Od tamtej niedzieli nie rozmawiałam z Kieranem.
To już półtora tygodnia.
Półtora tygodnia.
Półtora tygodnia i ani słowa.
Półtora tygodnia.
Półtora tygodnia i ani słowa.
Sama nie wiem kiedy ten czas zleciał. Jego większość
spędzałam teraz z Mattem. On wypełniał lukę, w której do tej pory gościł
Kieran. W pewien sposób zbliżyliśmy się do siebie. To taki miły, odpowiedzialny
i wrażliwy chłopak.
W pracy poprosiłam kierownika, żeby zmienił mi godziny
pracy. Okazało się to nawet prostsze niż początkowo myślałam. Nie chciałam
spotkać Gibsy’ego, sama nie wiedziałam jak takie spotkanie by się skończyło.
Cała ta sytuacja sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać nad swoimi przyjaciółmi,
hobby… nad wszystkim.
Rozmyślałam o różnych scenariuszach wracając z pracy. Ja
naprawdę zastanawiałam się czy dać mu szansę się wytłumaczyć!
Kiedy wieczorem wracałam do domu, w drzwiach wpadłam na
Nolee. Siostrzyczka miała na sobie ładną sukienkę i kilogram biżuterii, przez
co przypominała trochę choinkę.
- Wybierasz się gdzieś, młoda? – zapytałam, zerkając na
zegarek.
- Idę na randkę! – krzyknęła, mijając mnie.
- Z kim? Znam go? – głupie pytanie, nawet jeśli go znam, to
pewnie i tak go nie pamiętam.
-Nie mam czasu. Paaa. – odkrzyknęła mi Nolee, wybiegając
przez furtkę.
No to się dowiedziałam. Przynamniej ona ma trochę radości i
beztroski w życiu.
*****************
*oczami Nolee *
Kiedy dzisiaj do mnie zadzwonił i poprosił o spotkanie,
myślałam że umrę ze szczęścia. Chciało mi się tańczyć i skakać. Dlatego jak
najszybciej chciałam się znaleźć w umówionym miejscu.
Weszłam do knajpy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dostrzegłam go w kącie. Już jadł. Pewnie jest po pracy czy coś. Z resztą nie ma się co dziwić, wiem doskonale kogo mam spotkać. Zawsze był taki… prawdziwy. Nigdy niczego nie udawał. Więc skoro jest głodny, to je.
Podeszłam do stolika i stanęłam naprzeciw niego z szerokim uśmiechem:
Weszłam do knajpy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dostrzegłam go w kącie. Już jadł. Pewnie jest po pracy czy coś. Z resztą nie ma się co dziwić, wiem doskonale kogo mam spotkać. Zawsze był taki… prawdziwy. Nigdy niczego nie udawał. Więc skoro jest głodny, to je.
Podeszłam do stolika i stanęłam naprzeciw niego z szerokim uśmiechem:
- Hej.
- Cze… Sia… -
Próbował coś
powiedzieć z pełnymi ustami, ale w porę zorientował się, że mu się to nie uda,
więc jedynie wskazał mi miejsce naprzeciwko niego. Usiadłam i odgarnęłam włosy.
On, nie przejmując się niczym, dokończył przeżuwanie, uśmiechnął się szeroko i
powiedział:
- Weź sobie coś zamów. – podsunął mi kartę dań.
Popatrzyłam na to co jest na jego talerzu. Został tam
jeszcze jeden hamburger, taki sam, jakiego przed chwilą pochłonął.
Zdecydowałam, że też wezmę hamburgera i szejka. Nie będę się wyróżniać.
Po kilku chwilach kelnerka przyniosła moje zamówienie. Widziałam jak obcięła go wzrokiem i nie ma się co dziwić, taki facet zwraca uwagę. I taki facet siedział tu właśnie ze mną! Wgryzłam się w mojego hamburgera, a on uśmiechnął się do mnie i zapytał:
Po kilku chwilach kelnerka przyniosła moje zamówienie. Widziałam jak obcięła go wzrokiem i nie ma się co dziwić, taki facet zwraca uwagę. I taki facet siedział tu właśnie ze mną! Wgryzłam się w mojego hamburgera, a on uśmiechnął się do mnie i zapytał:
- Także ten… co tam w szkole?
Niemal zakrztusiłam się jedzeniem ze śmiechu. Matko jedyna,
on jest taki zabawny! Doprowadziłam się do porządku i odpowiedziałam:
- Proooszę cię, przecież nie będziemy mówić o szkole! –
zachichotałam – Mogę ci opowiedzieć o moim nowym hobby!
- Ja… w twoim… wieku… miałem… jedno… i to samo… hobby… - odpowiedział mi, przeżuwając- i ciągle... je... mam... ale okej. Mów.
- Bo widzisz, ostatnio zafascynowało mnie malowanie i powiem
ci, idzie mi całkiem nieźle…
I tu przez kilkanaście minut opowiadałam mu o mojej nowej
pasji , a on słuchał! Przez cały czas słuchał, nie przerwał mi ani razu! Jest
wspaniały. Kiedy skończyłam moją opowieść, uśmiechnął się do mnie ciepło i
zapytał:
- A jak w domu?
- W domu? W domu nudy. A nawet jakaś taka smutaśna
atmosfera. Tato chyba się podjadał tym,
że ostatnio byli z Aideen na meczu – widząc jego minę, wytłumaczyłam – Tak,
wiemy, że byli na meczu, ale ostatnie spotkanie to oglądali tylko w domu. W
sumie nie wiem co się stało, ale jakiś kwas wynikł i to chyba przez Matta. Albo Ax? Bo wiesz, kiedy
mój tata i sis wrócili, to pamiętam, że Matt zrobił Ax mega aferę, z resztą ona
też nieźle na niego krzyczała. Wydzierali się okropnie, z tego co podsłyszałam
to Matt dał jej chyba nawet jakimś ultimatum. No a Aideen ciężko coś narzucić
to i się pokłócili. Chyba pierwszy raz od wypadku. Ale szybko im przeszło, to
znaczy Matthiew przyjechał w niedzielę i spędzili ze sobą cały dzień. W sumie
nie wiem co się między nimi zadziało, ale musiało być grubo, bo Aideen snuła
się z kąta w kąt z zaczerwienionymi oczami, a Matt ciągle ją pocieszał: „Będzie
dobrze. Wybrałaś właściwie.” I takie tam. Wydaje mi się, że raczej o wybór
sukienki nie chodziło… Chociaż z drugiej strony pojęcia nie mam, o co mogło
chodzić… No i właśnie tak to wygląda, Ax trochę już ochłonęła, ale dalej jakaś
taka smętna atmosfera przez to. Matt, który jest właściwie już stałym bywalcem
u nas w domu, czasami nawet próbuje poprawić atmosferę i nas jakoś zabawić czy
coś, ale tej jego suchary… – po co ja mu
o tym mówię?! Otrząsnęłam się – Ale nie mówmy już o takich smętnych momentach,
po co ja ci to w ogóle opowiadam, przecież to zupełnie nieważne. Posłuchaj…
Tymczasem on, dopił szejka i podniósł dłoń, żeby mi
przerwać. Spojrzałam na niego niezrozumiale. Uśmiechnął się przepraszająco:
- Nolee, przepraszam, muszę lecieć jestem jeszcze umówiony w
innym miejscu.
- Och. – zasmuciło mnie to, ale nie dałam po sobie poznać –
Jasne, pewnie.
- Jest już dość późno – sięgnął do kieszeni i wyciągnął
kilka banknotów – więc dam ci na taksówkę, żebyś nie wracała po nocy.
DŻENTELMEN!
- Dzięki, jesteś kochany.
- Tak ci się tylko wydaje. – zaśmiał się. – A teraz już leć.
Ja muszę jeszcze zapłacić za żarcie.
- To… Pa! – nachyliłam się przez stół i cmoknęłam go w
policzek. Zaskoczyłam go tym.
- No pa, pa. – uśmiechnął się nieśmiało.
Wychodząc z lokalu w ciemną noc pomyślałam, że może nie była
to randka marzeń, a mężczyzna marzeń na pewno! I było naprawdę całkiem
swobodnie, a przecież o to właśnie chodzi, prawda?
*****************
*oczami Ax *
Masz tak czasem, że kładziesz się wieczorem, zamykasz oczy,
a po pięciu minutach dzwoni budzik i okazuje się, że jest już poranek?
Ja tak miałam dzisiaj.
Po porannej toalecie, już ubrana, zeszłam na śniadanie. Po
kuchni krzątała się uśmiechnięta od ucha do ucha Nolee.
- Dzień dobry siostrzyczko! – przywitała mnie śpiewnie.
- Hej. – uśmiechnęłam się porozumiewawczo – Widzę, że randka
się udała.
- Yhyyyy. – zamruczała Nol – Było… fajnie.
- Tylko fajnie? – złapałam za jedną z przygotowanych przez
nią kanapek. Skoro jest taka szczęśliwa, to pewnie nie zauważy, że podjadam jej
jedzenie.
- Szału nie było, ale było fajnie w znaczeniu… bardzo
fajnie. – uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Dowiem się w końcu kto to? – dopytywałam, pochłaniając
kanapkę.
- Zrozum nie chcę jeszcze o tym mówić, bo… - zmarszczyła
brwi – bo… bo to bardzo świeże, wiesz
dopiero pierwsza randka… kto wie co z tego wyjdzie.
- Okej, rozumiem.
Szkoda, jestem mega ciekawa, kto to! No ale niech jej
będzie, nie chce mówić, to nie.
Mam nadzieję, że koleś jest tego wart.
***
Koło 2pm weszłam na tyły sklepu. Zdejmując kurtkę udałam się
do szatni pracowników. Stanęłam przy swojej szafce, otworzyłam ją i już miałam
wyciągać moją służbową koszulę, gdy zobaczyłam, że coś na niej leży.
To jakieś żarty?
Podniosłam pakunek. Wyglądał jak prezencik. Zdjęłam z niego wstążeczkę, a następnie zerwałam z niego czerwoną bibułkę, w którą był obwinięty. Moim oczom ukazało się opakowanie Kinder Czekolady z małą naklejoną karteczką. Spojrzałam na napis:
To jakieś żarty?
Podniosłam pakunek. Wyglądał jak prezencik. Zdjęłam z niego wstążeczkę, a następnie zerwałam z niego czerwoną bibułkę, w którą był obwinięty. Moim oczom ukazało się opakowanie Kinder Czekolady z małą naklejoną karteczką. Spojrzałam na napis:
Wiem, że mnie nie lubisz, ale to nie znaczy, że ja nie lubię Ciebie!PS Nie, nie włamałem się do twojej szafki, znam do niej kod i toTy sama mi go podałaś. (mówię to na wypadek gdybyś tego nie pamiętała)
xo xo
K.
Na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. Kieran naprawdę jest
najkochańszym człowiekiem jakiego świat widział. Otworzyłam opakowanie i od
razu wpakowałam do ust jeden z batoników.
Nie chce mi się wierzyć w to, co wiem.
Może naprawdę powinnam dać mu szansę się wytłumaczyć?
******
*oczami Nolee *
Już miałam się kłaść kiedy zadzwonił mój telefon. Trochę się
zirytowałam, ale kiedy zobaczyłam JEGO IMIĘ na ekranie, przeszła mi wszelka
złość.
- Halo?
- Cześć młoda. Przeszkadzam?
- Coś ty! Chciałeś coś?
- Pisałaś, że namalowałaś dla mnie herb Arsenalu. Mogę wpaść
jutro koło dwunastej go wziąć?
- Nie, wtedy jestem w szkole. Ale może spotkamy się
wieczorem o…
- O innej godzinie chyba nie mam czasu…
-Hmmm. Trudno. Jak
bardzo ci zależy to możesz przyjść, Ax będzie wtedy w domu.
- Ax będzie w domu?
- Tak. Raczej ci go da, no nie?
- Ta, jasne, dzięki. Narka, Nolz.
- Poczekaj!
- No?
Nie wierzę, że to robię, ale to moja szansa.
- A może byśmy gdzieś wyskoczyli w najbliższym czasie czy…
- Eeee, jeszcze napiszę. Narka.
I skończył rozmowę. Tak nagle. Nie mogę rozgryźć tego chłopaka…
***
Właśnie wychodziłam do pracy. Kiedy zbliżyłam się do drzwi,
ktoś do nich zapukał. Uchyliłam je i za progiem zobaczyłam Kierana. Bardzo mnie
zaskoczył tą wizytą:
- Co ty tu robisz?
- Wpuść mnie, Ax – rozkazał – nie będziemy rozmawiać przez
próg.
- Ale…
Chciałam zaprotestować, ale na nic się to zdało. Kieran
gwałtownym ruchem pchnął drzwi, a ja zdążyłam jedynie odskoczyć. Wszedł do
środka i zastawiając drzwi wejściowe własnym ciałem, zapytał:
- Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?!
- Nie wiem, o czym…
- AIDEEN, PRZESTAŃ UDAWAĆ GŁUPIĄ, OD DWÓCH TYGODNI ZE MNĄ
NIE ROZMAWIASZ, ODRZUCASZ MOJE TELEFONY, NIE ODPISUJESZ MI NA FEJSIE, NIE
PALISZ W OGRÓDKU!!! DO TEGO KIEROWNIK
POWIEDZIAŁ MI, ŻE MUSIAŁ PRZESTAWIĆ CI GODZINY PRACY! NIE JESTEM IDIOTĄ, WIEM,
ŻE COŚ JEST NIE TAK. POWIEDZ O CO CHODZI!!
- Kieran… - zaczęłam powoli - … ja wiem o… wiem o rozprawach.
- Rozprawach? -
powtórzył cicho.
- Tak, a teraz pozwól mi wyjść. – powiedziałam stanowczo
– Nie możesz mnie tu przetrzymywać.
- Przetrzymywać? Co to za słowo? Teraz masz mnie za
kryminalistę?
- Tak, mam cię za kryminalistę! – nie wytrzymałam – A co niby mam o tobie myśleć?!
- NIE WIESZ CO MASZ MYŚLEĆ? – zirytował się – Wydawało mi się,
że się znamy! Że jesteśmy przyjaciółmi!
- Też mi się tak wydawało.
- Pozwól mi wyjaśnić. – powiedział z naciskiem.
- Nie wiem co miałbyś mi wyjaśniać. To co powiedział mi
Matt, o tych wszystkich rozprawach, jest
dla mnie jasne.
- Poczekaj… Matt ci to powiedział? Ty sobie tego nie
przypomniałaś, tylko ON ci to powiedział? – widziałam jak twarz Kierana tężeje.
- Ta… - skinęłam głową niepewnie.
- ZAJEBIĘ SKURWIELA! – Kieran uderzył z całej siły pięścią w
ścianę, tak, że aż podskoczyłam. – PIERDOLONY SZMACIARZ!
- Kieran, wypuść mnie. – szepnęłam. – I błagam, wyjdź.
Zaczynam się ciebie bać.
- Nigdy bym ci nic nie zrobił. –wypowiedział te słowa bardzo pewnie.
- A Mattowi? – spojrzałam na niego.
Kieran uciekł wzrokiem.
- Wyjdź. – powiedziałam twardo.
- Lepiej dla niego, żebym go w najbliższym czasie nie
spotkał. – dodał Gibsy na odchodnym.
Kim był ten chłopak, który przed chwilą wyszedł?
Zastanawiałam się, czy zawsze taki był, czy to ja zaczęłam
inaczej na niego patrzeć po tym, czego dowiedziałam się od Matta.
Oczywiście, że był. Zwyczajnie nie miałam okazji widzieć go
zdenerwowanego. A to, że to od Matta dowiedziałam się o rozprawach, bardzo go
zezłościło. Ale nie czułam się zaskoczona jego reakcją. Coś w środku
podpowiadało mi, że to nic zaskakującego.
Najdziwniejsze jest to, że ja w gruncie rzeczy ucieszyłam
się na widok Gibsy’ego. 2 tygodnie. Tęskniłam za nim. I wcale się go nie bałam.
Ani przez moment. Ani przez sekundę. Powiedziałam to tylko po to, żeby
przekonać go do wyjścia. Ale czy ja na pewno chciałam, żeby wyszedł…?
***
Siedziałam na stołku za kasą i się nudziłam. Nagle poczułam
w kieszeni wibrację. Wyciągnęłam telefon i przeczytałam wiadomość:
Przepraszam, że cię przestraszyłem. :( Nie chciałem :( Chciałbym po prostu, żebyś dała mi szansę się wytłumaczyć. K. xoxo
Postanowiłam.
Muszę dać mu szansę. On, jak mało kto, na to zasługuje.
Tak. Pójdę do niego zaraz po pracy.
Muszę dać mu szansę. On, jak mało kto, na to zasługuje.
Tak. Pójdę do niego zaraz po pracy.
_____________________________________________________________________________
OD AUTORKI: Mam nadzieję, że taki obrót sprawy Was zadowala :D Tak, Kieran dostanie szansę, żeby się wytłuczaczyć :) Piszcie, komentujcie, zgłaszajcie swoje uwagi.
Em.