Dreamin'
Idziemy na imprezę.
Ja, Moff, Danny i
Kieran.
Jesteśmy coraz bliżej
klubu. Mijamy kolejkę ludzi, która chce do niego wejść. Nie musimy się w niej
kisić, nasz kumpel jest bramkarzem.
Nagle ktoś z tłumu
wyciąga rękę i łapie Kierana za ramię. Wszyscy się obracamy, żeby zobaczyć kto
to. Widzimy drobną, ładną brunetkę,
która uśmiecha się nieśmiało.
- Cześć, Kieran. –
mówi.
Zatrzymujemy się, żeby
obejrzeć scenkę między nią a Gibsy’m. On nie odpowiada nic, obcina ją wzrokiem
od góry do dołu i unosi brew. Dziewczynie rzednie mina, ale próbuje trzymać
fason.
- Nie pamiętasz mnie?
Poznaliśmy się 3 dni temu na imprezie. – znowu próbuje się uśmiechnąć i lekko
spanikowana zerka na swoją przyjaciółkę.
- Nie pamiętam cię. –
mówi Kieran, z zaciętą miną.
- Mam na imię Kat i…
- Nie pamiętam cię. –
odpowiada jej z naciskiem Gibsy – Mam to jakoś dosadniej powiedzieć?
- Ach, więc teraz mnie
nie pamiętasz? – brunetka się irytuje – Nie pozwolę ci, żebyś mnie traktował
jak jakąś łatwą panienkę!
- Pff. – prycha
Kieran, a na jego twarz wpływa chamski uśmiech – 3 dni temu nie byłaś jakoś
specjalnie skomplikowana.
Dziewczynie opada
szczęka. Gibsy odwraca się , mija nas i odchodzi. Biegnę za nim przez kilkanaście
metrów, łapię go za ramię i odwracam przodem do siebie.
- Mogłeś ją
potraktować chociaż z odrobiną szacunku. – mówię z pretensją.
- Szacunku? – Kieran
patrzy na mnie i unosi brew –3 dni temu nie musiałem zrobić dosłownie nic, ta
laska sama wpakowała mi się do łóżka, a teraz chce zgrywać wielką damę.
- To nie było fair.
- Hahaha. – wybucha
śmiechem – Ax, akurat ty jesteś ostatnią osobą, która może mówić drugiej co w
stosunkach damsko-męskich jest fair a co nie jest.
- Jesteś skurwielem.
- Hmm. – znowu ten
chamski uśmiech – Dla ciebie też znajdzie się określenie.
Nie wytrzymuję.
Podnoszę rękę i z całej siły uderzam go w twarz. Kieran nawet się nie ruszył.
Jedynie w miejscu, gdzie moja dłoń spotkała się z jego twarzą, przyzwyczajoną
do o wiele silniejszych ciosów, pojawiło się zaróżowienie.
- Miałem na myśli
słowo „hipokrytka”. – znowu uśmiecha się wrednie – A co tobie przyszło do głowy? Zastanów się nad tym.
Dopiero teraz dopadają
do nas Moff i Danny. Rudy patrzy to na mnie, to na Kierana i pyta:
- Co się stało?
W odpowiedzi Dan,
chichocze i kręci głową:
- Daj spokój, Moff. To
pewnie gra wstępna.
- A spierdalajcie. –
odpowiadam. – Mam was dość. Wszystkich. Może moje życie byłoby lepsze, gdybym
was nie znała. – odchodzę w tłum.
_______________________________________________________________
Czuję się jakby ktoś grał ze mną w „dobry policjant; zły
policjant”. Albo jakby ktoś tu miał rozdwojenie jaźni.
Kieran.
Raz jest opiekuńczy,
raz spławia moją siostrę jak ostatni cham. Raz jest czuły, raz traktuje jakąś
dziunię jak przedmiot. Co jest z tym
chłopakiem?! Teoretycznie coraz więcej o nim wiem, a praktycznie oznacza to, że
już nic nie wiem. Sama się gubię. Im dalej brnę w przeszłość, tym bardziej
wszystko wydaje się poplątane.
Całe przedpołudnie spędziłam w łóżku. Zrobiłam przegląd
generalny mojego netbooka. Uznałam, że przecież cały czas takie źródło
informacji znajdowało się u mojego boku. A ja z niego nie korzystałam…
Znalazłam mnóstwo zdjęć z wyjazdów na mecze, z różnych
wypadów z kumplami, z imprez. Moja twarz sama się uśmiechała na ich widok tych
wszystkich wygłupów. „Stara ja” naprawdę była zadowolona ze swojego życia. Te
wszystkie fotki utwierdziły mnie w przekonaniu, że Danny, Billy, Moff i Gibsy
to jednak najlepsze co mi się w życiu przytrafiło. W którymś momencie mojej podróży
natrafiłam na folder o nazwie „21 Bday of K”. Otworzyłam go, jednak był pusty.
Powtórzyłam czynność, myśląc, że może to laptop zamulił, ale nic to nie dało.
Po co zakładałam folder, skoro jest pusty?
Głupota!
I wtedy naszła mnie pewna myśl. Weszłam w opcje folderów i
zaznaczyłam formułkę „pokaż ukryte pliki i foldery”. I bum! W folderze pokazały
się zdjęcia i kilkuminutowy filmik o nazwie „życzenia”. Nie mogłam się
powstrzymać, by go nie odtworzyć.
Moim oczom ukazał się pijany Kieran. Lekko chwiał się w rytm
muzyki lecącej w tle. Po jego lewej stronie stali wspierający się nawzajem
Billy i Danny. Po prawej zaś, stałam ja. Od razu zauważyłam, że też byliśmy
nieźle zaprawieni. Zza kadru dało się słyszeć głos Moffa:
- Wheeler!!! Powiedz czego sobie życzysz! To twoja noc!
- Właśnie, Moffin dobrze gada! Dalej Gibsy, jedziesz! –
zachęciłam.
Oh, i tak btw., nazwałam Moffa „Moffin”.
Fajne.
Jak muffinek.
- A więęęęc… - zaczął przeciągle Kieran – Życzę sobieee…
Saamych zwycięstw Arsenalu! – to życzenie wywołało nasz aplauz – Trofeeeeów! –
znowu aplauz – Tytułów! – znów brawa – Chciałbym
też, żeby nigdy więcej, NIGDY, nikt nie sprał mi dupy jak dwa tygodnie temu w
Manchesterze.
Tu wszyscy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Gibsy uciszył nas
jednak gestem dłoni i kontynuował.
- Chcę też hektolitrów piiiwa! I łatwych panieneeek! – tu
chłopcy zaczęli klaskać, a ja popatrzyłam krzywo na Kierana. To spowodowało, że
skłonił czoło i dodał – Oczywiście do czasu, kiedy Ax w końcu przyzna, że mnie
kocha i nie może beze mnie żyć!
- Niedoczekanie. – rzuciłam w niego garścią chipsów.
- Życzę sobie jeeeszcze, no booo nie skończyłem, tooo sobie
żyyyczę… a żyyyczę sobie jeszcze, bym zawsze, ale to ZAWSZE miał przy sobie
moooich przyjaciół! Taaaak jest! O was mówię, moi mili. O waaas, którzy dziś
spili mnie tak, że jutro będę miał kaca jak stąd do Walii. Mówię o tobie –
wskazał na Danny’ego – o tobie – na Billa – o tobie, Moff – spojrzał w kierunku
kamery, a później odwrócił się do mnie– no i mojej najwspanialszej Aideen, z którą jeszcze nie tak dawno wspólne
bawiliśmy się w doktora!
- Nie przypominaj mi, głupku! – skrzywiłam się
ostentacyjnie, pomimo głośnych śmiechów kumpli.
- Kocham was bardzo – kontynuował swój monolog Gibsy –
Bardzo, bardzo! Chodźcie tu, mordy wy moje – machnął na Danny’ego i Billa, żeby
się zbliżyli – i ty mordeczko – przyciągnął mnie do siebie ramieniem – Ty też
chodź, rudy brzydalu –kamera, trzymana przed Moffa, zbliżyła się do Gibsy’ego a
następnie pokazała podłogę i tak skończył sie filmik.
Zdałam sobie sprawę, że mam łzy w oczach. Ze śmiechu.
Jesteśmy grupą absolutnych wariatów. Dawno się tak nie uśmiałam. Pomyślałam
wtedy, że chciałabym jak najwięcej czasu spędzać z moimi kumplami. Żeby znów
odwalać takie akcje.
Chcę być tego częścią!
***
Po obiedzie przyjechał do mnie Matt. Siedzieliśmy w moim
pokoju na parapecie i przez chwilę rozmawialiśmy o tym, co u niego na uczelni
(zupełnie nie zrozumiałam o czym do mnie mówił).
- To co będziemy dziś robić? – zapytał w końcu, uśmiechając
się szeroko.
Pomyślałam wtedy, że z moimi kumplami nigdy nie mamy takich
problemów. Pytanie „co będziemy robić?” zwyczajnie nie występuje w naszym
słowniku. My po prostu robimy różne rzeczy. I już.
- Aideen, kochanie, słyszysz?
- Przepraszam zamyśliłam się.
- Widzę właśnie, słoneczko. – cmoknął mnie w policzek – To
jak? Jakie pomysły?
- Dzisiaj przy porannej toalecie tak sobie pomyślałam…
zawieziesz mnie do fryzjera?
- Do fryzjera? – zdziwił się – Kochanie, przecież wyglądasz
dobrze.
- Dziękuję ci Mattie, jesteś słodki, ale chcę sobie zrobić
grzywkę.
- Grzywkę? Ja lubię twoje włosy.
WŁAŚNIE „MOJE”!!! WIĘC JEŚLI CHCĘ ZROBIĆ SOBIE GRZYWKĘ, TO
JĄ ZROBIĘ!!!
UGH!
JAK ON MNIE DZIŚ IRYTUJE!
- Doceniam to, ale zrozum mnie, Matt. Mam dziurę w głowie,
która jeszcze nie do końca się zagoiła i chcę ją zakryć, bo nie czuję się z nią
komfortowo. – starałam się tłumaczyć spokojnie.
- Aideen, to tylko przez ranę? Przecież wszyscy twoi bliscy
wiedzą, że miałaś wypadek i…
- Do jasnej cholery – przerwałam mu – możesz przestać?!
- Ale myszko…
- I przestań do mnie mówić takim językiem!!! Jakbyś nie
potrafił zbudować ani jedniutkiego porządnego zdanka. – przedrzeźniałam go.
Do tej pory miałam Matta za idealnego. Teraz zaczęło mi to
przeszkadzać. Zaczęłam dostrzegać, że jest zbyt idealny…
- Więc? Zawieziesz mnie tam, czy mam poprosić Kierana?!
- Och… ja… - zmieszał się – oczywiście, że cię zawiozę. Nie
ma problemu. Musisz od razu mieszać w to tego … tego… twojego kumpla?!
Co jest ze mną nie tak? Chłopak się stara, a ja co? Dlaczego
go tak zaatakowałam?!
- Przepraszam cię, Matt. Jestem dziś jakaś drażliwa.
Zawieziesz mnie? Do Cece Salon, tam gdzie zawsze.
Mój chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Co się śmiejesz? – zmarszczyłam brwi.
- Nie pamiętasz wielu istotnych rzeczy, a… pamiętasz, gdzie
chodzisz do fryzjera. – zaśmiał się.
- Matt, są rzeczy ważne i ważniejsze! – również się
zaśmiałam. – Każda dziewczyna musi mieć zaufanego fryzjera!
Kilkanaście minut później znaleźliśmy się na właściwej
ulicy. Przekraczając próg, rozejrzałam
się po liliowym pomieszczeniu i poczułam specyficzny, choć przyjemny, zapach
salonu fryzjerskiego. Na jednym z foteli siedziała kobieta, którą obsługiwała brązowowłosa
fryzjerka. Kiedy weszłam, odwróciła się
w moją stronę. Od razu rozpoznałam w niej dziewczynę, o której tak dużo
myślałam - dziewczynę ze zdjęć Kierana – Marthę.
- Aideen! Jak miło cię widzieć! – zawołała wesoło – jestem Martha,
siostra Kier…
- Pamiętam kim jesteś. – uśmiechnęłam się – I też miło cię
widzieć.
- Ty też witaj Matt. Usiądźcie sobie na kanapie – wskazała
mebel przy drzwiach – zaraz kończę.
Przysiedliśmy na sofie. Matt pochylił się do mnie i szepnął
mi do ucha:
-Martha jest bardzo miła. Aż nie chce się wierzyć, że w
jakikolwiek sposób jest spokrewniona z Wheelerem.
Na ten tekst wywróciłam ostentacyjnie oczami. Gdybyś był dla
niego miły, Kieran też byłby taki dla ciebie, Matt. Ugh.
Po chwili Marthie pożegnała się z klientką i skierowała się do nas:
- Chodź tu, rozbijako! – rozłożyła ramiona, w których po
chwili się znalazłam - Kiedy Kieran mi
opowiadał w jakim jesteś stanie to byłam przerażona, ale teraz widzę, że się
nieźle trzymasz, kochana! – odsunęła się ode mnie i wskazała na fotel – Proszę,
zapraszam.
Kiedy zajęłam miejsce przed wielkim lustrem, zobaczyłam jak brązowowłosa
chwilę mi się przygląda, poczym mówi:
- Coś czuję, że jesteś tu z powodu tej rany, co? Będziemy
ciąć grzyweczkę?
- I to się nazywa dobra fryzjerka! – zaśmiałam się.
Martha zabrała się do pracy nad moim wyglądem. W kilkanaście
minut później moje czoło osłaniała ładna grzywka. Trzeba było ją jeszcze tylko
ułożyć i wysuszyć. Kiedy fryzjerka stała już z suszarką w ręce dostała sms-a.
Przez chwilę wpatrywała się w ekran swojego telefonu marszcząc brwi. W końcu
podała mi suszarkę, a ja sama zajęłam się wysuszeniem grzywki. W tym czasie ona
poprosiła Matta o małe zakupy. Szybko napisała mu na karteczce listę. Mój
chłopak zgodził się od razu i gdy tylko kartka wylądowała w jego dłoni odjechał
spod salonu.
- Ojej – spojrzałam zmartwiona na Marthie – to tak długo będziesz tu siedzieć, że aż nie
masz czasu na zakupy?
- Nie… tak naprawdę to zdążyłabym zrobić zakupy sama, ale
nie chcę, żeby oni się spotkali.
- Oni? – zapytałam.
W tym momencie otworzyły się drzwi do salonu i usłyszałam
cienki, dziecięcy głosik:
- Mamo, już wróciliśmyyyy! – tupot małych stóp – Ojej!
Aideen! Jak ja cię dawno nie widziałam! – koło moich kolan stała uśmiechająca
się mała blondyneczka.
- Cześć Frankie.
Puściłam oczko do dziewczynki i wstałam z fotela. Razem z
nią do salonu wszedł Kieran, stojący naprzeciw mnie. Teraz zrozumiałam,
dlaczego siostra mojego przyjaciela wysłała Matta do sklepu. I kto kogo nie
miał on spotkać. Przez moment
dostrzegłam minimalne zmieszanie w oczach Kierana, ale po chwili wszystko
wróciło do normy. Zauważyłam, że naszym ulubionym sposobem na rozwiązywanie
dziwnych sytuacji, jest udawanie, że one się nie wydarzyły.
Na mój widok Gibsy podniósł dłoń i powiedział:
- Czekaj, nic nie mów, sam zgadnę. – zmrużył oczy i
przekrzywił głowę w prawo – Eee… myślę… eee… przycięłaś włosy! – zakończył
pewnie.
- Zrobiłam jej grzywkę, głuptasie. – sprostowała ze śmiechem
fryzjerka.
- No przecież mówię! – Martha w odpowiedzi pokręciła głową – No jak nie? Nie
określiłem, które włosy były przycinane! – bronił się dzielnie Kieran. – Jest
spoko! – dodał patrząc na mnie.
„Jest spoko”.
No tak, z ust kumpla to chyba całkiem niezły komplement, no
nie?
- Dzięki. – uśmiechnęłam się.
- Aideen, pójdziesz ze mną i wujkiem do zoo? – złapała mnie
za rękaw Frankie – Chciałam iść dziś, ale wujek idzie do pracy, więc idziemy w
piątek. Idziesz też? Chodź! Dawno z nami nigdzie nie byłaś!
- Zoo? Jasne! Chętnie!
- Super! – mała, aż się rozpromieniła. – Bo mi wujek
obiecał. Ale dziś nie może. Idzie do
pracy.
- Apropos pracy – wtrącił Kieran – przepraszam, ale muszę
spadać zarabiać pieniądz. Wiecie, ekhem – kaszlnął i zaczął udawać
przymierzającą coś kobietę – „Może mi pan powiedzieć jak wyglądam?” – powiedział
cienkim głosem i szybko zajął miejsce naprzeciwko postaci, którą przed chwilą
udawał i uśmiechnął się szeroko – Oh, proszę pani, wygląda pani znakomicie.
Muszę przyznać, że kolor koszulki idealnie pasuje do pani tęczówek i , ekhem –
skłonił się – przepraszam za zuchwałość, ale krój wspaniale podkreśla pani
krągłości.
Po tym przedstawieniu wszystkie wybuchłyśmy niepohamowanym
rechotem.
- Braciszku, ty poważnie tak gadasz w tej pracy? – zapytała Martha
między napadami śmiechu.
- Cóż – zrobił dumną minę – premia za efektywność z nikąd
się nie bierze.
To spowodowało kolejny wybuch śmiechu.
- Jesteś stworzony do tej pracy. – podsumowałam.
W tym momencie do salonu weszła starsza, około 70-letnia
kobieta.
- Oh, dzień dobry, pani Eveline! – niemal równocześnie
przywitali ją Martha i Kieran.
- Dzień dobry, moi drodzy. – kobieta uśmiechnęła się
życzliwie. – Och, Kieran, chłopcze, dawno cię tu nie widziałam! – zajęła miejsce
na fotelu – To co zwykle, poproszę.
- Ja też pani tu dawno nie widziałem, ale się wcale nie
dziwię, bo i po co miała tu pani przychodzić skoro wygląda pani świetnie! –
odpowiedział jej Kieran i puścił mi oczko, na co zareagowałam uśmiechem.
- Chłopcze, przestań mi tak słodzić. – zachichotała starsza
pani.
-W żadnym wypadku nie słodzę! – oburzył się Gibsy – Prawdę
mówię.
- Ach, ty! – pani Eveline pokręciła głową ze śmiechem –
Gdybym tylko była to 50 lat młodsza…
- Gdyby pani była młodsza, to by pani nawet nie zwróciła na
mnie uwagi wśród tłumu adoratorów. – podsumował Kieran, na co kobieta znowu
zaniosła się chichotem – A teraz panie wybaczą – skłonił się – obowiązki
wzywają! Do widzenia pani Eveline, miło było panią zobaczyć. Pa, Marthie,
widzimy się później. –odwrócił się do siedzącej na sofie Frankie – High five,
młoda! – na końcu podszedł do mnie i pocałował mnie w czubek głowy – Się jeszcze zgadamy. – i wyszedł z salonu.
- No wariat z tego mojego brata – pokręciła głową brązowowłosa.
- Jaki wariat? Po prostu wie jak zaimponować kobiecie.
- Tylko robi z siebie klowna. – westchnęła fryzjerka – A po
co miałby pani imponować? Przecież pani i tak go lubi.
- To nie mi chciał zaimponować. – skwitowała pani Eveline.
- To niby komu? – mruknęła Martha, pomiędzy machnięciami
grzebienia.
W tym momencie starsza pani zerknęła w moją stronę i puściła
mi oczko .
_________________________________________________________________
OD AUTORKI: FANFARY! BĘBNY! KASTANIETY! Oto oficjalnie dedykuję ten odcinek mojej kochanej, obchodzącej dziś urodziny, Ewelinie! <3 <3 W ramach dedykacji nazwałam starszą panią Twoim imieniem, mimo że początkowo nazywała się inczej. Ale masz, ciesz się, to trochę tak, jakby mój Kieran z Tobą flirtował, no nie? :P
Enjoy, moje miłe, jak zwykle czekam na Wasze wszelkie uwagi i komentarze ;)
Dobra jestem i mogę pisać ^^
OdpowiedzUsuńSen o imprezie i ten policzek dla Kierana... Ołć chyba nie zrobił na nim wrażenia... Może przywykł, hm?
Co by tu dalej. Widać, że chłopak mocno wszedł jej w głowę. Axe myśli o nim w każdym kontekście swojego dnia. No i ten filmik z urodzin ^^ Myślałam, że może na tym filmiku będzie jeszcze coś bardziej osobistego, no ale przeciez życzenia żeby ona się w końcu przyznała do tego, że kocha też są w pewnym sensie czymś takim :)
A później wizyta u fryzjerki.. Która jest siostra Kierana. Nieźle to wymyśliłaś. Ajjjj! Idą do zoo. Zazwyczaj w filmach jak facet i kobieta ida do zoo z dzieckiem to... no zawsze jest tam przynajmniej pocałunek. Jestem ciekawa co na to Matt :d
P.S. Ewelina Ty szczęściaro flirotwałaś z Kieranem xd hsah.....
Co tu dużo pisać, Kieran i Aideen są stworzeni dla siebie :) wyobrażam sobie, jak może wkurzyć taki chłopak jak Matt, za bardzo się rozczula :P odcinek bardzo fajny! Czekam na następny! :) i wracaj do zdrowia Emi :)
OdpowiedzUsuńLexi
UHH, Matt jest tak słodki, że nie mogę patrzeć na słodycze *__* Kieran jest chociaż prawdziwy! Intrygują mnie te jego zachowania, ale cóz, taki ma urok.
OdpowiedzUsuńWSZYSTKIEGO NAJLEPSZEEEGO DLA EWELINY!
yourkindoflove.blogspot.com
pozdrawiam :*
Ehh skomplikowany ten Kieran :D Matt zdecydowanie nie pasuje do szalonej Ax. Dla niej stworzony jest Kieran!
OdpowiedzUsuńFajniutki odcinek, czekam na kolejny ;)
LMP
najlepsze to nagranie z urodzin! :D wariaci i wgl to Kieran to taki diablik jest!!! :D
OdpowiedzUsuńSłodziak.
Matt jest takim typem, którego nie znoszę, mój chłopak tak robi czasem, tzn. nie aż tak słodko, ale jest tak zgodny, że mnie to wkurwia :DD
OdpowiedzUsuńCzy tylko dla mnie chamskie zachowanie Kierana w śnie było w gruncie rzeczy sexy? :D No jakoś tak na mnie podziałało :D No i Aideen ciągle go rozkmina, nie może go wyrzucić ze swojej głowy ;) I do tego on jest taki zabawny, kurcze, to jest fajne jak facet potrafi rozbawić dzieczynę ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszcze Ax takiego przyjaciela! (albo kogoś więcej... :P)
A co do Matta – ja uważam, że on po prostu o nią bardzo dba i bardzo mu zależy, a Ax przesadza tak go cisnąc.
Czekam na następny ;)
D.
OTO MÓJ SPÓŹNIONY MONOLOG, gdyż 9 kwietnia z wiadomych względów byłam divą.
OdpowiedzUsuńKIERAN aww on kompletnie ma w dupie wszystkie laski :') dobra, potraktował tę brunetkę niewiarygodnie chamsko, ale ja się tam jaram, to dobry znak :D chociaż w sumie to, że się puszcza to już mniej :3 zasłużył skurczybyk na tego liścia.
podoba mi się ten motyw urodzin :D łatwo się domyślić dlaczego.
EVELINE, SERIO, EM, SERIO??? POPŁAKAŁAM SIĘ!!! totalnie zrobiłaś ze mnie starucha w moje urodziny.
nie mogę się przestać szczerzyć do monitora :')
awwwwwwwwwwwww no dziękuję, no :')
serio się wzruszyłam :D
ILYSM!!
I przepraszam jeszcze raz, że tak późno, ale przeczytałam wcześniej, a dzisiaj czytałam drugi raz, bo wstyd przyznać, ale trochę już zapomniałam ;OO
Love by Suicide: Prolog http://love-by-suicide.blogspot.com/2013/04/prolog.html?spref=tw
OdpowiedzUsuń