piątek, 11 stycznia 2013

03. I have lost myself and I am nowhere to be found

Soundtrack Breathe Me



Ze snu wyrwał mnie nagły hałas.

Otworzyłam oczy i  lekko podniosłam głowę. Okazało się, że do mojego pokoju wpadło trzech młodych mężczyzn. Dobrze zbudowanych mężczyzn. Powiedziałabym – osiłków.

O mój Boże.
Czego oni chcą?!

W pierwszym momencie obleciał mnie strach. Bałam się, że zostanę obrabowana w szpitalu. Chociaż z drugiej strony przypomniałam sobie – żeby zostać okradzionym trzeba coś mieć, a ja przecież nie mam nic. Ale nawet gdyby cokolwiek zginęło, to co?  Nie wiem nawet jak się nazywam, kto przyjął mnie ode mnie zeznania? 

W tym czasie mężczyźni  spojrzeli w moją stronę.

A jeśli mnie zgwałcą?

Ktoś powinien mnie pilnować, do cholery! Jestem w szpitalu!

Strach przejął cały mój umysł. Kiedy próbowałam wymyślić jakikolwiek sposób obrony, jeden z mężczyzn, mulat, jedyny ciemnoskóry w tym towarzystwie, przyjrzał mi się i ze zlęknioną twarzą powiedział:

- O żesz kurwa, Ax, to ty? Aleś się urządziła! Dziewczyno! Wyglądasz jak zombie!

Nie odpowiedziałam, bo moje myśli odpłynęły do jednego słowa, którego mężczyzna użył.

Ax? 
AX? 
Tak się nazywam?  To moje imię czy nazwisko? A może to pomyłka. Ax? Co to za imię, nie mogę się przecież tak nazywać. Ax? A może to skrót? Ale od czego? Alex?

W tym momencie do pokoju wpadła pielęgniarka.  Oburzona, spojrzała na trójkę gości i krzyknęła:

- KTO PANÓW TU WPUŚCIŁ?!
- Eee… - zaczął ciemnoskóry – Pani…
- JA NIKOGO NIE WPUSZCZAŁAM! – zdenerwowała się pielęgniarka.
- Nie, nie. Nie dała mi pani dokończyć. – tłumaczył mężczyzna – Chciałem powiedzieć, że pani z nami rozmawiała przez telefon. Dzwoniliśmy do szpitala z zapytaniem czy leży tu nasza przyjaciółka, a jak się pani dopytała, że jesteśmy kibicami Arsenalu to kazała nam przyjechać, więc przyjechaliśmy jak najszybciej.

Przyjaciółka? On powiedział „przyjaciółka”? Popatrzałam jeszcze raz na moich gości. To chyba jednak pomyłka…

Kiedy ja rozmyślałam, wyraz twarzy pielęgniarki złagodniał. Odpowiedziała jedynie:

- Ach, no tak, rzeczywiście! Niemniej nie powinni tu panowie wchodzić bez niczyjej zgody!
- Przepraszamy, ale sama pani rozumie, bardzo się przejęliśmy. Ech… źle nam idzie ta rozmowa. Wydaje mi się, że powinniśmy się przedstawić. Ja nazywam się William Doyle. A to dwóch moich przyjaciół –  wskazał na rudzielca – Evan Moff i – wskazał na szatyna – Kieran Wheeler. Przyjechaliśmy najszybciej jak mogliśmy. Co z nią?
- Czyli panowie rozpoznają tę dziewczynę?
- Tak, jak najbardziej. – odpowiedział szybko mulat.

Rozpoznają… To znaczy, że ja JESTEM ich przyjaciółką. 
Naprawdę takich mam przyjaciół? 
TAKICH? 
Boże jedyny,  kim ja jestem?!

- Widzą panowie – zaczęła pielęgniarka – z powodu silnego urazu głowy…
- Zwariowała?! – poderwał się rudy – Wygląda całkiem normalnie, tylko trochę obita…

Zachichotałam, co spowodowało szerokie uśmiechy na twarzach mężczyzn.

- Nie, oczywiście, że nie – uspokoiła siostra oddziałowa – Ale niestety ma problemy z pamięcią…
- Ma amnezję?! Ale jazda! – znowu wyrwało się rudemu.
- PANIE MOFF TO JEST POWAŻNA SPRAWA. – usadziła go pielęgniarka. – Pacjentka ma problemy z pamięcią, nie może sobie przypomnieć wielu podstawowych informacji i prosiłabym o nie, gdyż sami panowie rozumieją, oprócz przyczyn czysto instytucjonalnych, trzeba również poinformować rodzinę. Chyba że panowie już to zrobili?
- Eeee… - odpowiedziały jej pomruki.
- Rozumiem. Więc…

Kiedy kobieta tłumaczyła mężczyznom sytuację, oni co jakiś czas niepewnie zerkali w moją stronę, jakby szukając u mnie potwierdzenia czy aby na pewno ona mówi poważnie.

- Jasne, jasne – mulat pokiwał głową ze zrozumieniem – myślę, że Kieran poda pani wszystko, czego pani potrzebuje.
- Och, to dobrze. – odetchnęła pielęgniarka, podając szatynowi kwestionariusz – Proszę zatem to wypisać.  – chłopak od razu zaczął wypełniać kartę.
- A czy możemy na chwilę zostać tu z pacjentką? – zapytał ciemnoskóry.
- Och… cóż… no dobrze, ale nie zbyt długo. – wzięła kartę od brązowowłosego – Dziękuję panu. 

Kiedy pielęgniarka wyszła, trójka mężczyzn podeszła do mojego łóżka, stając po jego prawej stronie w następującej kolejności: szatyn, mulat i rudy. Pierwszy odezwał się ten na końcu.

- Ale ty tak na poważnie?
- Na poważnie co? – nie zrozumiałam pytania.
- Nooo… - ciemnoskóry pochylił się w moją stronę i wyszeptał – no serio nie pamiętasz? Czy to taki wał, bo prowadziłaś pod wpływem?
- Billy, Moff, pokur… pogięło was? – oburzył się szatyn. –  Wystarczy na nią popatrzeć! Nie widzicie w jakim jest stanie?

Jego głos brzmiał bardzo znajomo. ZNAM TEN GŁOS! ZNAAM!!!
On był jedyną osobą, która, jak mi się wydawało, mogła mieć jakiś udział w mojej przeszłości.

- Wheeler, luzuj gacie, chcieliśmy wiedzieć na czym stoimy. – tłumaczył mulat, zwany Billym.
- Lepiej powiedz, jak się czujesz, Ax. – zwrócił się do mnie Kieran.

Jednak moja głowa zakodowała znowu tylko jedno słowo z całej wypowiedzi. To, które najbardziej mnie interesowało.

 AX.

- Ax?

Chłopacy popatrzyli najpierw po sobie, a później na mnie, nie wiedząc co powiedzieć. Postanowiłam zapytać wprost.

- Powiedźcie mi.  Ax to moje imię? Nazwisko? Co to znaczy?
- Ax to… - zaczął terapeutycznym tonem Kieran – Ax to twoje inicjały. To ksywka od inicjałów.
- A nazywam się…?
- Osz, kurwa, jest poważnie… - mruknął rudy.
- Nazywasz się Aideen Xavier. – odpowiedział mi Kieran.

Aideen Xavier. Aideen. Ax. To  bardzo dziwne uczucie, kiedy to ktoś mówi ci jak się nazywasz. Aideen. Nawet mi się podoba. To całkiem ładne imię. Aideen. Ale… Nawet czuję się Aideen. To znaczy mam jakieś takie ciepłe uczucia do tego imienia, mam jakby poczucie jedności. Wydaje się jakby trochę było moje, a trochę nie. Aideen. Co za dziwne uczucie…

-Halooo.  Jesteś jeszcze z nami?
- Przepraszam was, zamyśliłam się.
- A nas pamiętasz? – zagadnął ciemnoskóry– Jak się nazywamy?
- Yy… To znaczy…. Wiem, bo… bo się przedstawiliście…
- Ale tak ten, to nie? – posmutniał rudy i wskazał na siebie – Moff – na mulata– Billy – i na brązowowłosego – Gibsy?  Nic ci to nie mówi?  Nic a nic?

Nie chciałam mówić wprost, by nie zrobić im przykrości. Z tej trudnej sytuacji wyratowały mnie otwierające się drzwi. Do pokoju wpadła ładna, szczupła kobieta o czarnych włosach, w średnim wieku. Nie wiem czy to siła pamięci, czy siła oczywistości sytuacji, ale od razu wiedziałam, że to moja matka.

- Aideen, kochanie! – wtedy zauważyła  moich kumpli – A kto tu wpuścił tych kiboli?! Wynocha mi stąd!
- Psze pani, proszę wyluzować… - westchnął Moff.
- Nie zwracaj się tak do mnie, łobuzie łysy!
- On jest rudy. – zauważyłam błyskotliwie, co na chwilę rozładowało sytuację. Nie wiem czemu, ale jakoś tak odruchowo obroniłam Moffa. Poczułam, że tak muszę postąpić. Że zawsze tak robię…
- Pani Xavier, przyszliśmy tu, bo szukaliśmy Aideen i zadzwoniliśmy do tego szpitala, no i te fakty co je znali, to się mniej więcej zgadzało, więc  musieliśmy sprawdzić  czy Aideen to …eee … Aideen. – próbował uspokoić moją matkę Gibsy – To dzięki nam poinformowano panią, że ona jest w szpitalu. Spokojnie. Już wychodzimy.
- Tak, już to wiem, dziękuję ci Kieran za podanie informacji pielęgniarce. Ale teraz proszę wyprowadź stąd tych…. tych… twoich kolegów, zanim stracę do ciebie resztki jakiegokolwiek szacunku.
- Chłopaki idziemy. – Gibsy machnął głową na kumpli, poczym spojrzał na mnie i powiedział – jeszcze przyjdziemy. Do zobaczenia.
- Bye. – odpowiedziałam cicho i się uśmiechnęłam.

W drzwiach chłopaki wyminęli się z pielęgniarką. W tym czasie z mojej mamy wylewał się potok słów.

- Kotku, nic się nie martw. Słyszałam o twoich problemach, ale poradzimy sobie z tym. – uśmiechnęła się miło. Jakby zbyt miło… -  Zaraz przyjedzie tata, Nolee… Nolee to twoja siostra  i Matt, twój narzeczony córciu, bo oni teraz pojechali na oględziny twojego auta i…
- Przepraszam, że wejdę w słowo, ale wolałabym żeby nikt więcej już nie odwiedzał pacjentki. To i tak dużo jak na jeden dzień. Ona się niedawno wybudziła. Proszę szanować jej zdrowie.  
- No tak, odwiedziny tych kiboli… pomyśleć, że przez nich nie mogą teraz do ciebie przyjść najbliższe osoby… - westchnęła głośno matka – No nic, to odwiedzą cię jutro, albo pojutrze. I powiem ci jeszcze, że jeżeli będziesz się czuła dobrze, to zabierzemy cię na rekonwalescencję do domu. Już się dogadałam z Mattem, na razie nie wrócisz z nim na George’s Road, to znaczy tam wynajmujecie swoje mieszkanko. No więc tam nie wrócisz, na razie wezmę cię do nas, do twojego domu rodzinnego na Springdale. Tam sobie wypoczniesz.
- Mamo, przepraszam, ale… ale chciałabym się przespać, jestem bardzo zmęczona.
- No jasne słoneczko, jak mówiłam, wpadniemy pojutrze całą rodzinką. No to ja będę lecieć.
- Przepraszam – znowu wtrąciła się pielęgniarka – czy mogę pani zadać jedno ważne pytanie?
- Oczywiście. – skinęła głową mama.
- Pani córkę przywieziono tu wczoraj rano. Teraz mamy już późne popołudnie. To ponad doba. Dlaczego nie zainteresowali się państwo zniknięciem córki? Przecież zawsze najpierw reaguje rodzina, nie koledzy… z całym szacunkiem oczywiście.

Moja matka zrobiła dziwną minę. To pytanie zbiło ją z tropu. Zupełnie się go nie spodziewała. Ale pielęgniarka ma rację! Dlaczego nikt nie zgłosił mojego zaginięcia?! Dlaczego nikt się nie zainteresował gdzie przez ten czas jestem?!

- Yyy… moja córka prowadziła dotąd dość specyficzny tryb życia. Ale ostatnio próbowała z nim zerwać! – dopowiedziała patrząc na mnie, po czym zwróciła się do siostry oddziałowej – Wie pani, może wyjdziemy na korytarz i pani opowiem, tak mniej więcej… Aideen chciała się zdrzemnąć… - znowu spojrzała na mnie – No to, kochanie, do zobaczenia. Papa, słonko.

No i wyszły.

To wszystko wprowadziło zamęt w mojej głowie.

Moi przyjaciele są określani „kibole”.  Co więcej, faktycznie tak wyglądają. Ale oni mnie aż tak nie zaskoczyli. To znaczy to dziwne, gdy ktoś przychodzi i mówi ci, że się przyjaźnicie, ale kiedy zaczęli ze mną rozmowę, faktycznie poczułam z nimi jakąś więź. Przede wszystkim z Kieranem. On wydawał mi się najbardziej znajomy. I wychodzi na to, że on zna mnie najlepiej. Wydawał się najbardziej zaangażowany. No i moja matka chyba dobrze go zna. Przez moment nawet myślałam, że może jest moim chłopakiem… Ale mama wspomniała o moim narzeczonym…

 Właśnie.

Mama.

Ona wprowadziła najwięcej zamętu.

Owszem, od razu wiedziałam, że jest moją matką, ale ta cała rozmowa z nią wydała się co najmniej dziwna. Taka dla mnie była słodka. Nie mam poczucia, że byłam z rodziną w bliskich kontaktach… No i jeszcze ten narzeczony.
Biedny.

Mam nadzieję, że niedługo cała ta amnezja pourazowa minie, bo będzie mi strasznie głupio, kiedy jutro podczas odwiedzin okaże się, że ktoś za kogo mam wyjść jest mi kompletnie obcy.
Z drugiej strony to dziwne, bo miałam poczucie pewności, że mam chłopaka, ale narzeczonego?... to zupełnie co innego…
No i jeszcze ostatnie słowa mojej matki, że prowadzę „specyficzny tryb życia”, dlatego mnie nie szukali. Specyficzny tryb życia? Jak mam to rozumieć? Dużo podróżuję czy co?
Nic z tego wszystkiego nie rozumiem.

Nic a nic.

Chcę moją pamięć z powrotem! 

20 komentarzy:

  1. GIt!! Zawsze czytam z zainteresowaniem, pisz dalej i dawaj znać na pingerze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz ciekawiej, coraz ciekawiej :) Czekam na dalsze części oczywiście :)\lmp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówisz "ciekawiej" a ja Ci mówię, że to początek dopiero ;)

      Usuń
  3. Ciekawe te imię wybrałaś :) podoba mi się, czekam co będzie dalej :)
    Lexi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Aideen" to imię pochodzienia CELTYCKIEGO xD

      Usuń
  4. Zapraszam na nowośc na gunner-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozkręca się :D Jestem mega ciekawa co się wydarzy dalej z przyjaciółmi rodziną i pewnie wszystko obróci się o 180 stopni i będą same zawirowania, ale to wspaniale :P
    Słodziak-z-niego

    OdpowiedzUsuń
  6. Może i będą zawirowania, może i będą obroty, a może i piruety...

    :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział: http://because-i-love-you-blogstory.blogspot.com/2013/01/rozdzia-5v.html

    OdpowiedzUsuń
  8. To musi być strasznie dziwne uczucie, czytać książkę, którą się zna, ale za nic nie można przypomnieć sobie jej treści, hmm... Ale imię interesujące :) Czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam ten rozdział i zapowiada się ciekawie. Przyznam szczerze, że czytajac miałam podobne odczucie, że to Kieran może byc nawet jej chłopakiem. A tu proszę.... Ma jakiegoś narzeczonego. To na pewno dziwne odczucie słuchać o sobie tego wszystkiego ' po raz pierwszy' Poinformuj mnie o kolejnym

    P.S. - Zapraszam na prolog na nowym blogu: http://hold-me-love-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki a komentarz. :D Jasne, będę informować ;) I już lecę zerknąć na nowość ;)

      Usuń
  10. Kieran... intryguje mnie ten facet!

    OdpowiedzUsuń
  11. Booooski odcinek :D I taki długi <3 Chce jeszcze:P

    OdpowiedzUsuń