środa, 17 kwietnia 2013

15. ...Should I stay or should I go?...



Podczas powrotu z salonu fryzjerskiego, gdy siedziałam w aucie Matta, rozmyślałam co ta starsza pani miała na myśli.
 Że niby to mi Kieran chce zaimponować? Niee, musiała to źle zinterpretować. Przecież ja znam Gibsy’ego od miliona lat, raczej niczym mnie już nie zaskoczy. 

Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu Matta.

- Zerkniesz kto to? – poprosił mnie.
- Wujek Thomas.  – odczytałam.
- O cholera! Prawie zapomniałem, że się z nim umówiłem. Poduczam się u niego do zawodu.

ACH, NO TAK! To ten spec od kiboli.
Widziałam u Matta jakieś takie nagłe zdenerwowanie i rozgorączkowanie. Pewnie krótko go trzyma ten wujaszek.

- Posłuchaj Aideen, ja cie teraz szybko podrzucę do domu i…
- A możesz mnie podrzucić na Regent Street – zapytałam nieśmiało.
- Na Regent? Aideen, ale jak ty z tą nogą…
- Poradzę sobie. Proszę. – widziałam, że jego pośpiech działa na moją korzyść.
- No dobrze.

***

Po piętnastominutowej, ciężkiej przeprawie pieszej znalazłam się w moim miejscu pracy.  Dzisiejsza scenka rodzajowa Kierana, przyniosła mi na myśl to, że pracujemy w sklepie odzieżowym niedaleko Regent Street. 

Kiedy znalazłam się na miejscu poczułam znajomy zapach. Objęłam wielkie pomieszczenie wzrokiem. Wokół wieszaków kręciło się mnóstwo osób. Sama nawet zwróciłam uwagę na ładną brązową tunikę. Od razu podeszłam do niej i zaczęłam ją oglądać. W pewnym momencie usłyszałam za sobą głos:

- W czym mogę pomóc miłej kulawej pani?

No tak. Odwróciłam się ze śmiechem i mój wzrok napotkał Kierana. Chciałam odparować mu coś równie złośliwego, jednak oszołomił mnie jego strój.

- Wow. Ty masz na sobie… koszulę! – zdziwiłam się.
- Owszem mam, ale mogę ci zdradzić w tajemnicy – tu pochylił się do mnie – że to tylko służbowa.

Nie mogłam nie zareagować śmiechem. Już chciałam mu powiedzieć, w jakiej sprawie tu przychodzę, ale dało się słyszeć huk. Odwróciłam się i zobaczyłam jak przestraszona dziewczyna próbuje ustawić do pionu dwa przewrócone manekiny. Uśmiechała się przepraszająco i im bardziej próbowała doprowadzić ekspozycję do porządku, tym mniej jej się do udawało.

- Tak. – usłyszałam za sobą zniesmaczony głos Gibsy’ego  - To TA laska cię zastępuje. Czego się nie dotknie to jebs, popsuje. – odwróciłam się do niego przodem i zobaczyłam jak kręci głową –Najpierw jak zajmowała się sprzątaniem to złamała mopa. Ostatnio jak stała na kasie to zawiesił się cały system i trzeba było zamknąć przed czasem, żeby to naprawić. Dlatego teraz przenieśli ją na układanie ekspozycji i to chyba też nie jest jej mocna strona. Kierownik już dostaje z nią świra.
- Aporpos’ kierownika, gdzie go znajdę? – przerwałam monolog przyjaciela.
- A po co ci kierownik?
- Po prostu mnie do niego zaprowadź.

Kieran spełnił moją prośbę i zaprowadził mnie do pomieszczenia biurowego. Po rozmowie, udało mi się załatwić (ku uciesze mojej i kierownika chyba też), że od przyszłego tygodnia będę pracować w niepełnym wymiarze godzin, na kasie.

Koniec z kiszeniem się w domu!

Jupiiii!

***

Wieczorem chłopcy (czyt. Kieran i Moff) wyciągnęli mnie na spacer. Spacer wyglądał tak, że doszliśmy do Tamizy i usiedliśmy na jednej z ławek, bo już się zdążyłam ostro zdyszeć. Po chwili odpoczynku znów ruszyliśmy, tym razem wzdłuż rzeki.

Moff postawił kołnierzyk swojej kurtki i mruknął:

- Gdybym był tu z jakąś laską, powiedziałbym, że jest pięknie i romantycznie. Ale jestem tu z wami, więc mogę szczerze powiedzieć, że pizga jak cholera. Nie uważacie?
- Aż gwiżdże w uszach. – skrzywił się Kieran.
- Chcecie gdzieś pójść? – spytałam.
- Najbliżej jest do Billy’ego, ale po tym jak ostatnio tam byliśmy, nie wiem, czy Lisa zechce nas wpuścić. – westchnął rudy.
- Lisa – szepnął do mnie Kieran – to żona Billa.
- A co zrobiliście?
- Właściwie nic takiego. – wzruszył ramionami Moff – Trochę się spiliśmy.
- Trochę, to znaczy tak – zaczął wyjaśniać Gibsy – że, gdy Lisa usiadła Billowi na kolanach to ją z nich zrzucił i powiedział: – tu Kieran zaczął udawać niski, poważny głos Billa –  „Sorry maleńka, jesteś piękna, ale mam już żonę” ,po czym pomachał jej przed oczami obrączką. – na końcu opowieści sam zaczął się już śmiać.
- Chyba… powinna… się… cieszyć… - skomentowałam, pomiędzy wybuchami śmiechu.
- Nie bądź taki mądry! – obruszył się Moff – chciałeś ukraść im psa. – rudy zwrócił się do mnie – Kumasz typa? Chciał wyjść z dorosłym owczarkiem niemieckim pod pachą i  myślał, że nikt tego nie zauważy.

Znowu wybuchnęłam śmiechem, a Kieran starał się sprostować:

- To przez Aideen! – wskazał na mnie – Powiedziała, że zawsze marzyła o własnym niedźwiedziu. – na tym etapie zaczęłam wycierać swoją twarz, bo popłakałam się ze śmiechu – z resztą Moff, ty jesteś ostatnią osobą, która ma prawo się ze mnie nabijać. Już zapomniałeś, że na koniec wieczoru zarzygałeś całą rabatkę kwiatową Lisy? – Kieran szturchnął kumpla w ramię i ze śmiechem dodał – Jak zaczęła cię za to obkładać parasolem, to myślałem, że cię nim zajebie.

Po raz kolejny po chyba całej rzece rozniósł się nasz śmiech. Wszyscy troje płakaliśmy, chłopacy na myśl o wspomnieniach, a ja z nowopoznanych historyjek.

- To co, wbijamy do Doyle’ów? – zapytał Moff, gdy się uspokoiliśmy.
- Możemy spróbować. – uśmiechnął się Kieran – Ale może dziś odpuśćmy browary. Kupmy jakieś ciastka i posiedzimy przy herbacie.
- Przy herbacie? Ty? – zaśmiał się Moff. – Przy herbacie z wkładem chyba…
- To właściwie nie jest zły pomysł… - zasugerowałam.
- No. To postanowione. – podsumował Gibsy – Kierunek sklep. A później dom Doyle’ów.

***

Następnego postanowiłam zaczaić się na tatę. Sobota – dzień meczu – zbliżała się nieubłaganie. Jako że mniej więcej do 3pm wylegiwałam się w łóżku ( tak, po miłej wizycie w domu Billa; tak, herbatki były z wkładem) trochę mi zajęło, zanim zwlekłam się na dół.

W końcu po kolacji zadeklarowałam się, że chcę pomyć naczynia. Od razu zaznaczyłam też, że jednak ze względu na nogę potrzebuję pomocy. Udało mi się pokrętnie wymusić, żeby to tata był tym, który będzie mi asystował. Kiedy mama i Nolee opuściły kuchnię, postanowiłam wprowadzić mój plan w życie.

- Jak w pracy? – zagaiłam.
- Jak to w biurze. Mnóstwo roboty przed komputerem. Straszna nuda.  – zrobił zdegustowaną minę – A co ty dziś robiłaś?
- Eee… Leżałam w łóżku.   Wczoraj z chłopakami wpadliśmy do Billa i…
- Rozumiem. – zachichotał tato – Mam wrażenie, że naprawdę lubisz się z nimi spotykać. – zerknął na mnie znad wycieranego talerza.
- Oj tak. Dają mi takie poczucie, że… że wiesz, jestem na właściwym miejscu. A to dla mnie bardzo ważne. Zwłaszcza teraz. – westchnęłam i postanowiłam wprowadzić temat, o który tak naprawdę mi chodziło – A… a pamiętasz jak ty ostatnio się z nimi spotkałeś? W ogródku Kierana?  - mój ojciec skinął głową – A pamiętasz… co mówił Billy o… o sobotnim meczu?
- Wiedziałem. – spojrzał na mnie z przyganą – Czułem w jaką stronę to idzie. – odłożył talerz i oparł ręce na biodrach – Posłuchaj, Aideen…
- Taatoooo - przerwałam mu – chodź ze mną na mecz. Proszę cię.  – zrobiłam słodkie oczy.
- Kochanie, ja już nie chodzę na Emirates. Nie pamiętam, kiedy byłem na meczu i…
- WŁAŚNIE! – przerwałam mu – A kiedyś byłeś takim zagorzałym kibicem! Tato, no, chodź ze mną! Jak za dawnych czasów…  – zachęcałam.
- Przepraszam, że to powiem, Aideen, ale chyba zrobiłem błąd, zabierając cię jako dziecko na stadion.
- Co ty mówisz?! Jaki błąd?! A pamiętasz… - przypomniał mi się jeden z moich pierwszych snów w szpitalu, ten gdy jako dziecko byłam na stadionie. Teraz przypomniałam sobie, że  byłam tam z tatą i Kieranem! – A pamiętasz jak Henry podpisał mi koszulkę? Pamiętasz? Pamiętasz jak bardzo się cieszyłam? I jak Kieran mi zazdrościł? Pamiętasz? Do tej pory ją mam! Przecież to jedno z moich najszczęśliwszych wspomnień!

 Zobaczyłam jak oczy mojego taty lekko się zaszkliły. Czyżby się wzruszył? Patrzałam na niego wyczekująco. On zamrugał intensywnie oczami, poczym popatrzał na mnie i powiedział:

- No dobrze, dobrze. Pójdę z tobą na mecz.
- Tatusiu!!!!  - rzuciłam się mu na szyję, o mało co nie strącając świeżo wytartych talerzy – Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – śpiewałam mu do ucha.
- No już, już. Puść mnie. – kiedy odsunęłam się od taty na kilka kroków, podniósł rękę i powiedział – Ale idziemy na trybunę pikników.
- Oczywiście. Co tylko sobie życzysz!

Z uśmiechem na twarzy wyciągnęłam z kieszeni komórkę i wystukałam na klawiaturze sms do Billy’ego:
„Szykuj 2 bilety na pikniki, bo widzimy się w sobotę na stadionie!” 
Cała szczęśliwa jeszcze raz rzuciłam się tacie na szyję. W tym momencie do kuchni wszedł Matt. (skąd on się tu wziął?)

- Dobry wiecz… Och. Nie chciałem przeszkadzać.
- Aideen już kończy na mnie wisieć. – odparł wesoło mój tata, odsuwając mnie lekko od siebie.
- Na szczęście to pan jest tym, na którym wisiała. W innym wypadku nie rozmawialibyśmy tak spokojnie.

Matt zrobił groźną minę, a tata zaśmiał się uprzejmie. Spojrzałam na ich obu.

- Puchar za suchar! – rzuciłam, na co mój ojciec roześmiał  się szczerze i głośno.
- Przepraszam. – Matthiew zrobił smutną minkę, po czym spojrzał na mnie już poważniej. – Zostajemy tutaj? Czy idziemy do ciebie?
- Już idziemy. – uśmiechnęłam się szeroko.

Z pomocą Matta, który użyczył mi swojego ramienia, dostałam się na piętro. (…przeszło mi przez myśl, że Kieran ZAWSZE mnie nosi…)
Przekroczyliśmy próg mojego pokoju (przeprosiłam za bałagan) i przysiedliśmy na parapecie wśród poduszek.

- Co cię wprawiło w taki nastrój? – zapytał z zainteresowaniem.
- Tata pójdzie ze mną na mecz w sobotę! – odparłam radośnie.
- Masz zamiar… - spojrzał na mnie przenikliwie – iść… na mecz?  Na stadion? – słowo „stadion” wypowiedział niemal z obrzydzeniem.
- Tak!! – krzyknęłam wesoło, chcąc pokazać jaką radość mi to sprawia – Ale jestem szczęśliwa.
Matt popatrzał na mnie w ciszy, następnie zmierzył mnie wzrokiem i z zimnym spojrzeniem powiedział twardym głosem:
- Nie zgadzam się.

Spojrzałam na niego totalnie zaskoczona. Aż się pochyliłam. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. On się… NIE ZGADZA?

Co to ma być?!

- Słucham?!
- Aideen, nie chcę, żebyś szła na mecz. – powiedział kładąc nacisk na „nie chcę” – Nie zgadzam się. – powtórzył.
- Obawiam się, że moje decyzje nie wymagają twojego pozwolenia. – powiedziałam chłodno. 

Kto dał mu prawo decydowania gdzie mam pójść, a gdzie nie?!

- Posłuchaj, jeśli pójdziesz na ten mecz to…
- To co? – przerwałam mu –obrazisz się?  zostawisz mnie? To co, Matt?!
- To… to będę na ciebie bardzo zły.
- To jest szantaż emocjonalny, wiesz? 
- Nie chodzi mi o żaden szantaż. Po prostu… po prostu nie chcę żebyś tam szła.
- Matt, uważam, że nie masz żadnego, absolutnie żadnego prawa, mówić albo wywierać na mnie presję, żebym tam nie poszła. Idę tam z tatą, rozumiesz? Z tatą.
- Ax, mimo wszystko, nie podoba mi się to.
- Mathiew, to chyba czas żebyś pojechał do domu.
- Ax – wstał i spojrzał na mnie z góry – proszę cię, przemyśl to jeszcze.
- Wyjdź.

Matt spuścił głowę, posłał mi smutne spojrzenie i wyszedł.

ALE MNIE ZIRYTOWAŁ!!!!

Będzie mi mówił co mam robić?! No chyba kpi.

Zepsuł mi humor.

A tak się cieszyłam…
__________________________________________________________________
OD AUTORKI: Jeden z krótszych odcinków składam na ekrany Wasze :) Mimo to, mam nadzieję, że się choć trochę spodoba. Przepraszam, że tak długo to trwało, ale póki co nie zapowiada się na lepsze czasy,bo jestem zasypana robotą :( 

PS Ze względu na zakończenie możecie sobie poużywać i wylać morze nienawiści na Matta xD 

Buuuuuź ;* ;* 

13 komentarzy:

  1. A tam Matt już dawno został przejrzany i takie zachowanie jak najbardziej do niego pasuje :D Trochę szkoda chłopca, ale... Nie, jednak wcale mi go nie szkoda buahahahahaha niech Ax idzie z Tatkiem na stadion i opisze jak to jest tam być i przezywać to, bo ja ewentualnie znam to tylko zza szkła ekranu tv :D

    Superrrrro!!!

    Słodziak ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No Matt trochę przegiął lol żeby jeszcze jakikolwiek miał na nią wpływ, w szczególności jeśli chodzi o piłkę :P niech się nie zgadza, jego sprawa ;) widać Kieran ciągle siedzie w głowie Ax ;] coś jest na rzeczy! Odcinek bombowy jak zawsze :)
    Lexi

    OdpowiedzUsuń
  3. „W czym mogę pomóc miłej kulawej pani?”
    Kieran rozwalił mnie tym tekstem na łopatki xD I jeszcze te pijackie historie, no naprawdę uśmiałam się przy tym odcinku!

    Ale muszę przyznać, że nawet mnie Matt rozzłościł w tym rozdziale! Jaki on ma problem? Czego on się boi? Tak jak Ax, nie mam pojęcia co mu przeszkadza, że ona pójdzie na ten mecz.

    Pozdrawiam i czekam na więcej.
    D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kieran rozwala na łopatki tymi swoimi tekścikami i zachowaniem. :) No i Moff i jego " Gdybym był tu z jakąś laską, powiedziałbym, że jest pięknie i romantycznie. Ale jestem tu z wami, więc mogę szczerze powiedzieć, że pizga jak cholera"
    Cieszę się, że:
    a) tata Ax zgodził się na ten mecz i z nią tam pójdzie
    b) odprawiła w koncu niezwykle irytujacego Matta
    c) wraca do pracy, bo to koncu wiecej czasu z Kieranem :)

    no i jestem ciekawa, co ty tam dalej wymyslisz. Zwłaszcza, że obiecałaś mi hot scene. :D No i jestem ciekawa jak rozegrasz ta całą sprawę z meczem, bo coś czuje, że na zwykłej wycieczce z tata się nie skonczy

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej...Ale miałam zaległości :)
    A dzisiaj jak siew kręciłam to jakoś samo poszło i nie mogłam przestać czytać :P

    Nie lubię Matt'a. tak on tam miesza :P Ale za to Ax i Kieran jak najbardziej na tak :P

    OdpowiedzUsuń
  6. "PUCHAR ZA SUCHAR" - mój ulubiony tekst w liceum!
    Ah, jak ja nienawidzę takiego typu kolesi jakim jest właśnie Matt. Trzeba go jak najszybciej spławić i spędzać więcej czasu z Kieranem, IF YOU KNOW WHAT I MEAN XD! I czekam, bardzo czekam na następny, bo mecz *_*
    buziaki :*
    aaaa i tęsknię za snami. Mam nadzieję, ze jakiś tu się wkrótce pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozwól, że mój komentarz będzie takim małym zbiorem luźnych rozważań, chaotycznych myśli, NAZWIJ TO JAK CHCESZ... chodzi o to, że nie najlepiej się czuję, dlatego pewne rzeczy odczuwam dzisiaj ze zdwojoną siłą.

    UŚMIERĆ WRESZCIE MATTA!!!!!!!!!!!

    Czy Aideen nie ma przypadkiem zbyt dużego szczęścia? Kieran to jej przyjaciel, czy ta podpisana koszulka to nie jest już ZA DUŻO SZCZĘŚCIA JAK NA JEDNĄ OSOBĘ???

    Widzę drugą postać zainspirowaną moją skromną osobą. Ta laska zastępująca Ax w pracy, przewracająca manekiny itp. TO CAŁA JA, a konkretnie Ewelinka na chemii organicznej [czaisz, że rozbiłam ostatnio superdrogą kolbę okrągłodenną i nie potrafiłam podłączyć węży do chłodnicy??? acha i jeszcze zamiast podwyższyć statyw, na którym stała czasza grzejna, próbowałam rozmontować cały zestaw do krystalizacji i zamontować go nieco niżej BRAWA ZA KREATYWNOŚĆ i pewnie nie masz pojęcia o czym mówię, ale przynajmniej znasz już jeden z czynników, który wpłynął na moją frustrację].

    I nie mam pojęcia dlaczego uzewnętrzniam się na blogspocie, na litość boską, ale ok. Ax ma takich cudownych przyjaciół :') Zawsze robią takie dziwne, fajne i creepy rzeczy ze sobą aww
    Są przeuroczy, zwłaszcza po pijaku. Pożyczyłaby mi ich na trochę, miałabym z kim być awkward together :')

    Kończę mój wywód zanim po raz kolejny odwołam się do kilku totalnie żenujących faktów z mojego życia :3

    Twoja Eveline.
    iwillpossessyourheart
    JAKBYŚ ZAPOMNIAŁA GDZIE MNIE ZNALEŹĆ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kuźwa wyłączyłabyś w końcu tę weryfikację obrazkową!!!

      Usuń
    2. kocham Cię za ten monolog mimo że nie do końca kminię o czym Ty piszesz :P Hahaha :D

      Ale jeśli chcesz możemy założyć osobny blog, gdzie będziesz sie uzewnętrzniać, ja to będę komentować, wtedy Ty się będziesz znów uzewnętrzniać i ja to skomentuję i wtedy Ty.... itd. :D

      TO TO MOŻNA WYŁĄCZYĆ :O

      Usuń
    3. Przepraszam bardzo wyganiasz mnie z moimi refleksjami na temat mojej żałosnej egzystencji na osobnego bloga? ;O

      OCZYWIŚCIE, ŻE MOŻNA. Taż u mnie tego nie ma!

      Usuń
    4. AWW U CIEBIE TEŻ JUŻ NIE MA, CHWAŁA BOGU :')

      Usuń
    5. Dzisiaj przypomniałam sobie o mojej blogowej karierze na onecie i tak w sumie miałam bloga z szablonami.
      Mogę zrobić Ci nagłówek? ;>

      Usuń
    6. Nie wyganiam, ale myślę, że te refleksje byłyby WARTE WŁASNEGO BLOGA, a nie tylko komentarza pod jakimś marnym opowiadankiem :P

      Wyłączyłam, zapytałam wujka Google, wszystko mi wytłumaczył ;)

      Mój nagłówek jest zajebisty, albowiem zrobiony przez moją internetową przyjaciółkę :D

      Ale jak masz chęć to Ci mogę zlecić zrobienie nagłówka, bo ... hmmm.... może się kiedyś przydać, gdybym na przykład chciała stworzyc jakieś opowiadanie po tym... czy coś... :D

      Usuń