfera zaczęła ciążyć.

- A co u.. ekhem… ciebie? – zapytała niepewnym głosem mama.
- Dziękuję, dobrze. – odpowiedział szybko Kieran –  Eee… wszyscy zdrowi.
- Nooo… zdrowie najważniejsze.
- Błagam was, nie prowadźcie przy mnie tak beznadziejnych rozmów. – ucięłam ich konwersację – Kiedyś potrafiliście ze sobą gadać, choćby o głupim X-factorze. Ale rozmawialiście! –  moment… skąd ja to wiem?...  – Więc jeśli to ma tak wyglądać, to może po prostu już chodźmy. – wstałam z krzesła i pociągnęłam Kierana za rękaw.
- Wyśmienita kawa, z resztą jak zwykle. Dziękuję bardzo, pani Xavier. – sypał grzecznościami Kieran, kiedy kuśtykając, ciągnęłam go przez korytarz.  – Do widzenia, życzę miłego dnia! – udało mu się jeszcze krzyknąć, kiedy wychodziliśmy z domu.

***

Trzaskając drzwiami, wyszłam z gabinetu. Nie takich wieści oczekiwałam. Rozwijając imponującą prędkość, jak na osobę poruszającą się o kulach, przemierzyłam korytarz szpitala. Z impetem otworzyłam główne drzwi. Z drugiej strony musiało to wyglądać jakbym na nie wpadła, bo czekający na zewnątrz Kieran rzucił papierosa i podbiegł do mnie.

- Już ci pomagam!
- Nie trzeba!!!

Szarpnęłam drzwiami i omal nie zawinęłam się we własne kule. Gdyby nie Gibsy, pewnie sturlałabym się ze schodów.

- No chyba jednak trzeba. – mruknął Kieran ze śmiechem.
- Nie nabijaj się ze mnie. – warknęłam, ale na widok jego miny, mimowolnie się uśmiechnęłam.

Przyjaciel pomógł mi wsiąść do auta. Wrzucił kule na tylne siedzenie i po chwili znalazł się już po mojej prawej stronie.

- Co ci powiedział neurolog? – zapytał Gibsy, gdy wyjeżdżaliśmy ze szpitalnego parkingu.
- „No cóż, proszę pani – zaczęłam, udając lekarza – nie mam dla pani magicznego leku. Z reguły w takich przypadkach jak pani, pamięć  wraca pacjentowi w czasie od kilku minut do ok. 24 godzin po przebudzeniu. Obawiam się, że mikrouszkodzenia w pani mózgu mogą być stałe.” 

Tu celowo ominęłam fragment o snach. Lekarz powiedział mi, że mogą być to po prostu twory mojej podświadomości, ale mogą być to też drobne wspomnienia, aktywowane przez coś co mi się przydarzyło lub coś co mi ktoś powiedział w ciągu dnia. To dowód na to, że moja pamięć gdzieś tam w mózgu jest, tylko się schowała. I nie wiadomo, czy kiedyś wypłynie. Tia.

- „Jedyne co może pani zrobić – kontynuowałam cytowanie –  to ćwiczyć pamięć i czekać. Oczywiście oferujemy pani stałą pomoc neurologiczną i psychologiczną. Nie obiecuję jednak, że pani pamięć wróci.”
- Czyli co? – spojrzał na mnie niezrozumiale Kieran.
- Czyli chuj!!! – wybuchnęłam – Pamięć mi nie wróci, utknęłam w tym gównianym miejscu! Czas się przyzwyczaić, że nie wiem kim jestem i wszyscy mi to ciągle będą tłumaczyć. Sama, przez własną głupotę, rozjebałam sobie łeb i teraz za to płacę!

Po mojej twarzy spłynęły łzy. Kieran zatrzymał auto w najbliższym możliwym miejscu, odwrócił się do mnie i objął ramieniem.

- Hej, on nie powiedział, że nie wróci – zaczął mnie uspokajać – Jest nadzieja! Może ta ich terapia psychologi…
- PIERDOLĘ ICH TERAPIĘ! – krzyknęłam przez łzy – Skoro nie mogą mi pomóc, to niech się jebią! A nie mydlą człowiekowi oczy jakąś marną nadzieją. Sam to powiedział, skoro pamięć nie wróciła po dobie to chuj, coś jest nie tak!

Wytarłam policzki wierzchem dłoni. Kieran patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Dopiero teraz doszło do mnie wszystko to, co przed chwilą wykrzyczałam.

- Przepraszam za moje słownictwo… - wyjąkałam.
- Jeśli mam być szczery – Gibsy uśmiechnął się lekko – to była wypowiedź w stylu starej Ax. Była „najbardziej Ax” z wszystkich, które wypowiedziałaś od czasu wypadku.
- Serio?
- Tak. – zaśmiał się i zaczął grzebać w schowku, poczym wyciągnął małą paczuszkę – Masz tu chusteczki.
- Dziękuję. – sapnęłam.
- A teraz pozwolisz, ruszymy dalej. Twoja mama będzie się niepokoić.

_____________________________________________________
OD AUTORKI: W tym odcinku starałam się Wam jeszcze bliżej przedstawić osoby otaczające Aideen. x) Mam nadzieję, że mi się to udało. 
Jak zwykle wszelkie komentarze, uwagi, sugestie zapisujcie w komentarzach. 

Miłego czytania. 
Buuuuź. :* 

8 komentarzy:

  1. strasznie fajny pomysł z tym fejsem :D no i jak zwykle poprzez opowiadanie też przybliżasz postacie, szybciej wyprodukuj kolejny odc może?:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ax to ma jednak temperamencik (ciekawe po kim :D ) no mnie się podoba i jestem ciekawa do jakich machlojek używała swojego chłopaka... :P I jeszcze to wszystko co się działo przed wypadkiem hm... no czekam na dalszy bieg.
    I fejs rządzi! xDD

    Słodziak-z-niego

    OdpowiedzUsuń
  3. Udało Ci się :) odcinek bardzo dobry, tak jak pozostałe :) Ax niech się nie załamuje, tylko właśnie niech ćwiczy pamięć, a na pewno ją odzyska.

    Lexi

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny pomysł z tym facebookiem, coraz lepiej znam wszystkich dookoła ;) Ale... ja ich nie widzę i mam jedną z tym związaną prośbę... Wiele autorek przedstawia bohaterów w postaci fotek/zdjęć, tak jak ich widzą. Mogłabyś też coś takiego zrobić? Tzn. nie koniecznie w opowiadaniu czy nie mówię, żebyś robiła osobny dział. W "od autorki" chociaż :D
    A poza tym to świetny odcinek!

    D.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://hold-me-love-me.blogspot.com zapraszam na nowość :)


    Twoje nadrobie pewnie dzis/jutro

    OdpowiedzUsuń
  6. Wkrótce skomentuje... Nie martw. Ja muszę mieć czas. Na pewno to zrobię, bo czytam :)

    True Lies: Prolog http://true-lies-blogstory.blogspot.com/2013/02/prolog.html?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  7. http://gunner-love.blogspot.com zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odcinek trochę z cyklu: Nolee prawdę ci powie. Co by Axe zrobiła bez tej kochanej siostrzyczki, która wszystko sprostuje. A mamuśka i Matt chyba grają w jednej drużynie. Tylko no Aideen ma do Matta jakąś słabość, bo przecież podoba jej się :P
    Nadal jestem ciekawa co takiego wywinął, ze w poprzednich rozdziałach pisala takie smsy do Kierana.
    No i Gibsy. Jezu jak on ją wspiera. TEAM GIBSY. W ktoryms rozdziale chyba wspominalas o coreczce Kieran, wiec niech teraz stworza we trojke z Axe wspaniala rodzinke :D
    Pisz kolejny tym razem skomentuje na czas. Słowo harcerza!

    OdpowiedzUsuń