sobota, 25 maja 2013

24. ... Building the lego house ...



Jeszcze tego samego wieczora odwiedził mnie Kieran. Akurat układałam w szafie, kiedy wszedł do mojego pokoju. Zaprosiłam go gestem, żeby usiadł na łóżku.

- Nie będzie ci przeszkadzało, że dokończę? – spytałam. –  Mam jeszcze tylko kilka koszulek do złożenia.
- Nie, nie. – kątem oka dostrzegłam u niego lekki uśmiech –  Rób swoje, nie chcę przeszkadzać.  Chciałem tylko zapytać … eee… jak poszło?
- Tak , jak sobie to wyobrażasz. – westchnęłam – Trochę wzdychał, trochę krzyczał, trochę groził…
- Groził ci?!
- Bardziej… bardziej powiedziałabym, że nam. W sensie ekipie. Mówił, że dużo wie i takie tam. Że mogłoby to kogoś zainteresować.
- Myślisz, że mógłby coś komuś powiedzieć? – głos Kierana znajdował się teraz na granicy lęku i zdenerwowania.
- Powiedział to w nerwach, ale… ale… - odłożyłam ostatnią koszulkę i po zamknięciu szafki, usiadłam przodem do niego – No nie wiem.

Kieran przyglądał się przez chwilę mojej twarzy, a konkretnie lewej stronie, której do tej pory nie widział.

- Aideen, spójrz przez okno.
- Co?
- Popatrz w stronę okna. – wzruszyłam ramionami i przekręciłam głowę w prawo.
- Co ty masz z policzkiem?
- Jak „co mam z policzkiem”?! – zirytowałam się i dotknęłam lewej strony mojej twarzy.
- Jest zaczerwieniony na kości policzkowej… … - zobaczyłam jak jego twarz momentalnie tężeje – On cię uderzył?
- Ehmmm… - zamarłam.
- UDERZYŁ CIĘ, TAK?
- Kieran, nie reaguj pochopnie, to nieważne.
- NIEWAŻNE?! TEN SZMACIARZ ŚMIE MNIE NAZYWAĆ PSYCHOLEM, A UDERZYŁ KOBIETĘ?! – zerwał się z miejsca – TAK KURWA NIE MOŻNA! DISSUJE NAS ZA TO, ŻE SIĘ USTAWIAMY, A PÓŹNIEJ ODPIERDALA COŚ TAKIEGO?!

Wstałam i podeszłam do niego:

- Kieran, uspokój się. – złapałam go za ramiona.
- JA NIGDY NIE UDERZYŁEM KOBIETY! NIGDY!  - przez chwilę się zastanowił – No dobra, może raz uderzyłem ciebie, ale to było jak miałem pięć lat i w sumie to bardziej chciałem cię uderzyć, niż to zrobiłem, bo właściwie to spudłowałem. To się nie liczy.

Zachichotałam, słysząc tą historię. Przesunęłam moje ręce z ramion na jego szyję.

- Spokojnie Kieran, nie rób nic na gorąco. Pośpiech jest złym doradcą.
- Ok.
- Na pewno?
- Tak. Jasne. – cmoknął mnie w czoło i przytulił. – Pośpiech jest złym doradcą… - powtórzył pod nosem.


***


Dwa dni później, gdy siedziałam nad ranem przy komputerze, zadzwonił mój telefon. Nieznany numer.  

- Halo?
- Dzień dobry. Dzwonię w sprawie Matthiew Sullivana.
- Obawiam się, że raczej mnie to nie dotyczy… - odpowiedziałam ostrożnie. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać.
- Ale pani jest jedyną osobą zapisaną w jego telefonie jako „ICE”. Więc w takim układzie może mogłaby pani podać…
- Coś mu się stało?
- Został pobity.
- Oh! – jedyne co mogłam z siebie wydusić.
- Jeśli jednak byłaby pani zainteresowana odwiedzeniem go, proszę przyjechać pod adres…  

Chwilę pomyślałam i stwierdziłam, że może jednak pojadę  do wskazanego szpitala, zobaczyć co z nim. Po prostu pojadę, nie mówiąc o tym nikomu. 


Będąc już w szpitalu, kiedy szłam korytarzem w kierunku wskazanej sali, napotkałam po drodze dwóch policjantów rozmawiających między sobą. Udało mi się co nieco podsłyszeć:

- …Obawiam się, że ciężko go będzie złapać. Chłopak mówi, że to był jeden, ale bardzo silny napastnik. Zaatakował go, gdy wieczorem szedł do pracy, przechodził przez jakąś małą wąską uliczkę, więc monitoring odpada. Mówi, że napadnięto go od tyłu i choć bardzo się szarpali, to nie widział jego twarzy. Ma jakieś tam ślady bójki na dłoniach, więc dziwne, żeby się bił nie widząc z kim, no ale skoro mówi, że nie widział, to nie widział. Nic nie zrobimy.

Słysząc to od mijanych policjantów domyśliłam się o kim mogą mówić. Weszłam do sali. Spojrzałam na leżącego na łóżku człowieka, ale dopiero po zrobieniu kilku kroków rozpoznałam Matta. Leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Cała jego twarz była opuchnięta i zasiniona. Miał około 4 szwów – jeden na czole, dwa na lewym policzku i jeden po prawej stronie na żuchwie. Lewe oko było podbite, bardzo spuchnięte i zaczerwienione... mam nadzieję, że nie uszkodzono mu wzroku. Jedno z jego uszu, wyglądało, jakby ktoś je rozdeptał. Do tego miał chyba złamaną rękę i żebra owinięte bandażem. Generalnie widok był okropny. 

Podeszłam jeszcze bliżej. Matt rozchylił powiekę prawego oka, spojrzał na mnie i wychrypiał:

- Wyjdź.
- Ale Matt…
- Wyjdź. – powtórzył. – Nie znam cię.
- Nie pamiętasz mnie?
- Nie znam cię. – powiedział z naciskiem. – Nie wiem kim jesteś. Nie wiem jak się nazywasz. Nie wiem kim są twoi znajomi. Nie wiem czym się zajmujesz. Nie znam cię. Wyjdź.

Zrozumiałam, co chciał mi powiedzieć.
Odwróciłam się i wyszłam.


***


Ze szpitala poszłam do Kierana. Spodziewałam się, że będzie w pracy, jednak coś mnie tknęło, żeby zapukać do jego drzwi. 
Otworzył mi Moff. 
Z workiem lodu w rękach. 

- To twoje? - wskazałam na lód.
- Nie... Po prostu wejdź. - odpowiedział zmieszany. 

Odwrócił się od razu i zniknął w głębi mieszkania. Gdy zamknęłam za sobą drzwi wejściowe, usłyszałam pytanie Moffa: 

- Chcesz browara?
- Tak.

Weszłam do salonu. Na sofie siedział Kieran. Przykładał właśnie lód do swojej prawej dłoni. Miał lekko zaczerwienioną lewą skroń i rozciętą wargę. Poza tym nie widać było po nim żadnych oznak bójki. W głowie porównałam to do widoku Matta.

Kiedy dostałam swoje piwo, usiadłam na sofie i westchnęłam:

- Zadzwonili do mnie. Byłam w szpitalu… - jako że chłopacy w żaden sposób nie skomentowali, kontynuowałam – Powiedział, że mnie nie zna, że nie wie kim jestem ja, ani moi znajomi.  I kazał mi wyjść.
- Słusznie. – mruknął z hardą miną Kieran.
- Ax, - odezwał się Moff – posłuchaj, on cię uderzył i ci groził...
-  Moff…
 - A do tego – kontynuował rudy – dostaliśmy cynk, że chce sypać. A w takim momencie to już nie chodzi tylko o nas,  chodzi o kilkunastu, kilkudziesięciu ludzi i…
- Moff, ja wiem.
- To ja chciałem to załatwić, ale Gibsy się uparł i...
- Moff, ja rozumiem. – przerwałam mu i wzięłam łyka – Nie mam do was pretensji...  Zbyt dużych. – dokończyłam po chwili.
- Uhmmm… co z nim? – spytał Moff.
- Wygląda jak psu z mordy wyjęty. 
- Pewnie jakby wpadł pod ciężarówkę, co? - powiedział rudy, w dziwnie dumny sposób. 
- Moff, kurwa! - Kieran posłał mu karcące spojrzenie - to nie zawody. Nie ma się z czego cieszyć, więc uspokój się, do chuja. 


Przez następne 20 minut piliśmy w ciszy. W takim momencie nie wiadomo było o czym mielibyśmy rozmawiać. Postanowiłam jednak przerwać to milczenie:

- Kto was teraz ustawia?

Chłopaki spojrzeli na mnie niezrozumiale. 

- Chodzi mi o ustawki. Kto został organizatorem na czas mojej eee niedyspozycji?
- Wszystkich poinformowaliśmy o twojej sytuacji i przez większość czasu nie umawialiśmy się. – odparł Moff – Dopiero 2 tygodnie temu Billy coś zorganizował, ale nie było to na, że tak powiem, twoim poziomie. Szukamy kogoś kto by się tym zajął.
- Tak sobie myślę… że może niepotrzebnie. Ja mam się coraz lepiej i już niedługo będę mogła wrócić…
- SUPER! – krzyknął Moff.
- CHYBA CIĘ POKURWIŁO! – w tym samym momencie wypowiedział się też Kieran.
- Właśnie, Ax ,to strasznie zjebany pomysł. – poprawił się Moff, zerkając na Gibsy’ego i kiwając głową.
- Słucham? – spojrzałam na niego.
- Aideen, nie ma opcji.  – pokręcił głową Kieran – Nie wrócisz do ustawek.
- Nie zachowuj się jak Matt. – rzuciłam.
- No właśnie. – odpowiedział. – Co do Matta, nie masz już pleców, jeszcze nie ogarniasz do końca własnego świata, a co dopiero organizacja ustawek. Nie. Po prostu nie.
- Wiesz, że nie możesz mi nic kazać? – westchnęłam obrażona.
- Wiem. Ale mogę powiedzieć Billowi, że się absolutnie do tego nie nadajesz i gówno będziesz miała do gadania. Ale przecież nie o to chodzi, nie?  Ugh… Ax, posłuchaj. – spojrzał na mnie poważnie. – Bądź rozsądna. Tylko o to cię proszę. Jesteś jedyną osobą, która ma szansę się od tego odciąć. Naprawdę możesz się od tego odciąć. Masz amnezję, udokumentowaną klinicznie… nikt się do ciebie nie przyczepi. Nic nie pamiętasz i tyle. Możesz zacząć nowe życie. Bez tego obciążenia. Przemyśl to, proszę. Nie decyduj się na nic pochopnie. Przemyślisz?

Pokiwałam głową.
W gruncie rzeczy, Kieran ma rację.
Muszę to przemyśleć.


***


Przez kilka następnych tygodni wszystko naprawdę dobrze się układało. Normalny (!!!!) związek z Kieranem dawał mi dużo radości i szczęścia. On naprawdę potrafi być taki cudowny. No i naprawdę do siebie pasujemy. Ale tego nie trzeba chyba nikomu udowadniać. W tym czasie dużo myślałam też nad sobą . Zdecydowałam się, że od września podejmę studia. Obiecałam też Kieranowi, że dam sobie spokój z ustawkami. On z kolei przyrzekł, że postara się ograniczyć w nich udział. Właściwie to nawet zamieszkaliśmy razem u niego.
Bajecznie.


***


Kolejny raz obudziłam się sama.
Chyba powinnam się przyzwyczaić, że w łóżku Kierana rano zawsze  jest pusto. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Podeszłam do nich i zobaczyłam przyklejoną kartkę:
 „Dzień dobry, Moje Szczęście!
Nie wiem czy wiesz, ale dziś rocznica naszego poznania!

No dobra, nie pamiętam kiedy jest rocznica naszego poznania, ale ty tym bardziej nie pamiętasz, więc uznajmy, że to dziś. ;)
Przepraszam, że zamknąłem Cię w mojej sypialni jak w wieży, ale.. no cóż.. Mam dla Ciebie małe zadanie. Musisz znaleźć  swój prezent. Podpowiem Ci – jest w sypialni (tak, tej, w której jesteś zamknięta).
Nie znajdziesz prezentu = nie masz prezentu +bonus – zostajesz w mojej sypialni na zawsze.
Znajdziesz prezent = masz prezent, ale i tak prawdopodobnie nie wypuszczę Cię na długo z mojej sypialni.
Good Luck!
xo xo K. ”

Ale że tak z rana? Bez jedzenia? Bez kawy? Czy on zwariował???

- KIERAN!!!! KIEEEEEEERAN!!!!

Po chwili usłyszałam dźwięk kroków na schodach.

-  Dzień dobry, ptaszyno! – zachichotał – Znalazłaś już prezent?
-  Nie, dopiero się obudziłam… - powiedziałam smutno.
- A to po co mnie wołasz? Poszukaj, wtedy porozmawiamy.
-  Ale, ale, Gibsy!  Tak bez jedzenia? Kawy? Papierosa? Jak to tak?
- Wypuszczę Cię dopiero, kiedy…
- Ale ja poszukam!  - przerwałam mu – Tylko wypiję kawę i zapalę. Proszę!
- Nie, wyjdziesz dopiero jak znajdziesz prezent.
- A jeśli ci powiem, że jak mnie wypuścisz to ja się jakoś zrewanżuję… Na pewno będziesz zadowolony… Jestem o tym przekonana!

Odpowiedziała mi cisza. Pomyślałam, że może Gibsy gdzieś poszedł.

-  Kieran? Jesteś tam jeszcze?
- Przepraszam ja… ja rozważam. – zachichotałam w odpowiedzi – O nie! Tak mnie nie podejdziesz!... Chociaż… Nie! …Ale… Nie! Nie! Nie! Szukaj prezentu, ja spadam do kuchni.

I już go nie było.

Rozejrzałam się zrezygnowana po sypialni. Zaczęłam od torby treningowej leżącej przy drzwiach. Otworzyłam ją. Na samym wierzchu leżała kartka. Chwyciłam za nią. Napis głosił:

 „Kocham Cię, ale to nie tutaj. Nie doceniasz mojej kreatywności!”

To słodkie…  Chociaż nie! To bezczelne! Grrrr, Kieran jak ja cię w tym momencie nienawidzę!! I kocham. I nienawidzę. I kocham. I nienawidzę… Uznałam, że czekają mnie długie poszukiwania, więc może coś na siebie włożę. Otworzyłam stojącą szafę. Przywitała mnie karteczka:

 „Kocham Cię, ale to nie tutaj.
PS Złodziejka ubrań!”

No nieeee, teraz to ja cię bardziej nienawidzę niż kocham. Wciągnęłam jeden z T-shirtów i wróciłam do poszukiwań. Gdzie on mógł schować prezent… Byłoby mi łatwiej gdybym chociaż widziała jakiej jest wielkości… Przecież to jest sypialnia, tu prawie nie ma mebli! Zerknęłam na komodę, na której stały ramki ze zdjęciami. Podeszłam do niej i przesunęłam kilka fotografii. Wysunęła się spomiędzy  nich kolejna karteczka:

 „Kocham Cię, ale to nie tutaj.
PS Hej! To moje zdjęcia!!! Żadne z nich na pewno nie jest prezentem dla Ciebie!”

 Wheeler, jak tylko cię spotkam, osobiście cię uduszę . Totalnie zrezygnowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. Może na karniszu? Stanęłam na taboreciku i gdy byłam już blisko, położyłam dłoń na jednym z szalików, w mojej dłoni pozostała kartka:

 „Kocham Cię, ale to nie tutaj. Nie przesadzaj!”

Gdzie żeś to do cholery schował?! Znowu rozejrzałam się po pomieszczeniu.  FOTEL  przy biurku! Zgarnęłam z niego ubrania, które mieliśmy na sobie wczoraj. Niestety była tam tylko kolejna karteczka:

 „Kocham Cię, ale to nie tutaj. Naprawdę myślałaś, że schowam prezent pod stertą ciuchów?”

Matko, przecież tu już nic więcej nie ma. Usiadłam na fotelu i chwilę myślałam. Jeszcze raz przyjrzałam się pomieszczeniu. Co pominęłam? Co pominęłam? ……. Łóżko? Padłam na podłogę i zerknęłam pod nie. Coś tam jest! Wyciągam rękę i przysuwam do siebie… karteczkę:

 „Kocham Cię, jesteś już całkiem blisko!”

Całkiem blisko? Mam!
Zaczęłam zrzucać pościel z łóżka. W końcu, okazało się, że pod moją poduszką (!!!!!) leżało małe pudełeczko. Rzuciłam się na mebel, złapałam za notatkę i przeczytałam ją: 

„Tadaaam! Od początku byłaś tak blisko! Genialne i proste, prawda? Nie ukrywam, że jestem zmyślny i cwany, ale czasami mój zmysł stratega zaskakuje mnie samego!
Koocham Cię!
Xo xo
 K. ”

 UGH! UGH! KIERAN!!! Jak ja cię…. Już sama nie wiem…  Zwariuję z tym człowiekiem!!! Boże jedyny, o której on wstał, żeby to wszystko zorganizować? A może w ogóle nie spał? Nie ogarniam tego człowieka! Zajrzałam do pudełeczka, w którym znajdował się delikatny, srebrny naszyjnik z małym brylancikiem. Taki jak lubię. Piękny. Od razu go założyłam!

W tym momencie usłyszałam, że Kieran wchodzi do pokoju.

- Usłyszałem hałas i tak myślałem, że ci się udało.
- Udało mi się! Udało! Jest piękny. Dziękuję, kochanie! Popatrz  jak ładnie na mnie leży.


I kiedy próbowałam się odwrócić, żeby pokazać mu jak naszyjnik się prezentuje, zaburzyłam moją pozycję. Straciłam równowagę i spadłam z łóżka, uderzając  głową o podłogę. 

8 komentarzy:

  1. Fajny rozdział Gibsy dobrze zrobił,że wpierdolił Matt`owi.Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Odzyska pamięć! ;)
    T.M.L.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny zajebisty rozdział. :)
    Nie mogłam się doczekać kiedy go dodasz, wiec od wczoraj sprawdzałam co minutę twojego bloga z nadzieją, że już dodałaś.
    A co do rozdziału to fantastyczny. Wiedziałam, że Gibbsy porządnie da Mattowi w kość (moje kochane przeczucie się nie myli). Cieszę się, że to zrobił.
    Kieran to ma pomysły, jak z tym prezentem i karteczkami. Naprawdę się uśmiałam czytając co na nich pisze.
    Z zniecierpliwieniem czekam a kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, to było totalnie słodkie z Kieranem! Boże, daj mi takiego chłopaka! Kochałabym dzień i noc, if you know what I mean :DDDD
    I trochę źle, że aż tak urządził Matta, ale należało mu się...
    I wgl mam jakoś źle przeczucie jak Ax odzyska pamięć. Że coś się stanie...
    Ah, ale czekam, bardzo czekam na nowości!
    Buziaki Geniuszu :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahaa jaki Kieraaaaaaan! :D Ale wymyślił kochaś jeden! :D Ekstra, ale co to za końcówka, aż nie wiem, czy mam się martwić czy co? :o :o
    Słodziak

    OdpowiedzUsuń
  6. Sierota z niej, zupełnie jak ze mnie, dobrze że ja nie straciłam pamięci jeszcze :D
    Podoba mi się pomysł nowej szansy ze względu na zanik pamięci, no że nie musi być już zaplątana w ustawki - fajny pomysł.
    P.s. mam w pracy kolesia, który ma na imię Ciaren i w ogóle to nie ma sensu, bo mówi się Kieran, a pisze Ciaren :DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Odzyska pamięć na bank ^^ :D Ale to było taaaakie słodkie ze strony Kierana :* a co na to matka Ax zerwanie z Mattem, bycie z Kieranem? Nice!:D Czekam na następny <3
    .:Ta co buja w obłokach:.

    OdpowiedzUsuń
  8. Albo odzyska pamięć, albo znowu dostanie amnezji! O zgrozo! :P Kieran to kreatywny chłopak, każda z nas chciałaby mieć takiego faceta, co znałby nas na wylot i do tego był taki pomysłowy i kochany! Ax to szczęściara! :) A Mattowi się należało :P mam nadzieję, że nie będzie miał wielkich problemów z wyleczeniem się. Uwielbiam! :*
    Lexi

    OdpowiedzUsuń