Tak jak obiecałam chłopakom, postanowiłam jak najszybciej
porozumieć się z Mattem.
Porozumieć, pfff.
Rzucić go.
Nazywajmy rzeczy po
imieniu.
Już następnego dnia zaprosiłam go na wieczór na kolację. Nie
chciałam żeby to się odbyło w jakimś przedszkolnym stylu, że napiszę mu smsa,
czy coś takiego. Chciałam to zrobić tak, jak to powinno wyglądać. Jak dama.
Hahahha, taaaa, można w ogóle kogoś rzucić „jak dama”? Co ja
pierdolę.
Anyway, zarezerwowałam stolik. Kiedy pani przyjmująca
zamówienie zapytała mnie o stylizację
proponując: „romantyczny wieczór”, „urodziny”, „impreza gratulacyjna” itp.
poprosiłam o „romantyczny wieczór”.
Co za paradoks. Poproszę <<romantyczny
wieczór>>, bo zamierzam rzucić mojego chłopaka.
UGH.
***
W międzyczasie musiałam udać się do szpitala na kontrolę. Okazało się, że moja kość strzałkowa już się
zrosła! Lekarz zdjął mi gips, ale kazał nie nadwyrężać nogi i dalej chodzić o
kulach. Stwierdził, że jeżeli siniaki będą ładnie schodziły to może po dwóch,
trzech tygodniach będę mogła już normalnie chodzić! Bardzo mnie ucieszyła ta
wiadomość!
Od razu zadzwoniłam do Kierana, który oczywiście stwierdził, że nie mogę tłuc się komunikacją miejską i w ogóle dlaczego ja mu nie powiedziałam, że przecież by mnie zawiózł. Zdeklarował się, że przyjedzie i że mam na niego poczekać. Po niecałych 20 minutach był już na miejscu. Po przywitaniu się, ruszyliśmy w stronę schodów/windy. Gibsy nastawił się już na schodzenie klatką, ale chyba zapomniał, że zdjęcie gipsu nie czyni mnie w pełni sprawną.
Od razu zadzwoniłam do Kierana, który oczywiście stwierdził, że nie mogę tłuc się komunikacją miejską i w ogóle dlaczego ja mu nie powiedziałam, że przecież by mnie zawiózł. Zdeklarował się, że przyjedzie i że mam na niego poczekać. Po niecałych 20 minutach był już na miejscu. Po przywitaniu się, ruszyliśmy w stronę schodów/windy. Gibsy nastawił się już na schodzenie klatką, ale chyba zapomniał, że zdjęcie gipsu nie czyni mnie w pełni sprawną.
- Wheeler, ja się nie mogę nadwyrężać, ledwo zdjęli mi gips.
Jedźmy windą.
- Ale my nigdy nie jeździmy windą… - mruknął Kieran.
- Oj, ty i to twoje dbanie o kondycję! – wywróciłam oczami –
Jeśli jeden raz w życiu pojedziesz windą, nic ci się nie stanie.
Podeszłam do metalowych drzwi i wcisnęłam przycisk
przywołujący dźwig. Chwilę później znaleźliśmy się już wewnątrz. Czując, jak
suniemy w dół zerknęłam na Kierana i mruknęłam z wyrzutem:
- Widzisz jak fajnie?
- Yhyym. – mruknął obrażony.
Klika sekund później winda zatrzęsła się i stanęła.
Spojrzałam w sufit:
- Poważnie? – stęknęłam, kręcąc głową.
Zerknęłam na tablicę guzików. Wybrałam ten oznaczający
wezwanie pomocy.
- No i masz, jeszcze spóźnimy się do pracy…
Zirytowana zerknęłam na Kierana, który, jak się okazało,
stał w kącie i usilnie wpatrywał się w swoje buty. Na jego twarzy malowała się
mina, której chyba jeszcze nigdy nie widziałam. Zauważyłam też, że jego oddech
przyspieszył.
- Kieran, co jest?
- Bo… - głęboki wdech – bo… - głęboki wdech – Bo my
chodziliśmy… - głęboki wdech – chodziliśmy po schodach… - głęboki wdech – nie dla kondycji… - głęboki
wdech – tylko… tylko dlatego, bo… - głęboki wdech – bo… bo… bardzo… - głęboki
wdech – ale to bardzo… - głęboki wdech – nie lubię wind. – głęboki wdech.– Bo
ja… - głęboki wdech – mam taką trochę
klaustrofobię. - głęboki wydech.
- Masz co?! – krzyknęłam zaskoczona.
No pięknie. Właśnie utknęłam w windzie z moim przyjacielem,
który ma „taką trochę” klaustrofobię. Czy może być gorzej?!
- Bardzo, bardzo, ale to bardzo bardzo nie lubię małych
zamkniętych pomieszczeń. – wysapał.
- To dlaczego wsiadłeś do tej pieprzonej windy?!
- Bo nie możesz się przemęczać!
- Ta, pewnie, zwal to na mnie!
- Oczywiście, że tak zrobię, bo to dla ciebie tu wsiadłem! …
Dzwoniłaś już po pomoc?
Czy mi się zdaje, czy jego głos jest o 2 tony wyższy?
- Nacisnęłam guzik pomocy. – odpowiedziałam.
- Tam na pewno podany jest jeszcze numer alarmowy. – Gibsy
próbował mówić spokojnie, ale widziałam, że ogarnia go panika. – Podaj mi go. –
poprosił, wyciągając telefon. – KURWA, TU NIE MA ZASIĘGU!!!
- Spokojnie, Gibsy.
-POMOCYYYYY!!!
- Kieran, spokojnie – odłożyłam kule, podeszłam do niego i
położyłam mu dłoń na ramieniu – spokojnie, powolutku, oddychaj.
- Oddycham. – skwitował, biorąc kolejny głęboki wdech –
Przecież oddycham! – rozejrzał się o windzie – Aideen , tu nie ma wentylacji!!!
- Spok…
- UDUSIMY SIĘ!!!
- Obiecuję ci, że się nie udusimy. – pogłaskałam go po
plechach – Oddychaj sobie swobodnie.
- Może lepiej oszczędzać powietrze? – próbował spłycić swoje
wdechy – A jak nam go zabraknie?
- Na pewno nie zabraknie. – miałam wrażenie, że Kieran
zamienił się w duże dziecko – Możesz sobie oddychać tak głęboko jak chcesz.
- Chyba mam zawał. – przyłożył dłoń do swojej klatki
piersiowej.
- Nie masz żadnego zawału. Spokojnie. Zaraz ktoś do nas
przyjdzie.
- Ile mam czekać?! – podszedł do drzwi i uderzył w nie z
całej siły – No ile?! Niech już ktoś tu
przyjdzie, no!!! – odwrócił się do mnie – Aideen, no zrób coś, no, nie stój
tak!
- A co ja mam zrobić? – spojrzałam na niego zdezorientowana.
- No nie wiem, dachem wyjdź, na filmach tak robią.
- Przecież ja nie sięgnę.
- Ja cię podsadzę! – powiedział to z takim entuzjazmem, że z
całą pewnością byłby skłonny to zrobić.
W tym momencie usłyszeliśmy głosy zza drzwi.
- Halo? Halo?
- PANIE! POMÓŻ NAM PAN! UTKNĘLIŚMY! – Kieran zareagował
błyskawicznie.
- Już zaraz otworzę państwu drzwi.
W tym momencie usłyszeliśmy, że coś zaczyna się dziać z
drzwiami. Gibsy wpatrywał się w nie jak zaczarowany, oddychając coraz głębiej.
- Aideen, co on się tak kurwa obija, no? – irytował się.
- No podejrzewam, że to nie jest takie proste, te drzwi są
metalowe. – tłumaczyłam – Ale spokojnie Kieran, już ktoś nam pomaga, jest ok.
- No ale kurwa mać, na pewno ma jakiś sprzęt, no ile można
czekać. – zwrócił się do mnie, po czym dodał jeszcze do drzwi – PANIE, POSPIESZ
SIĘ PAN! – zaczął krążyć po windzie – No ile to może jeszcze trwać, ile to może
trwać, ile to może trwać…
- Kieran! – zatrzymałam go i złapałam jego twarz w moje
dłonie – Zaraz stąd wyjdziemy. – patrząc mu w oczy, mówiłam terapeutycznym
głosem – Nie panikuj. Uspokój się. Jeszcze chwilkę. Jak będziesz tak krzyczał,
to ten człowiek też się stresuje. A to wydłuża jego pracę. Pozwól mu pracować.
Spokojnie.
Kieran lekko się uspokoił i wtulił się w moje ramię. Nawet
mnie rozczuliła ta jego panika i bezbronność. Kto by pomyślał, że taki duży
facet, może się czegoś tak bardzo bać. Pogłaskałam go po głowie.
W tym momencie drzwi
rozsunęły się z trzaskiem, a mężczyzna powiedział, że możemy wyjść. Jako że
zatrzymaliśmy się między piętrami, musieliśmy zejść na niższy poziom. Pierwszy
z windy wyszedł Kieran, a później z jego pomocą, na holu znalazłam się ja i
moje kule.
- Dziękujemy panu bardzo. – uśmiechnęłam się do pracownika
obsługi.
- Proszę. Nie musieli jednak państwo tak krzyczeć. –
mężczyzna posłał lekko poirytowane spojrzenie Kieranowi.
- Wie pan jak to jest – z twarzy Gibsy’ego znikły wszelkie
ślady niedawnego strachu – mała przestrzeń, kobieta mi zaczęła panikować – ACH
TAK! Co ty nie powiesz! – więc starałem się zrobić co mogłem.
- Pewnie, jasne, rozumiem. Ludzie to nieraz panikują jak im
się winda zatnie. Także no, miłego dnia!
- Do widzenia! – odpowiedzieliśmy równocześnie.
Kiedy wychodziliśmy ze szpitala spojrzałam z ukosa na
Kierana:
- Kobieta ci zaczęła panikować, huh? Chyba twoja wewnętrzna
kobieta. Kobieca strona, o.
- Oj, nie czepiaj się. – machnął ręką. – To jest choroba,
okej?
- Skoro to choroba, to dlaczego nie powiedziałeś panu
prawdy? – zachichotałam.
- Słuchaj Aideen – Gibsy próbował zrobić groźną minę, co
właściwie jeszcze bardziej mnie rozbawiło – Co się stało w windzie, zostaje w
windzie. Jasne?
- Tak jest! – zasalutowałam, poczym dodałam – Przytulić cię?
- Spieprzaj! – odwrócił się na pięcie i ruszył do samochodu.
- Kieran, czekaj! KIERAN! Mi dopiero zdjęli gips, ja nie
mogę tak szybko chodzić! KIERAN! PRZEPRSZAM, NOOO!!!!
***
Wieczorem, już przed 7pm znalazłam się w restauracji. Matt
miał dojechać z kancelarii swojego wujka, bo coś tam z nim robił. Kelnerka
uprzejmie zaprowadziła mnie do stolika i zapytała czy coś podać. Dziwnie się na
mnie patrzyła, więc powiedziałam jej, że czekam na kogoś i na razie poproszę
wodę. Uśmiechnęła się zawodowo i
odeszła.
O 7:15 Matta ciągle nie było. Siedziałam coraz bardziej
zrezygnowana, ze świadomością jak marnie muszę wyglądać , siedząc sama przy
stoliku w stylizacji „romantyczny wieczór” , w długiej wieczorowej sukience
(żeby zasłaniała opuchniętą nogę), z kulami przy boku. Pięć minut później
odezwał się mój telefon. To Matt.
- Halo?
- Cześć, Aideen, słoneczko. Ja cię przepraszam serdecznie,
ale ja się chyba dziś nie wyrobię, wuj mnie tu trzyma, ciężko pracujemy.
CZY TY SOBIE, DO CHUJA, ŻARUJESZ?!
- Jak to? Nie możesz mu powiedzieć, że musisz wyjść?
- Aideen, kochanie, wujek nie lubi kiedy się mu odmawia…
ON SIĘ GO KURWA BOI!
WIEDZIAŁAM!!! PIERDOLONY TCHÓRZ!!!
- Ale Matt, ja tu siedzę…
- Przepraszam – przerwał mi – muszę kończyć. Spotkamy się
może jutro, co? Dogadamy się jeszcze. No nic, lecę. Buźka. Pa.
To są chyba jakieś jaja. Właśnie zostałam wystawiona.
Cudownie. Rozejrzałam się zrezygnowana po sali. Co ja mam teraz zrobić?!
Spojrzałam na telefon w mojej dłoni. Mam tylko jedno
rozwiązanie dla tej marnej sytuacji. Wybrałam numer Kierana i poprosiłam, żeby
przyjechał.
Kelnerka po raz kolejny do mnie podeszła. Jej mina mówiła „O
Lol, od półgodziny siedzisz tu sama, kaleko, jakże mi przykro.” Tym razem
zamówiłam dwie butelki wina. Niech sobie nie myśli, głupia menda, że mnie ktoś
wystawił. To znaczy wystawił mnie, ale ona nie musi o tym wiedzieć, tym
bardziej, że za chwilę będzie tu kawał chodzącego seksu.
Okazało się, że chodzący seks przyjechał w kawałkach.
Czterech. Patrzałam jak w kierunku mojego stolika, idą ubrani w garnitury
Kieran, Moff, Danny i Billy. Trzeba im przyznać, robili wrażenie. Stanęli nade
mną z filmowymi uśmiechami. W przeciągu sekundy pojawiła się obok nich
kelnerka. Z oczami wielkości pomarańczy przyglądała się moim chłopcom, a Bill
zwrócił się do niej:
- Przepraszam, możemy prosić o jeszcze 3 krzesełka?
- Eee… oooo….yyy… oczywiście. – odwróciła się i dała znak
koledze kelnerowi, by przyniósł brakujące stołki – To znaczy przepraszamy za taką
niedogodność, że stały tu tylko dwa krzesła,
ale stolik został zamówiony w stylizacji „romantyczny wieczór” i nie spodziewaliśmy
się, że to większe spotkanie i…
- Ależ to jest romantyczny wieczór. – przerwał kelnerce
Danny – Nasza kochana, zapomniała dodać, że jesteśmy dość.. niekonwencjonalnym
związkiem.
Oczy dziewczyny, o dziwo, urosły jeszcze bardziej. Jeszcze
chwila i wyskoczą jej z orbit.
- Oj tak, nasza królowa ma teraz trudny moment, jeden facet
to za mało. – dodał Moff, potakując.
- Ale, z resztą nie ma się co dziwić, że tak piękna kobieta
potrafi utrzymać przy sobie czterech mężczyzn. – zakończył ich wywód Kieran.
JAK JA WAS KOCHAM, CHŁOPAKI, OMG, SŁOWA TEGO NIE OPISZĄ!!!!
Kelnerka miała minę, jakby zaraz miała zemdleć. Stała z
rozchylonymi ustami i przyglądała się moim chłopcom. Była w takim szoku, że to
koleś, który przyniósł brakujące krzesła, przyjął od nas zamówienie. Tymczasem
chłopaki rozsiedli się przy stoliku, czekając na jedzenie. Od mojej lewej
siedzieli Danny, Billy, Moff i po mojej prawicy – Kieran. Rozmowę zaczął Dan.
Złapał mnie za nadgarstek, uśmiechnął się szeroko i powiedział:
- No, laleczko, w końcu się widzimy. Nie wiem czy
wiesz, ale to ja, Danny, twój najlepszy
przyjaciel – tu dało się słyszeć prychnięcie Kierana, ale Connoy wcale się nie
zraził i kontynuował – Uwielbiasz ze mną
spędzać czas i mimo że oboje jesteśmy w związkach, czasem lądujemy w łóżku,
więc może dziś, po tej kolacji pojedziemy do ciebie…
- Danny, ty pieprzony zwyrolu. – skomentowałam, z uśmiechem
patrząc mu w oczy.
- Ej – rozejrzał się zdezorientowany po kumplach –
mówiliście, że ma zanik pamięci!
- Prawie wszystko już nadrobiła. – zaśmiał się Kieran.
- Cholera! – wywrócił oczami Danny – Nie mogę uwierzyć, że
ominęła mnie cała jazda z tą twoją amnezją. Naopowiadałbym ci takich rzeczy, a
i przekonał do takich, że ugh! – poprawił się na krześle – Aż samo myślenie o
tym mnie jara.
Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Acchhh, tego
potrzebowałam. Moich kumpli. Zrobiło się jeszcze milej, gdy dotarło do nas
nasze jedzenie. Pokrótce wytłumaczyłam chłopakom jak to się stało, że się w
ogóle tutaj znaleźli. Nie obyło się bez komentarzy.
- Aideen, to twoja decyzja, myślę, że chyba dobra. –
skomentował Bill.
- Masz rację Ax, kopnij leszcza w dupę. Nie wierzę, że miał
taką laskę jak ty przez cztery lata! – dodał Moff.
- Powiem wam szczerze– wtrącił Danny – że to był dobry
pomysł, ale na jakiś czas. Ja na twoim miejscu, Ax, już po miesiącu wycofałbym się z tego gówna.
Naprawdę cię podziwiam za te 4 lata. Ale właśnie! – podniósł widelec – Powiem
wam, że Aideen z czystym sercem może tego zjeba rzucić jak ostatnią szmatę, bez
ciśnień, mówię wam. Widzicie, okazało się, że przyjaciółka mojej Claire, wiecie
ta ruda Michelle, z którą kiedyś kręcił Kieran, ona ma teraz takiego narzeczonego,
Scotta, który ponoć dostał się na aplikację do wspólnika starego Sullivana.
Kurwa, do końca moich dni będę go nienawidził, za to że mnie udupił… Anyway,
ten koleś, Scott, jest bardzo spoko, wydaje mi się, że można go wkręcić w
interes, więc o zaplecze nie ma się co
martwić.
Zaplecze? Interes? Matt to był pomysł? O CZYM ON MÓWI?!
Niestety równie szybko jak temat się zaczął, został
zakończony przez Billa.
- O interesach pogadamy później, dobra Dan?
- Jasne, jasne. Tylko
jeszcze jedno pytanie – spojrzał w kierunku moim i Kierana – Na kiedy się
ustawiamy, co?
- DANNY, mówię, że o interesach pogadamy później. –
powiedział z naciskiem Bill.
DLACZEGO DAN
POWIEDZIAŁ TO W NASZĄ STRONĘ????
- Lepiej pogadajmy o ostatnim meczu Gunners. – wesoło
zmienił temat Moff – Ludzie przyznacie, zajebista kwestia, wygrana z
Montpellier, a do tego brameczka Wilshere’a, Ax musiałaś być w niebie.
- Ta, jasne. – uśmiechnęłam się do niego – Jack is back.
-Dokładnie! Back for good. – zachichotał Moff – No a ten, ee… Jakie przewidywania na Aston Villę?
Zajęliśmy się debatowaniem o następnym meczu Arsenalu, ale w
mojej głowie ciągle krążyły kolejne kwestie do rozwiązania. Na co Matt był
pomysłem? Czy mówiąc „interes” chłopaki mają na myśli ustawki? Jaki ma z tym
związek Matthiew? I przede wszystkim – dlaczego z pytaniem o następną ustawkę
Danny skierował się w stronę moją i
Kierana? A może on nie skierował się w naszą stronę?
Może tu chodziło o
Kierana?
CZYŻBY KIERAN BYŁ ORGAZNIATOREM?!
_________________________________________________________________
OD AUTORKI: Oto i kolejny odcineczek ;) Jak zwykle proszę o komentarze, sugestie, zażalenia. :D
Mam nadzieję, że się podoba, zbliżamy się do momentu... że tak powiem kulminacyjnego ;)
ENJOY. ;*
No już się cieszyłam, że w tym odcinku rzuci tego Matta! Ale ok, poczekam, najważniejszeze już podjęła właściwą decyzję :D
OdpowiedzUsuńZnowu kończysz odcinek w tak ciekawym momencie!! Czekam na next z niecierpliwością!
lmp
Pozazdrościć Ax takich spoko kumpli :D Matt to świnia, za to co wywinął to bym go rzuciła przez telefon! Też mnie zastanawia co to za interes :P Odcinek świetny jak zawsze :) uwielbiam :*
OdpowiedzUsuńLexi
hahaha biedny Kieran :D A ten Matt szuja jedna, by ja tak olać!! dobrze że zawsze można liczyć na kumpli :)
OdpowiedzUsuńAgaaa ;p
kulminacyjny? ale że koniec? :<
OdpowiedzUsuńEeeee.... tak ;)
Usuńw ostatnim rozdziale miażdżyło '- Ja mam wszystko duże. – skomentował z dumną miną.' :')) a teraz przechodzę do tego.
OdpowiedzUsuńEJ EJ EJ JA MYŚLAŁAM, ŻE TO W WINDZIE ZAKOŃCZY SIĘ ZGOŁA INACZEJ </3 TAK, ZNOWU SIĘ UZEWNĘTRZNIAM PUBLICZNIE, BO TO JEST TO CO ROBIĘ NAJLEPIEJ.
OdpowiedzUsuńprzypomniało mi to trochę sytuację z new girl
:')) był tam motyw tej randki, jakoś na początku, nie wiem czy to nie był pierwszy odcinek, bo był tam jeszcze trener bodajże.
w każdym razie chciałabym być Ax w tym momencie.
wgl mogłabym nią być.
Kieran :'))
ooo, czyżbym ostatnio miała słabość do mężczyzn, których imiona zaczynają się na "K"?
W windach są KAMERY, Ewelinko. :P
Usuńwieemm, pamiętam, stwierdziłam, że dam Ax taki piękny moment :D :D Niech ma :D :D
Możesz mieć taką słabość. ;P
Uwielbiam te opowiadanie :D Ale świnia z tego Matta, żeby zostawić tak Ax na lodzie!! ;P ciekawe co to za sprawa.
OdpowiedzUsuńNie mogłam przestać się śmiać z tej sytuacji w windzie :DDD UWIELBIAM KIERANA i jeszcze zwalił na nią, że to ona panikowała :D
„O Lol, od półgodziny siedzisz tu sama, kaleko, jakże mi przykro.” hahahaha, uwielbiam Cię! Przyjaciele tacy jak ma Ax to skarby! Zawsze z nimi wesoło i wgl zajebiście :D Mam pewną teorię co do Matta, ustawek itd, ale nie będę nic ujawniać ;d zobaczymy czy mam dobre przeczucie. Chciałam tak bardzo, że Ax i Matt zerwali :C I żeby były seks sceny z Kieranem <3. Ale muszę czekać. Ale będę czekać cierpliwie na kolejny świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńBuziaczki :*