wtorek, 26 lutego 2013

08. ...Must clean up the mess I made...



Kieran odwiózł mnie do domu. Pomógł mi wejść po schodach, ale kiedy odwróciłam się, by go zaprosić do środka, z prędkością światła znalazł się przy własnej furtce. Krzyknęłam mu coś na pożegnanie i przekroczyłam próg domu.

- Już jestem! – zakomunikowałam, zamykając za sobą drzwi wejściowe.

Zrobiłam kilka kroków wzdłuż korytarza i znalazłam moją mamę w salonie, przede telewizorem. Streściłam jej moją rozmowę z lekarzem (również omijając cześć o snach. Zachowam ją dla siebie.) .

- To kiedy zaczynasz terapię?
- Nie zaczynam żadnej terapii!!! Czyście wszyscy powariowali? Nie jestem psychiczna! Po prostu części rzeczy nie pamiętam! – znowu zareagowałam agresywnie.
- Wszyscy?

 Że też akurat mama skupiła się na tym słowie. W mojej wypowiedzi było kilka innych, ba, ważniejszych.

- Tak. Kieran też uważa, że powinnam z niej skorzystać…
- O! – mama zrobiła szczerze zdziwioną minę – tego się po nim nie spodziewałam.
- Może dlatego, że go nie doceniasz… - odparłam.
- Swoją drogą – moja rodzicielka zmarszczyła brwi – jak to się stało, że to Kieran cię dziś zawiózł do lekarza?
- Spotkałam go wczoraj w ogrodzie. – odpowiedziałam, jak gdyby nigdy nic.
- Przecież prosiłam cię, żebyś nie wychodziła! – mama przybrała pretensjonalny ton.
- Nic mi się nie stało.
- Mówiłam ci, że jest zimno! – kontynuowała moja matka.
- Ale nie było. Z resztą nie jestem dzieckiem, potrafię o siebie zadbać. Ubrałam się ciepło i było ok. No chyba, że tak naprawdę to nie chciałaś żebym tam poszła, właśnie dlatego, że nie chciałaś żebym spotkała Kierana.
- Dlaczego ty mnie atakujesz od razu? – powiedziała płaczliwym głosem – Widzisz? Widzisz jak to towarzystwo na ciebie wpływa? To dla twojego dobra, kochanie, nie chcę żebyś miała takich kolegów!
- Dla dobra mojego czy twojego? – zapytałam podejrzliwie – Bo mi się wydaje, że zwyczajnie nie chcesz, żebym dostrzegała inną perspektywę, niż ta, którą ty chcesz mi narzucić.
- Aideen! – krzyknęła nerwowo moja mama – Ja nic nie chcę ci narzucać! Tylko…
- Dzień dobry! – przerwał nam wracający z pracy tata – Czy obiadek już na stole?
-Idę ci nałożyć. – odkrzyknęła mama, a wstając z sofy, posłała mi pełne żalu spojrzenie.

Sama nie do końca wiem, dlaczego to powiedziałam. Ale mam takie wrażenie. Przeczucie. No… nie wiem jak to określić.

Wstałam z sofy i też skierowałam się do kuchni. Kiedy dokuśtykałam do niej, zauważyłam leżącą na stole stertę poczty, którą wyjął ze skrzynki tata. Zwróciła moją uwagę, gdyż pierwszy list zaadresowany był do mnie. Sięgnęłam po niego i szybkim ruchem rozerwałam kopertę.

- Co… to…? – zapytał tata, pomiędzy jedną łyżką zupy a drugą.

Przebiegłam wzorkiem po piśmie i poczułam, jak zbladłam.  Przeszedł mnie zimny, niemiły dreszcz, kiedy dotarło do mnie, czego list dotyczy. Podniosłam przestraszony wzrok na moich rodziców i powiedziałam:

- To… - przełknęłam głośno ślinę – To wezwanie na rozprawę… W sprawie mojego wypadku…
- Ale jak to „rozprawę”? – mama zamrugała intensywnie.
- No, w celu wyjaśnienia przyczyn wypadku. – oddychałam ciężko – Chyba muszę się przewietrzyć.

Odwróciłam się na pięcie, sięgnęłam po polar wiszący w korytarzu i wyszłam do ogródka. Pokuśtykałam do huśtawki. Opadłam na nią ciężko i wbiłam wzrok w szarą trawę. Musiałam to wszystko przemyśleć. Huśtawka ruszała się leciutko w przód i w tył, a ja walczyłam z natłokiem przeróżnych myśli. Nie chcę mieć rozprawy. Boję się. Sama myśl, że mam iść do sądu mnie paraliżuje. W tym momencie skrzypnęły drzwi ogrodowe. Podniosłam głowę i zobaczyłam Kierana, który zmierzał już do dziury w żywopłocie. Kilka sekund później zajął miejsce obok mnie.

- Co ty tu robisz? – zapytałam – Czaisz się na mnie, czy co?
- Może. – zaśmiał się, poczym spoważniał – Widzę z okna mojego pokoju mój i twój ogród. – przyjrzał się mi uważnie – Ty, co jest? Stało się coś?
- Niiiic. – mruknęłam.
- Przecież widzę, że coś rozkminiasz.
- No… przyszło… - aż ciężko mi było to z siebie wykrztusić – Przyszło do mnie pismo. Mam się jutro wstawić do sądu w sprawie mojego wypadku…
- Ach to. No i… - Kieran machnął dłonią, by mnie ponaglić.
- I już. – odparłam.
- I tyle? – po jego twarzy błąkał się uśmieszek.  
- Jak to „tyle” ?! – posłałam mu zdziwione spojrzenie – Nie chcę iść do sądu! Boję się!
- A czego tu się bać? – uśmiechnął się – Pójdziesz tam, powiesz, że zasnęłaś za kierownicą i już. Jesteś jedynym poszkodowanym, więc pewnie nawet nie wyciągną dużych konsekwencji.
- Ale Kieran… Ale… - jąkałam się – ale ja prowadziłam pod wpływem. Na pewno przekroczyłam dopuszczalną dawkę.
- Skąd ta pewność ?
- Widziałam moje smsy do ciebie. – powiedziałam cicho – Byłam napruta jak szpadel.
- Policja ma twój telefon?! – Gibsy, aż zerwał się z miejsca.
- Niee… Nolee go znalazła w samochodzie i mi przyniosła. – Kieran od razu się uspokoił i wrócił na swoje miejsce. (Btw. dlaczego się tak zdenerwował?) – Wiem o nim tylko ja, ona, no i teraz ty.
- Skoro tylko ty widziałaś te smsy, to przecież żaden problem. – zrobił minę, jakby faktycznie go rozwiązał.
- A świadkowie? Przecież wracałam z imprezy! Wszyscy wiedzą, że byłam pijana! No i pisałam do ciebie…
- Aideen, czy ty myślisz, że ja albo Matt moglibyśmy zeznać, że byłaś pijana? Że moglibyśmy zeznawać przeciwko tobie? – podniósł lewą brew. - Powiesz, że zasnęłaś i już. Albo jeszcze lepiej! Wyłożysz im zaświadczenie od neurologa i nic ci nie zrobią.
- Ale to jest okłamywanie…
- Niepierwszy raz… - mruknął Kieran ledwo dosłyszalnie.
- Słucham?
- Noo… Niepierwsze kłamstwo w życiu.
- Ale to jest sąd…
- Ale Aideen, przecież to zupełnie błaha sprawa, co oni ci mogą zrobić? – zmarszczył czoło –  Naprawdę chcesz oprócz pamięci, stracić jeszcze prawo jazdy i kilka tysięcy funtów mandatu?
Przytyk o pamięci trochę mnie zabolał, ale Kieran wcale nie przejął się tym co powiedział, uśmiechnął się szeroko i szturchnął mnie lekko w ramię:
- No, Ax, to jest ten moment, w którym powinnaś przyznać, że mam rację.
- No… masz rację.

Odpowiedziałam mu uśmiechem, a Gibsy ostatnio objął mnie ramieniem i przytulił do siebie pocieszająco. To śmieszne jaki on ma na mnie wpływ. W  momencie kiedy (po tych wszystkich „kłamstewkach w dobrej wierze”) zaczęłam być podejrzliwa wobec każdego, Kieranowi wierzyłam na słowo. Miałam poczucie, że on jest ostatnią osobą, (ostatnią - nawet po Nolee!) która mogłaby mnie okłamać. Gibsy szybko zauważył, że znowu odpłynęłam w świat moich myśli, bo zapytał:

- A tym razem o czym myślisz?
- Myślę, że cię lubię. – opowiedziałam szczerze.
- Oooo! Pierwszy raz coś takiego słyszę! – zaśmiał się.
- Jak to możliwe, skoro tyle czasu się przyjaźnimy? – spojrzałam na niego zaskoczona.
- Cóż… - uśmiechnął się pod nosem – Do tej pory swoją sympatię do mnie ubierałaś w inne słowa.
- To znaczy? – uniosłam brwi, dając mu znak, żeby skonkretyzował co ma na myśli.
- Z reguły mówiłaś – i tu zaczął udawać mój głos – „Jezu, Wheeler, ale ty jesteś pojebany! Że się akurat mnie uczepiłeś, to powinnam jakiś medal dostać za wytrzymałość!” – Po tych słowach oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
- Gibsy… Masz może papierosa?

Przypomniała mi się moja profilówka na facebooku. Wynika z niej, że palę. Kiedy się pali? Kiedy się człowiek stresuje. Ja się zestresowałam, czyli czas zapalić.

- Jasne, dla ciebie zawsze. – Kieran od razu podał mi paczkę Marlboro i zapalniczkę.

Kiedy odpaliłam papierosa, wolno zaciągnęłam się dymem… Mmm… okej, faktycznie mogę być palaczem. Podoba mi się to i rzeczywiście odpręża.

- Tęskniłaś za tym, co? – zaśmiał się Kieran, widząc moją błogą minę.

Nie odpowiedziałam mu, a jedynie rozsiadłam się wygodnie, delektując papierosem. Paliliśmy w ciszy, a następnie, jako że Gibsy musiał się przygotować do pracy,  wróciłam do domu. W drzwiach kuchni czekała na mnie nie zadowolona mama. Już od progu posłała mi karcący wzrok i osądziła:

- Paliłaś papierosy.
- Mamo, gdybym miała 13 lat, ten zarzut miałby jakiś sens. Ale mam 22. – zrobiłam minę „bitch, please.”
- Adam! No czy ty słyszysz jak ona się do mnie odzywa? Wszystko przez tego łobuza…  – moja matka spojrzała w głąb kuchni.
- Marie, ona ma rację.  Przestań ją traktować jak 13-latkę. – usłyszałam głos taty.
- Echhhhh.  – westchnęła ciężko mama. – W twoim pokoju czeka na ciebie Matt.

Skierowałam się na schody i z trudem doczłapałam się na piętro. Weszłam do mojego pokoju, gdzie na brzegu łóżka czekał już Matt.

- Cześć kochanie! – podszedł do mnie i cmoknął w policzek, poczym lekko się skrzywił – Paliłaś? Ech. Przecież nie lubię jak palisz.
- A ja nie lubię, jak się mnie okłamuje. – odburknęłam, omijając go i usiadłam na łóżku.
- A kto cię okłamał? – Matt przysiadł się obok mnie i wbił we mnie badawczy wzrok.
- Powiedz mi, Matt, gdzie się poznaliśmy?
- A jaki to ma związ…
- Odpowiedz. – weszłam mu w słowo.
- Opowiadałem ci. – uśmiechnął się terapeutycznie – w jakimś urzędz…
- Przestań odstawiać szopkę! – przerwałam mu gwałtownie – Daję ci jeszcze jedną szansę i pytam ostatni raz. Gdzie. Się. Poznaliśmy.? – zaakcentowałam każde słowo. 

Zobaczyłam popłoch w jego oczach. Doszło do niego, że ja wiem, że on wie. Pokornie spuścił głowę i wymruczał pod nosem:

- W sądzie.
- Owszem. W sądzie. Czyżby ci się teraz nagle przypomniało? – ironizowałam.
- Aideen, to nie tak. Nie chciałem ci mówić, dla twojego dobr…
- Och, błagam cię, tylko mi nie mów o „moim dobru”! – krzyknęłam. – Dla mojego dobra, powinieneś mi mówić o wszystkim!
- Wiem, przepraszam… – jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie – Ale… - zmarszczył brwi – Ale kto ci powiedział, że poznaliśmy się w sądzie? – Matt wstał ze swojego miejsca – On? Kieran, tak?  Wiedziałem! – znowu ta pełna niechęci mina!
- Dlaczego zakładasz, że to on? – uniosłam brwi.
- Bo on zawsze próbował mnie zdyskredytować w twoich oczach! Bo mnie nie lubi!
- Ach, no tak, to takie krzywdzące, zwłaszcza, że ty tak bardzo chcesz się z nim zaprzyjaźnić… - szydziłam.
- Aideen, zrozum… - Matthiew usiadł i ujął moją lewą dłoń w swoje.
- Skończmy ten temat. – machnęłam prawą ręką. – I jeśli chcesz wiedzieć, to Nolee mi o tym powiedziała.  – westchnęłam – Jestem zmęczona.
- No tak! Właśnie! – podjął temat – Na pewno jesteś zmęczona, kochanie. Może się położymy, co? Mała drzemka? – uśmiechnął się zachęcająco. – A później sobie pogadamy… czy coś.
- Chętnie.

_______________________
Dreamin'

Czuję jak sen mi się wymyka.

Ale nie otwieram oczu. Liczę, że zaraz znowu odpłynę w krainę marzeń sennych.
Pozostałymi zmysłami mimowolnie wyłapuję to, co mnie otacza.
Dotykiem – miękkość i ciepło koca, pod którym leżę.
Węchem – zapach męskich perfum unoszący się na kocu, na poduszce, w całym pokoju.
On leży za mną.
Na jednej z jego rąk spoczywa moja głowa. Drugą obejmuje mnie w pasie. 

Jest mi ciepło.
Bezpiecznie.

Lekko boli mnie prawa strona ciała, więc odwracam się na plecy.
Jego ręka spływa bezwładnie na mój brzuch.
Kładę moją prawą dłoń przy jego dłoni.
Jego ręka jest większa od mojej. Silniejsza.
Splatam nasze palce.
Nie otwieram oczu.

Przez chwilę leżymy tak, ale stwierdzam, że znowu mi nie wygodnie. 
Tak nie zasnę.
Obracam się i wtulam w jego szyję.  Czuję jak jego ramiona zaciskają się, jak  przytula mnie mocniej.
Obejmuję go w pasie.
Wciskam jedną z moich nóg między jego nogi.

- Śpij, śpij. – mruczy niewyraźnie.
- Przecież śpię. – odpowiadam równie sennie.
- Nie śpisz. – wzdycha. – Wiercisz się.
- Nie wiercę, tylko układam. – odpowiadam prosto w jego szyję.

On całuje mnie w czoło:

- Już ok.?  - szepcze.
- Mmmm… - mruczę – idealnie.
- To dobranoc, Ax.
- Dobranoc, Gibsy.

____________________________________________________________
OD AUTORKI: Zacznę od prośby  D. :) Jak widzę moje postaci? Aideen to ktoś w klimacie Hayley Williams - uroda dość zwykła, ale jednak ładna z niej dziewczyna ;) Matt to typ "anielskiej" urody, jak u Yoanna Gourcuffa czy Edena Hazarda ;) Natomiast Kierana widzę jako kogoś podobnego do Jacka Wilshere'a :D Mam nadzieję, że teraz łatwiej Ci będzie ich "zobaczyć" ;)

No i....eeee... Komentujcie, zwracajcie uwagę, sugerujcie :D Każdy komentarz sprawia, że cieplej mi na sercu ;)

Mua! ;*

10 komentarzy:

  1. krótko... Za krótko..... A ja tam sobie twojego Kierana wyobrazam po prostu jak Kierana w bardziej bad boyowej wersji :P

    Gibbs w roli złego duszka, który namawia do złego? No no... Mówiłam, że to bad boy :P
    No i Aideen pierwszy raz powiedziała mamie co myśli.
    No i niby wszystko ładnie z Mattem, scena zasypiania mnie wzruszyła, a jednak... Na koniec te Gibsey chyba nie umknie Mattowi i nie odbije sie echem

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Dzięki! Ja już teraz mam obgląd sytuacji i już ich "widzę" :D ps. "anielska uroda", hahah, dobre określenie.

    Co do odcinka - Aideen szaleje i wygrania wszystkim co myśli i jednak niby olewa kłamstwo Matta i niby się godzi, aż tu nagle BOM! śni jej się, że śpi z Kieranem. Niezły bajzel! Aż jestem ciekawa co z tego wyniknie ;)

    D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ona powiedziała Gibsy! :D Yea! I to mi się podoba <3 ja chce żeby Ax była z Kieranem ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulalaaa :D sen najlepszy! Normalnie wiedziałam, że wciśniesz gdzieś Jacka :D Ale to dobrze, przynajmniej od razu lepiej mi się ich 'widzi' :) odcinek super!

    Lexi

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha Jack musi być i pasuje do swojego bohatera, choć na pewno nie jedno ma oblicze :D Scena z ławką zawsze mi się podoba, mimo, iż nigdy nie miałam takiego przyjaciela-faceta od serca, to tu, aż pragnę mieć takiego dobrego kumpla znającego mnie od piaskownicy :) I sen z Gibsym to jest to co mnie rozmiękcza! Słodko na koniec, że ojej ; ))

    Słodziak-z-niego

    OdpowiedzUsuń
  6. http://gunner-love.blogspot.com zapraszam na nowość jeśli masz ochotę

    OdpowiedzUsuń
  7. True Lies: Rozdział 1|I http://true-lies-blogstory.blogspot.com/2013/03/rozdzia-1i.html?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  8. www.gunner-love.blogspot.com - zapraszam na rozdział numer 21 :)

    OdpowiedzUsuń
  9. po pierwsze prawie dostałam zawału, bo nie spodziewałam się ostrzeżenia, że masz tutaj treści dla dorosłych czy coś.

    po drugie Kieran o Boże, ty słodka, nieskazitelna istoto ;__; jakby jeszcze nie był dosyć troskliwy i opiekuńczy, to jeszcze totalnie zabiłaś mnie tą końcówką ;__; chcę Kierana jak najwięcej, Matt to już tak mi na nerwy działa od samego początku, że bardziej się nie da (HA! NADROBIŁAM ZALEGŁOŚCI!)

    matka głównej bohaterki swoją drogą też jest megairytująca. dałaby sobie w końcu na wstrzymanie. chociaż w sumie szanowna córeczka odpłaca jej pięknym za nadobne, więc swoje już odpokutowała.

    dobra, kończę, bo znowu monolog wyjdzie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a i u mnie nowy rozdział na iwillpossessyourheart :3

      Usuń