- Gibsy, śpisz? – mruczę zaspana i rozchylam powieki.
I w tym momencie dostrzegam, że przecież leżę w moim łóżku z
Mattem! W popłochu zaczęłam przyglądać się jego twarzy, ale na szczęście nie
słyszał. Spał w najlepsze.
O mój Boże!
Omal nie popełniłam
największego błędu świata!
Jak dobrze, że Matthiew tak twardo śpi!
To wszystko przez ten sen! Co to za idiotyzm, spać w łóżku
ze swoim facetem i śnić o spaniu z przyjacielem! Moja wyobraźnia płata mi
niezłe psikusy. Już wolę żeby serwowała mi jakieś flashbacki.
Niby nic takiego mi się nie śniło, zwykłe spanie w jednym
łóżku, ale… jednak była w tym jakaś taka czułość, która sprawiała, że było to
jakieś takie mało… przyjacielskie.
Przecież Kieran jest jak dla mnie jak brat! Traktuję go na
równi z Nolee!
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? – mruknął Matt, powoli otwierając
oczy.
- Eee.. tak sobie na ciebie patrzałam...
- To ponoć romantyczne, kiedy się przyglądasz drugiej osobie
jak śpi. - Matthiew uśmiechnął się i
przyciągnął mnie do siebie.
Chciałam się do niego przytulić, ale kiedy się przysunęłam,
Matt uderzył mnie w gips.
- AŁA!- krzyknęłam odruchowo.
- O Boże, Aideen, przepraszam cię najmocniej, nie chciałem!
– narzeczony zerwał się z miejsca i zaczął
machać bezradnie rękami.
- Nie, okej, okej. – uspokajałam go. – Nic się nie stało. –
no dobra, skłamałam mu, trochę mnie zabolało. – Matt, sama o tym zapomniałam. Już
ok.
Usiedliśmy na łóżku.
No cóż, jeśli Matt próbował zbudować jakąkolwiek atmosferę,
to z momentem kopnięcia, poszła się bujać.
Przez chwilę siedzieliśmy patrząc
przed siebie. Nie wiedzieliśmy czym mielibyśmy się teraz zająć.
Mój chłopak posłał mi przepraszający uśmiech. Sięgnął po
swój sweter, która sama nie wiem kiedy zdjął. Wciągnął go przez głowę:
- Będę się zbierał.
- Okej. – właściwie nie wiedziałam, czy mam to jakoś
skomentować.
- A co do… - zaczął wstając z łóżka – co do rozprawy to… Może pojadę z tobą jutro
do sądu, co? Chyba, że…
- Bądź tu o czternastej.
- To do zobaczenia. – podszedł i cmoknął mnie w policzek na
pożegnanie.
Uśmiechnęłam się do drzwi, które się za nim zamknęły.
Moment…
Kto mu powiedział o rozprawie?!
***
Nigdy w życiu moje nogi nie trzęsły się tak bardzo. Jadąc z
Mattem do sądu, czułam, że wpadam w stan jakiejś paniki. Mimo że powtarzał mi („I mówię ci to jako
przyszły prawnik, Aideen!” –Matt), że zaświadczenie od neurologa właściwie
zwalnia mnie z wszelkich wyjaśnień, to jednak. Heloł. To jest sąd.
Kto byłby spokojny i opanowany w takim momencie?!
Kto byłby spokojny i opanowany w takim momencie?!
Sama rozprawa minęła mi jak z bicza strzelił. Właściwie nie wiem, kiedy się skończyła. Hop siup, zaświadczenie i bum. To tyle. Dostałam tylko jakiś tam mandat i tyle. No może nie jakiś, w końcu muszę go zapłacić, ale bałam się, że kara będzie wyższa.
Wyszłam z sali w towarzystwie Matta. Ku mojemu zaskoczeniu,
na ławce w holu siedzieli, jak gdyby nigdy nic, Gibsy, Billy i Moff. Na mój
widok poderwali się ze swoich miejsc.
- A co wy tu robicie?
Zadałam to pytanie jednocześnie z Mattem. Tyle że w mojej
wersji mogło równie dobrze brzmieć „A co wy robicie, kochani?”, a w wersji
Matta: „co wy tu kurwa robicie?”.
- Jak to co robimy? – rozłożył ręce Billy – Czekamy na wynik
twojej rozprawy!
Jacy oni są kochani! Moją reakcją nie mogło być nic innego
niż ciepły uśmiech. Krótko streściłam im
przebieg rozprawy oraz jej wynik. Twarze moich przyjaciół przyozdobiła radość.
- Ufff! To zajebiste nowiny! – sapnął Moff.
- A jeśli nie masz na razie kaski na mandat, to nic się nie
martw. My z chłopakami się złożymy. – zaproponował Kieran – A oddasz nam, jak
już wrócisz do pracy.
Na te słowa oburzył się Matt:
- Absolutnie n…
Ale ja nie zważałam na to co mówi i weszłam mu w słowo:
- DZIĘKI CHŁOPAKI! Wielkie dzięki!... Ale… - zmarszczyłam
brwi – Dobra, to będzie głupie pytanie, ale gdzie ja właściwie pracuję?
- Dlaczego zaraz głupie? – pokręcił głową Moff – Przecież
wiemy, że masz dziurki w mózgu.– mimo przykrej prawdy zawartej w tym
stwierdzeniu, nie mogłam inaczej na to zareagować, jak tylko wybuchnąć
śmiechem.
- Pracujemy w sklepie odzieżowym. – uśmiechnął się Gibsy.
- Razem? – dopytywałam.
- Tak. A Moff to też czasami tam pracuje, ale on tylko
dorywczo.
- Tiaa.. ale ja to już chyba nie pracuję, bo przecież nie
zaniosłam żadnego zwolnienia, ani nic, nie miałam do tego głowy zupełnie…
- Spokojnie, Ax, nic się nie martw. Załatwiłem to. –
uspokajał mnie Kieran – O wszystkim poinformowałem szefa. Sprawdziłem też, że
gips na nodze z reguły ma się od 4-6 tygodni, więc sprowadzili tam jakąś laskę
na zastępstwo, ale to jakaś kompletna fajtłapa, więc twoja posada jest raczej
niezagrożona.
- Dzięki Gibsy! – rzuciłam się mu na szyję, co wywołało
skwaszoną minę stojącego obok Matta.
- No to co? Piweczko? – wtrącił Moff.
- Chętnie! – odpowiedziałam bez namysłu.
- Aideen, kochanie, mieliśmy iść na obiad i do kina… -
przypomniał mi Matthiew pretensjonalnym tonem.
- Ojej, rzeczywiście. – klepnęłam się w czoło, poczym
zaczęłam je masować, bo sama sobie sprawiłam ból – Przepraszam was, chłopaki,
obiecałam to Mattowi, bo nie widziałam, że przyjdziecie. Może innym razem…
- Nie no, jasne,
jasne, to my tu wyskoczyliśmy nieplanowani… - mruknął smutno Billy.
- Nie wierzę, że wolisz iść na obiad z tym nudziarzem, niż z
nami na piwko. – obruszył się Moff, za co od razu dostał z bara od Gibsy’ego.
Pożegnałam się z chłopakami, a Matt chwycił mnie pod ramię,
jakbym była jego własnością i właściwie wyprowadził mnie z budynku sądu siłą. Spoko,
rozumiem, że to był taki pokaz siły, ale cholera, ja nie jestem przedmiotem!
Naprawdę chciałam spędzać czas z Mattem, ale nie chciałam rezygnować ze
spotkania z chłopakami, więc gdy tylko znalazłam się w samochodzie, od razu
wyciągnęłam telefon i napisałam do Kierana:
„Nie chciałam tego proponować w obecności Matta, bo zdechłby ze złości – Co powiecie na twój ogródek, jutro o 8pm? xoxo Ax”
„Heh. Konspiracja w stylu <<starej Ax>>. Mówimy bardzo głośne TAK! xoxo”
***
Matt zabrał mnie do naprawdę ładnej restauracji. Podobała mi
się. Skórzane wygodne fotele, do tego stoły z ciemnego drewna. Kelner latał
przy nas tak, jakby od tego zależało jego życie. Zamówiliśmy makaron o jakiejś
„fifarafa” nazwie. Muszę przyznać – naprawdę udał się Mattowi ten lunch. Początkowo
atmosfera nie była zbyt cudowna, bo próbowałam podpytać Matthiew kto
poinformował go o rozprawie, ale on był przekonany, że to ja mu o niej
wspomniałam, więc nie drążyłam tematu.
Kiedy szliśmy objęci przez parking, przypomniała mi się
jedna rzecz, którą chciałam zrobić.
- O kurczę, Matt, musimy wrócić!
- Ale moje auto stoi tu blisko. Zapomniałaś czegoś z
restauracji? Mam tam iść? – spojrzał na
mnie pytająco.
- Nie. Eee… To znaczy… Chciałam kupić papierosy. –
westchnęłam.
- Papierosy? Kochanie, to niezdrowe. – Matthiew przybrał
terapeutyczny ton.
- Ale… ale…
W tym momencie przypomniał mi się mój niedawny sen, w którym
o coś prosiłam Matta. Postanowiłam wypróbować zastosowaną tam technikę.
Podeszłam bliżej do chłopaka i złapałam go za szyję obiema dłońmi. Spojrzałam
mu w oczy, robiąc słodką minę i poprosiłam:
- Ale Matt, proszę cię bardzo, bardzo, bardzo.
- Aideen… - pokręcił głową niepewnie.
- Mattie, proszę cię, noo, obiecuję, nie będę dużo palić. Może
nawet rzucę! – widziałam jak jego wyraz twarzy zmienia się z każdym moim słowem
– Ale teraz w tym stresującym czasie
naprawdę jest mi to potrzebne. Tyle nowych, ale przecież starych informacji. Informacji
o mnie! Czasami się w tym wszystkim gubię… Muszę mieć coś, co mnie odpręży.
- Ale… Aideen… Ech, no dobrze. Masz tu klucze do samochodu,
wsiądź i poczekaj, polecę po te papierosy.
- Dziękuję. – cmoknęłam go – Matt jesteś najwspanialszym
chłopakiem na świecie!
Mój narzeczony odwrócił się i pobiegł do pobliskiego
sklepiku. A ja, wsiadając do auta, myślałam: „Kurczę, to zadziałało!
Zadziałało! Mogę go skłonić do wszystkiego!”
***
Następnym punktem
naszej wycieczki było kino. Usiedliśmy w kącie sali, zaopatrzeni w paczki
popcornu i colę. Matt był podekscytowanym tym filmem, od razu zauważyłam, że
bardzo chciał go obejrzeć, aż go nosiło na tym fotelu. Nie mógł się doczekać
początku seansu. W końcu rozsiadł się wygodnie, objął mnie ramieniem i wbił
wzrok w srebrny ekran.
Po 20 minutach projekcji byłam przekonana, że widziałam już
tę produkcję. Pochyliłam się do mojego chłopaka i szepnęłam mu do ucha:
- Matt, nie chcę ci psuć zabawy, ale ja już chyba widziałam
ten film.
- Aideen, kochanie, on jest na ekranach od kilku, może
kilkunastu dni, nie byliśmy w kinie w tym czasie.
No tak. Musiałam coś pomylić.
Wróciłam do śledzenia wydarzeń na ekranie. Jednak z
kolejnymi minutami nabierałam coraz to większej pewności, że ten film jest mi
znany. W końcu, w połowie projekcji do głowy wpadło mi króciutkie wspomnienie –
siedzę w pełnej sali kinowej, obok mnie Gibsy i Moff, zaśmiewamy się z jakiegoś
żartu i rzucamy w siebie popcornem…
Oczywiście, że widziałam ten film! Wiedziałam!
Już chciałam się podzielić moim odkryciem z Mattem, kiedy
dotarło do mnie, że on najwyraźniej nie wie o moim wypadzie do kina z kumplami.
Więc może lepiej, żeby dalej o tym nie wiedział.
- Matt, masz rację. Teraz jak tak patrzę, to na pewno
pomyliłam ten film z jakimś innym. – postanowiłam się wytłumaczyć.
Po tym wyznaniu, mój chłopak spojrzał na mnie z pobłażliwym
(!!!) uśmiechem. Świetnie. Wyszłam na
idiotkę. Ta jego mina, tak mnie zirytowała, że aż miałam ochotę wygarnąć mu, że
jednak nie, że to chłopcy zabrali mnie na premierę tego filmu, ale w porę się
opanowałam. Z jakiś przyczyn „poprzednia ja” mu o tym nie powiedziała. Niech
tak zostanie.
Postanowiłam, że grzecznie wysiedzę do końca.
Po seansie Matthiew zaproponował, żebyśmy na chwilkę
pojechali do naszego mieszkania na George’s Road. Zgodziłam się, bo i czemu
miałam się nie zgodzić.
I nie pożałowałam.
ZUPEŁNIE nie spodziewałam się tego, co tam zobaczyłam!
Kiedy przekroczyłam próg i zapaliłam światło, moim oczom
ukazał się salon. Ale co tam się działo! Sofa i szklany stolik obsypane były
płatkami róż. Na tym ostatnim stała butelka czerwonego wina i dwa smukłe
kieliszki. Przez pierwsze pięć minut patrzyłam na tą scenerię z rozdziawioną
buzią, aż w końcu ocknęłam się, odwróciłam się do narzeczonego i westchnęłam:
- Mattie… To takie piękne!
- Usiądź sobie. –uśmiechnął się i wskazał na sofę.
Pokuśtykałam na kanapę, a Matthiew poszedł do kuchni
otworzyć wino. Kiedy ja głaskałam płatki róż leżące obok mnie na sofie, Matt wrócił
z otwartą butelką i zabrał się za napełnianie kieliszków. Z uśmiechem podał mi
moją lampkę pełną czerwonego płynu. Gdy napełnił swój kieliszek, odłożył
butelkę i wzniósł toast. Upiliśmy trochę wina, a muszę przyznać , było bardzo
dobre. Mój chłopak uśmiechnął się do mnie nieśmiało i zapytał:
- Podoba ci się?
- Mattie, to wszystko jest takie wspaniałe! Wino, płatki
róż… to wszystko jest takie romantyczne-erotyczne!
-Och, ee – speszył się – Ja nie chciałem, żebyś to tak
odebrała…
- Przecież to oczywiste. – wtrąciłam.
- Ale ja...
- Ale ja – znowu mu przerwałam uśmiechając się zalotnie –
nie powiedziałam, że to coś złego…
- Nie?
Przysunęłam się i pocałowałam go. Matt najpierw nieśmiało
oddał mi pocałunek, ale później nabrał pewności. Objął mnie czule, jedną rękę
trzymając na moich plecach, a drugą zatapiając we włosy. Przez chwilę przeszło
mi przez myśl, że gdyby Matt nie był tak przystojny, to pewnie nie siedziałabym
z nim tutaj. Muszę to przyznać, jestem szczęściarą, mając takiego faceta.
Zaczęłam rozpinać jego koszulę, powoli, guzik po guziku.
Nagle Matt oderwał się ode mnie i powiedział:
- Aideen, ale ja nie chcę niczego przyspieszać, jeśli nie
chcesz to…
- Matt – wzięłam jego twarz w dłonie i uśmiechnęłam się
lekko – to ty mi rozpinasz koszulę, czy ja tobie?
- Heh. – zachichotał pod nosem – No tak.
- Chodź.
Wstałam z miejsca i wyciągnęłam rękę do Matta. On uśmiechnął
się, wstał i ujął moją dłoń w swoją. Odwróciłam się i kuśtykając (co raczej było
mało seksowne, ale najwyraźniej mu nie przeszkadzało) zaprowadziłam go do
sypialni…
_____________________________________________________________________________
Dreamin'
Mam na sobie sportowy
dres.
Stoję na brzegu lasu.
Chociaż nie, to
bardziej zagajnik.
Wiem, że muszę w niego
wbiec.
Jogging? Nie. To po coś innego tu jestem.
Ale jeszcze nie wiem
po co.
Wiem, że mam zadanie.
Zadanie jest proste,
muszę przebiec leśną dróżką na drugi koniec. I już.
Jednak denerwuję się.
To zadanie… mam
poczucie, że wykonuję je pierwszy raz.
Czuję jak adrenalina
krąży mi w żyłach. Jak opływa cały organizm. Adrenalina, ale i podekscytowanie.
Poprawiam bluzę,
włączam muzykę w słuchawkach i zaczynam trucht.
Biegnę wolno i
rozglądam się między drzewami.
Po kilku chwilach, w
oddali dostrzegam jakiś mężczyzn.
Czuję jak serce
podchodzi mi do gardła.
Ale biegnę dalej.
…
Jestem coraz bliżej.
Widzę ich wszystkich,
mogę ich policzyć.
Nie, moment.
Ja MAM ich policzyć.
Wszyscy ubrani są w
sportowe stroje, rozciągają się. Przyglądam się im, wyłapuję jak najwięcej
informacji.
To jakiś obóz sportowy
czy co?
W końcu jestem bardzo blisko.
Wysyłam im
przepraszający uśmiech, mówiący „ja nic nie widziałam” i biegnę dalej. Ale ten
przepraszający uśmiech to część roli, ja MIAŁAM tak zrobić.
Podczas dalszego biegu
czuję jak ciśnienie ze mnie schodzi.
Jak opada adrenalina.
Kiedy wybiegam z
zagajnika, automatycznie sięgam po telefon.
Wybieram numer Billa
Doyle’a.
Przykładam telefon do
ucha i odczekuję chwilę.
- Halo?
- Done. 20, czysto,
bez sprzętu, rozgrzewają się.
- Dzięki, Ax.
Rozłączając się,
uśmiecham się szeroko do telefonu.
______________________________________________________________________
W końcu nadrobiłam te opowiadanie! Dzieje się tu, oj dzieje. Gipsy chyba jest najbardziej spoko i jeszcze jak wygląda jak Jack... :D Czekam na dalsze części!
OdpowiedzUsuńLMP
uhuhu jaki romantyczny Matt. i tak go nie lubię, sztywniak jeden (co w kontekście tego rozdziału może zabrzmieć trochę dwuznacznie :3) ugh i sorry ale ja muszę to powiedzieć - co za pieprzony tandeciarz! róże, serio? kto tak robi, no kto? tylko bohaterowie ckliwych książek i filmów, doprawdy. ale to totalnie pasuje do jego wizerunku. bo jest taki piękny i w ogóle, to musi rżnąć romantyka, żeby tradycji stało się za dość. nienawidzę gnojka :D sorry, ale team Kierdeen. I ship it!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :3
iwillpossessyourheart
PATRZ, JESTEM NA BIEŻĄCO!
Jejcia, ale Ty Matta nie lubisz xD "musi rżnąć romantyka", hahaha, looool :D
UsuńWIDZĘ, ŻE JESTEŚ NA BIEŻĄCO ;D
Łaaaa! Super :D ale Matt... no nie podoba mi się to i tyle xD
OdpowiedzUsuńA mi się podoba, że Matt jest taki romantyczny! :P w głębi serca każda dziewczyna chce być tak traktowana. Widzę Ax znalazła sposób na Matta, niedobra! :D i co to za liczenie przeciwników, hę? :P jakaś ustawka była hehe :D spryciara. Odcinek super :) żebyś więcej miała takiej weny!
OdpowiedzUsuńZapomniałam się podpisać - Lexi :D
OdpowiedzUsuńi tak bym raczej wiedziała, że to Ty ;D
UsuńNajlepszy tekst : "Zamówiliśmy makaron o jakiejś „fifarafa” nazwie" leżę xDDDD
OdpowiedzUsuńMi jak na razie tez Matt się podoba, w sensie no nie jest taki zły, dba o nią i wgl, a czuję że tu w tym opowiadaniu każdy ma coś za uszami, więc wyróżniać tez nie ma co. Sama Ax to niezła klientka złapała dwie sroczki, tu jeden idealny, romantyczny chłopak, a z drugiej strony rozrywkowi i pełni niespodziewanych akcji kumple i... przyjaciel :D
Słodziak-z-niego
Miałam co prawda pisać rano, ale jakoś nie miałam do tego głowy.
OdpowiedzUsuńHaha Matt jest jak jakiś stalker. Haha. Wie o rozprawie mimo, że Ax mu nie mówi. Haha.
I ta dziewczyna mnie na prawdę rozwala. :D Nie dopuszcza do myśli kwesti, że ją i Kierana mogło coś łączyć tylko zastanawia sie dlaczego tak z nim spała, czemu on czeka na korytarzu w sądzie :D Słodko :D
No i wiedziałam! Oni wszyscy są kibolami. Inspirowałaś się filmem Hooligans czy jak?:D (ale bym obejrzałabym nawiasem mówiąc)
No i proszę chwila słabości z Mattem, no bo przecież jej wcale na nim nie zalezy tak mocno. No ale chlopak się postarał i oczarował ją tym kinem, obiadem i później płatkami zbóż. Nie ma co się dziwić. :D
Hooligans nie widziałam :P Ale w temacie inspiracji się nie wypowiem (narazie :P) mogę jedynie powiedzieć, że jestem trochę zaznajomiona z tematem tak kibiców, jak i kiboli :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń