Muzyka
Pół poranka spędziłam na rozmyślaniu o co chodziło w moim śnie.
Właśnie.
Sny.
Odnoszę wrażenie, że stają się one coraz dziwniejsze, czasami aż obawiam się zasnąć, bo kto wie co tym razem mi się przyśni?
Wyłączając moje rozkminy nad podświadomością, początek dnia był bardzo miły. Matt zrobił mi śniadanie do łóżka, a później odwiózł do domu.
Kiedy przechodziłam obok kuchni, nie mogłam nie zauważyć mojej mamy, która niemal tańczyła z radości. Gdy ja próbowałam przemknąć niezauważona, ona wyskoczyła radośnie na korytarz:
- Cześć kochanie!
Poczułam się jak piętnastolatka, która pierwszy raz spędziła noc poza domem… O Jezu, ja nawet nie pamiętam kiedy spędziłam swoją pierwszą noc poza domem. Tym bardziej nie pamiętam mojej pierwszej nocy z facetem. Booooże, nienawidzę mojej pamięci. A właściwie jej braku. To takie dziwne…
- Nocowałaś u Matta? – twardo kontynuowała moja rodzicielka.
Tak, mamo. Nocowałam u Matta. Uprawialiśmy seks. Opowiedzieć ci w jakich pozycjach? Bo wiesz, to było całkiem zabawne, biorąc pod uwagę to, że mam prawą nogę do połowy w gipsie.
- Yhyyy. – mruknęłam. – Chciałabym się teraz na trochę położyć…
- Nie wyspałaś się, kotku?
Ona poważnie dąży do tego, żebym użyła słowa „seks”?
Skinęłam jedynie głową i ruszyłam po schodach. Kiedy znalazłam się na piętrze, moja siostra niemal wrzuciła mnie do mojego pokoju. Zamknęła ze sobą drzwi i zapytała zaskoczona:
- Byłaś u Matta? – kiwnęłam głową – No i… wy… ten teges?
Następna. Boże, z kim ja mieszkam.
- Nolee…
- No mów! Jestem twoją siostrą, nie matką!
- No… no tak… - sapnęłam, siadając na łóżku.
- O rajciu!!! – Nolee aż podskoczyła.
- Czego się cieszysz? Przecież obie wiemy że, Matt jest przystojny, inteligentny, opiekuńczy… Idealny.- mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Chyba na poważnie cię trafiło! – zaśmiała się Nol.
- Jak to „trafiło” ? To nic nowego. Przecież jestem z nim od jakiś 4 lat!
- No… ee.. no o to mi chodziło! – tłumaczyła siostra – Wiesz, że takie ochłodzenie, a teraz tak jakby na nowo wybuch pełni uczuć!
- Wybuch pełni uczuć? – zaśmiałam się – Siostra, odstaw komedie romantyczne.
- Nie czepiaj się! Zgrywasz twardzielkę, a po twarzy błąka ci się przygłupawy uśmieszek.
- Idź do szkoły, dzieciaku.
Rzuciłam w nią poduszką, a on od razu ją odrzuciła. Wytknęła język i zniknęła za drzwiami. Opadłam na poduszki. Czego ona się tak cieszy? Głupiutka! Ale ten tekst o ochłodzeniu…
Sięgnęłam po mojego netbooka. Muszę mieć przecież jakieś zdjęcia z Mattem!
Bez problemu znalazłam folder o nazwie „Ja i Matt”. Zobaczyłam w nim kilkanaście innych folderów oznaczonych datami. Przejrzałam kilkadziesiąt zdjęć z różnych wydarzeń i cóż… muszę przyznać Nolee rację. Na większości wyglądamy jak stare małżeństwo. Niby objęci, niby uśmiechnięci, ale jacyś tacy… jakby znudzeni sobą.
Patrząc na wczorajszy dzień, faktycznie można powiedzieć, że przechodzimy jakiś renesans związku.
To chyba dobrze, nie?
***
Wieczorem, kilka minut po ósmej, zwlokłam się ze schodów. Chciałam udać się od razu do ogródka, ale w korytarzu natknęłam się na mamę.
Czy ona tylko czeka, aż się wynurzę z pokoju? Mam takie wrażenie.
- Wybierasz się gdzieś? – spytała.
- Eee… Do ogrodu.
- Po co? - uniosła brew z surową miną.
- Marie – wtrącił, przechodzący z salonu do kuchni, tata – Jesteś jakimś policjantem?
Zachichotałam mimowolnie.
- Wiedziałam. – pokręciła głową zniesmaczona – Wiedziałam, że dobiegające stamtąd hałasy nie wróżą nic dobrego.
- Mamo, proszę… - zabrzmiało trochę jak „bitch, please.”
Wzruszyłam ramionami i wyszłam na chłodne, wieczorne powietrze.
Brrrr.
Trzeba było wziąć bluzę. Ale jak pomyślałam sobie jaką pracę będę musiała wykonać, żeby z moją złamaną nogą doczłapać się do pokoju i wyjąć coś ciepłego z szafy… no nie. Wolę już trochę zmarznąć.
Spojrzałam w lewo, do ogródka Wheelerów i zobaczyłam moich kumpli siedzących przy małym stoliku. Małym stoliku zastawionym butelkami piwa, co warto zaznaczyć.
Wszyscy trzej przyjaciele uśmiechnęli się na mój widok. Pokuśtykałam do dziury w żywopłocie. Chłopaki od razu zdeklarowali się, że mi pomogą, ale nie, ja i moja durna duma. Podniosłam ręce w obronnym geście i głośno zakomunikowałam: „Poradzę sobie!”
Przechodzenie przez tą dziurę, zajęło mi jakieś 5 minut. Chłopcy średnio raz na 30 sekund proponowali, że jednak pomogą. Odmawiałam. Jak się wpakowałam w to gówno, to z niego wyjdę!
Ale trzeba mi przyznać, pewność siebie ani na chwilę nie zniknęła z mojej twarzy. Chłopcy natomiast starali się ukrywać ciche chichoty.
W końcu udało mi się podejść do stołu. Strzeliłam sobie z nimi „high-five” i ciężko opadłam na krzesło.
- Piwko? – Bill uśmiechnął się w moją stronę.
- Weź jej otwórz, a nie się głupio pytasz. – dźgnął go pod żebro Moff – Przecież widać, że się dziewczyna zasapała.
Doyle podał mi otwartą butelkę. Pociągnęłam duży łyk.
- Opowiedzieć ci o dzisiejszym meczu? – zapytał Moff.
- Spoko, w telewizji widziałam jak dostaliśmy w dupę z Norwich… Ale! – prawie krzyknęłam– Ale widziałam, że Wilshere wrócił do składu! Co prawda na razie grzał ławę, ale coś czuję, że w przyszłym tygodniu już wyjdzie na boisko.
- No i już jej się włączył fangirling… - mruknął Kieran.
- Zaraz fangirling! – oburzyłam się – Koleś jest zdolniacha! To nasz przyszły kapitan, jeszcze chwilę i będzie jednym z najlepszych pomocników na świecie. – broniłam mojego zdania.
- Dalej fangirling. – skwitował Gibsy – Ale uzasadniony.
Wszyscy się zaśmialiśmy. Popatrzałam na moich przyjaciół i pomyślałam, że to jest to. Piwko, rozmowy o piłce…
- Tego mi było trzeba… -westchnęłam.
- Wiadomka, lepsze zimne piwko z nami, niż wino z tym twoim fagasem! – zareklamował Moff.
- Skąd wiecie… że piłam… wczoraj wino? – zapytałam między łykami.
- A co ci mógł zaproponować taki „elegancik-spodnie w kancik” ?
Muszę przyznać, że mimo zawartej w nim wrzuty, żart Kierana bardzo mnie rozbawił. Cała nasza czwórka wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Ojejkuu… - aż trzymałam się za brzuch – Ale wy go nie lubicie… - powiedziałam to właściwie ze śmiechem, nie czułam do chłopaków urazu, że nie darzą sympatią mojego chłopaka. Dziwne.
- Nie lubimy takich „białych kołnierzyków” – wytłumaczył Bill.
- I chudzielców. – dodał Moff, między łykami piwka – Koleś ma udo, jak Gibsy ramię.
Znowu wybuchnęliśmy śmiechem.
Czy ja właśnie, razem z moimi kumplami, nabijam się z własnego chłopaka?
Tak.
Co więcej - ŚWIETNIE SIĘ PRZY TYM BAWIĘ!
Poczułam, że to jest moje miejsce. Między moimi kumplami.
Tak. Z nimi czuję się świetnie.
W tym momencie skrzypnęły drzwi ogrodowe mojego domu. Odwróciłam się i zobaczyłam tatę, trzymającego ciepłą bluzę. Zszedł po schodkach i podszedł do żywopłotu:
- Przyniosłem ci bluzę, wyszłaś tak lekko ubrana…
Już uniosłam się na rękach, żeby wstać, ale Doyle mnie uprzedził. Mruknął jedynie „siedź” i już stał pod płotem. Billy wyciągnął rękę do mojego ojca i uścisnęli sobie dłonie.
- Adam, miło cię znowu zobaczyć.
CZY DOYLE JEST Z MOIM OJCEM NA „TY”?
- Ta. Też ciebie długo nie widziałem, William.
WILLIAM? Czy mój ojciec właśnie zwrócił się do niego pełnym imieniem? Co tu się dzieje?!
- Przyniosłem Aideen bluzę. – kontynuował tata – Jest zimno.
- Masz rację, zupełnie o tym nie pomyśleliśmy. Może lepiej zaraz wejdziemy do środka. – skomentował Billy, odbierając mój ciuch – Adam… a może przyjdziesz na mecz w przyszłym tygodniu? Na Ligę Mistrzów to nie ma już biletów, ale w sobotę na ligowy?
- Nie, dzięki…
- TATO, TATO, CHODŹMY! Ja bardzo chcę! – zachęcałam.
- Właśnie, Adam! Zabierzesz Aideen na mecz. Załatwię wam bilety na trybunę pikników*.
- Tato? – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Przemyślę to. – zakończył rozmowę mój ojciec, poczym odwrócił się i wrócił do domu.
- Dobra, zbieramy się, wbijamy do Gibsy’ego, bo zimno. – machnął w naszym kierunku Doyle.
Chłopcy zaczęli zbierać piwa. Podniosłam się z krzesła, a Kieran popatrzył na mnie:
- Kurde, prawie zapomniałem. Czekaj Ax. To zrobimy tak, Moff i Bill weźcie piwa… – oddał trzymane przez siebie butelki Doyle’owi - … Moff, weź jeszcze to. – podał mu moją kulę.
- A przepraszam, a jak ja wejdę do środka, jak mi Moff zabrał kulę? – zapytałam.
- Spokojnie. – odparł Kieran – Moff ci zabrał kulę, bo ja cię wniosę.
I kończąc zdanie już trzymał mnie na rękach. Muszę przyznać, że z takim transportem żadne schody mi nie straszne! Mogłabym tak zawsze. Tylko nie wiem co na to Kieran.
Chwilę później byliśmy już w pokoju Gibsy’ego. W pierwszym momencie, gdy do niego weszłam (no dobra, Kieran mnie wniósł) zdawał mi się znajomy… WIEM! Wieeem! Ten pokój mi się śnił! To ten pokój, w którym śniło mi się jak siedząc na łóżku, składam ubrania. Ale numer!
Zostałam posadzona na samym środku łóżka. Po mojej lewej stronie usiadł Moff, po prawej Doyle, a Kieran poszedł zamknąć drzwi i rozsiadł się naprzeciwko mnie. Kolejne butelki zostały otwarte. Nie mogłam już wytrzymać i zapytałam:
- Doyle, dlaczego ty jesteś z moim ojcem na „ty”?
- Heh. – zaśmiał się – Znałem twojego ojca, jeszcze zanim ty przyszłaś na świat, księżniczko.
- Serio? – zdziwiłam się.
- Serio, serio. – zapewnił mnie – A ty lepiej zajmij się przekonywaniem swojego staruszka, żeby wybrał się z tobą na mecz.
- A jak już jesteśmy przy futbolu… - przerwał Kieran – To mamy z chłopakami mały prezent dla ciebie.
- Dokładnie! – potwierdził Moff – Będziesz się mega cieszyć z tej koszulki!
- Moff, pało, to miała być niespodzianka. – wywrócił oczami Billy.
- Eee… - Rudy podrapał się po czuprynie – To dalej jest niespodzianka, bo nie powiedziałem czyja ta koszulka!
Kieran wstał z łóżka i skierował się do szafki. Po chwili wyjął z niej pakunek i położył go przede mną.
- Proszę. To od nas.
Zabrałam się za rozpakowywanie prezentu. Zerwałam kolorowy papier i moim oczom ukazała się piękna, czerwona koszulka Arsenalu. Czym prędzej odwróciłam ją, żeby zobaczyć czyje nazwisko będę nosić na plecach:
- OMG! Koszulka Wilshere’a z numerem 10!!! Kocham was chłopaki!!!
Nieporadnie uścisnęłam Doyle’a i Moffa. Gibsy’emu posłałam jedynie buziaka, bo z moją nogą ciężko było mi się pochylić w jego stronę. Jeszcze raz rozwinęłam koszulkę i wpatrywałam się w napis z szerokim uśmiechem.
- Dzięki chłopaki, naprawdę. Nie musieliście.
- Co tam, szarpnęliśmy się. – stwierdził Kieran – Po wypadku, z takimi obrażeniami i tak nie pożyjesz dłużej niż miesiąc…
- WHEELER!!! – rzuciłam w niego poduszką, ale się uchylił.
Zaczęliśmy się głośno śmiać.
- Mówisz tak z zazdrości! – zarzuciłam Gibsy’emu.
- Tak? To patrz!
Kieran wstał z łóżka i podszedł do szafy. Szybkim ruchem zdjął T-shirt, który miał na sobie i wciągnął koszulkę Arsenalu. Btw jakie on ma ramiona! I jakie absy! Szok!... Ej chwila to mój brat! O braciach się tak nie myśli!
W tym czasie Kieran obrócił się do nas plecami i zobaczyłam dokładnie taki sam napis, jak na mojej.
W tym czasie Kieran obrócił się do nas plecami i zobaczyłam dokładnie taki sam napis, jak na mojej.
- Też sobie taką kupiłem! – krzyknął triumfalnie.
- Ty to akurat powinieneś mieć koszulkę Gibbsa. – zachichotał Moff.
Kieran, nie zwracając na niego uwagi, przeszedł się dumnie po pokoju, co wywołało u nas śmiech. Kiedy skończył swój pokaz, stanął przed lustrem, najpierw zaczął się prężyć, po czym zastygł i wpatrywał się w swoją twarz.
- Ej, czy ja nie jestem podobny do niego?
- Do kogo? – zapytał Moff.
- No do Wilshere’a! Też mam brązowe włosy i oczy. I dołeczki, jak się uśmiecham, a laski na to lecą… No weźcie popatrzcie! – odwrócił się do nas przodem.
- Jakby tak przyciemnić światła… - mruknął Moff.
- I przymknąć oczy… - dodałam.
- To może ktoś by cię wziął za jego dalekiego kuzyna. Bardzo dalekiego. – podsumował Bill.
- A spieprzajcie! Jestem nawet przystojniejszy!
Kieran usiadł ciężko na łóżko z obrażoną miną. Patrząc na jego wyraz twarzy i mając krążący w organizmie alkohol, zaczęliśmy się głośno śmiać.
I tak właśnie wyglądał cały wieczór.
Opróżnialiśmy jedną za drugą butelką. Koło północy zwinął się Billy, a o pierwszej poszedł Moff. Czułam, że na mnie też już pora, ale kiedy wstałam, nie potrafiłam utrzymać pionu.
- Wow, wow, wow! – podbiegł do mnie Kieran i powoli posadził mnie na środku łóżka. – A ty gdzie się wybieraszzzz?
- Muszszzz iść do domku… - wymamrotałam.
- Nigdzie nie pójdzieszzz w takim stanie, bo jeszcze się zabijesz… czy coś. A ja cię nie zaniosę, bo wtedyyy to na pewno zabijemy się oboje… czy coś.– też był pijany, ale w o wiele lepszym stanie niż ja – Będzieszzz nocować tutej. Siedź, zaraz dam ci jakąś piżamkę. – wyciągnął jakiegoś ciucha z szafy – Proszę.
Wzięłam od niego szary T-shirt.
- Ale Gibsy, ale ty mi muuuusisz pomóc. – wskazałam na spodnie.
Kieran pomógł mi ściągnąć moje dresy. Po chwili szybko zdjęłam swoją bluzkę i wciągnęłam koszulkę. Zaciągnęłam się jej zapachem.
- Pachnie proszkiem… - westchnęłam smutno.
- A czym ma pachnieć? – zaśmiał się Gibsy.
- No… tobą. – odpowiedziałam szczerze.
- Poczekaj. – Gibsy ściągnął swoje spodnie i koszulkę. W samych bokserkach ułożył się obok i przytulił mnie do siebie.
- Teraz możesz mnie wąchać do woli… Taa… Czekaj… to było trochę creepy.
Zaśmialiśmy się oboje.
- Kieran… nie chce mi się spać… - mruknęłam.
- To owieczki licz…
Lekko odsunęłam się od niego i zaczęłam jeździć palcem po jego brzuchu.
- Razzz, dwaa, szyy…
- Czy tam licz co sobie chcesz, mogą być i moje mięśnie – zaśmiał się.
Sama nie pamiętam, kiedy zasnęłam.
___________________________________________________________________
* piknik - kibic bierny, nieuczestniczący w dopingu, który na mecz przychodzi tylko rekreacyjnie, żeby czymś zająć sobie czas.
____________________________________________________________________
OD AUTORKI: Oto i kolejny odcinek składam na ręce Wasze ;) Mówcie co sądzicie, dzielcie się przeżyciami xD
Buuuuź ;* ;* ;*
___________________________________________________________________
* piknik - kibic bierny, nieuczestniczący w dopingu, który na mecz przychodzi tylko rekreacyjnie, żeby czymś zająć sobie czas.
____________________________________________________________________
OD AUTORKI: Oto i kolejny odcinek składam na ręce Wasze ;) Mówcie co sądzicie, dzielcie się przeżyciami xD
Buuuuź ;* ;* ;*
Chyba przed wypadkiem między Aideen Mattem nie było za kolorowo... i ten to teraz wykorzystuje :/ Oby szybko zrozumiała, że jej narzeczony to nie ta bajka i niezbyt do siebie pasują. Za to ktoś inny do niej pasuje :D
OdpowiedzUsuńlmp
Aww ona musi być z Kieranem :) dokładnie, tak jak napisała Klaudia, Matt specjalnie wykorzystuje fakt, że Ax wszystkiego nie pamięta. Oby przejrzała na oczy ;D odcinek superaśny :*
OdpowiedzUsuńLexi
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA jaka końcówka <3
OdpowiedzUsuńto już nie mógł jej całkiem rozebrać, korzystając z okazji? wizja liczenia mięśni ach :3
dobra, było trochę Matta, ale wybaczam, bo wszyscy się z niego nabijali i to było całkiem fajne :D przyjemnie się czytało te fragmenty, nie powiem, że nie.
jako Twój prywatny stalker wiem, że pisałaś coś o różnicy wieku jeśli chodzi o Twojego najmłodszego i najstarszego dreamboya i wreszcie do mnie dotarło, że pewna postać jest tu na kimś TOTALNIE odwzorowywana :3 pijana Aideen tak bardzo przypomina pijaną Em :'D szkoda tylko, że nie było motywu disco polo, prawdę mówiąc czekałam na jakąś ciekawą aluzję.
dlaczego Aideen dostaje takie fajne prezenty ;___;
coś jej się zaczęło farcić ostatnio za bardzo.
to chyba zadośćuczynienie za znoszenie tego cymbała Matta.
pozdrawiam,
iwillpossessyourheart
wiedziałam, że nie będziesz miała zastrzeżeń do obecności Matta, akurat w tym odcinku :D
UsuńJakaś postać odwzorowaniem? Nieeeee, nieeee, nie może być :P :P Coś Ci się wydaje :P :P
I pijana Aideen ABSOLUTNIE NIE PRZYPOMINA pijanej Em. xD No dobra przypomina, po prostu nie znam innej wersji bycia pijanym, haha.
Kieran jaki fajny no fajny! I wgl tez chce takich kumpli, bo tacy opiekuńczy i wgl :D A motyw z małą sis hm... bardzo ciekawy :D
OdpowiedzUsuńSłodziak-z-niego
podoba mi się jak wplotłaś coś, o czym masz dobrą wiedzę w opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń<> Hahha, mega mnie rozbawiło to dopytywanie się jej matki :D
OdpowiedzUsuńI ten wieczór z kumplami...ech... też bym tak chciała ;)
A końcóweczka... mam nadzieję, że coś się z tego wykroi!
D.
Dobra część to ci już napisałam na tumblr. :P
OdpowiedzUsuńCzekam na ta noc u boku Kierana, bo nie możesz jej pominąć od tak, może coś ciekawego przyśni się Axe.
No i chyba po części nie chciałabym być w jej skórze... Z jednej strony podoba jej się Matt, a z drugiej na nowo odkrywa, że ją i Kierana łączy coś więcej.
Hahha i rozwalił mnie moment z koszulką i tekstem Gibsey'a, że chyba jest podobny do Jacka. <3
P.S. Zapraszam na nowość na www.gunner-love.blogspot.com