W drodze powrotnej postanowiłam wyjaśnić wszystkie
wątpliwości jakich nastręczył mi Danny. Ledwo wyszliśmy z knajpy, od razu
zaatakowałam Kierana:
- Musisz mi wyjaśnić wszystko o czym mówił Dan. Natychmiast.
- Wow. Powoli. Spokojnie. – wzniósł ręce w obronnym geście –
Powiem ci wszystko. Obiecuję. Ale nie sądzę, żeby środek ulicy to było dobre
miejsce.
-Och. No tak. Jasne.
Przez moją niecierpliwość jazda taksówką dłużyła mi się w
nieskończoność. W końcu jednak dotarliśmy do domu Kierana (przecież nie
będziemy o tym rozmawiać u mnie). Po kilku chwilach znaleźliśmy się w jego
pokoju:
- DLACZEGO DANNY PYTAJĄC O NASTĘPNĄ USTAWKĘ SPOJRZAŁ NA
NAS?! Dlaczego powiedział, że Matt był pomysłem? W ogóle jaki Matt ma
związek ustawkami?
- Powoli. Spokojnie. Chodź. – Kieran opadł na łóżko i
poklepał miejsce obok siebie, które po chwili zajęłam - Więc… eee... jakby ci to powiedzieć…
- Kieran, błagam – spojrzałam mu w oczy – tylko mi nie mów, że to ty organizujesz te
ustawki. Proszę. To jest taka duża odpowiedzialność. I takie duże ryzyko.
Proszę, nie mów mi, że to ty. Proszę.
- To nie ja organizuję ustawki. – powiedział pewnie.
- Nie oszukujesz mnie? Proszę, tylko mnie nie okłamuj. – w
odpowiedzi pokręcił głową – No to dlaczego on spojrzał na nas? Dlaczego?
- Ugh. – westchnął głośno – Naprawdę się nie domyślasz?
Przez chwilę zaczęłam myśleć i kiedy odpowiedź wpadła mi do
głowy, Kieran dokończył:
- Tak, Ax, do tej pory to ty organizowałaś nasze ustawki…
-Oh shit…. Oh shit… - ukryłam twarz w dłoniach – Ugh. Tego się nie spodziewałam… Ale ja…
ee.. ja się nigdy nie bałam? Czy coś?
- Ax, myśl sobie co chcesz. Że my, bijąc się jesteśmy
nienormalni, szaleni, czy jacykolwiek, ale powiem ci jedno. Jesteś największym
chojrakiem jakiego znam.
- Oh. Okej. To po prostu… trochę… no wiesz. Szokujące. Mogę się czegoś napić?
- Whisky?
- Chętnie.
Po chwili w mojej ręce znalazła się szklaneczka z bursztynowym napojem. Po kilku łykach i kilkunastu minutach milczenia próbowałam myśleć jasno i kontynuowałam moją serię pytań
– A Matt? Jaki z tym ma związek Matt?
- A kim jest Matt? – odpowiedział mi pytaniem Kieran.
- Moim chłopakiem?
- Przede wszystkim jest bratankiem sędziego Sullivana.
Dlatego Dan nazwał go pomysłem. On był twoim zapleczem, Ax.
- Zapleczem? – zmarszczyłam brwi.
- Ehmm… bo widzisz… Grupy kiboli są poniekąd traktowane jak
grupy przestępcze. –zaczął tłumaczyć –
I… Bill jest naszym szefem, a ty organizatorem… Wy tak jakby kierujecie
grupą trochę przestępczą, rozumiesz? Więc…
- No tak. Więc Matt był dla mnie świetnymi plecami. –
dokończyłam za niego.
- Owszem. Współpracując ze swoim wujkiem, miał wgląd w akta, a w
sytuacjach, gdy coś zjebaliśmy i nas złapali, mówił ci co wie oskarżyciel,
żebyśmy mogli ogarnąć jakieś alibi. No i dzięki niemu byłaś praktycznie
nietykalna, zawsze ci mówił jakie zachować środki bezpieczeństwa i takie tam… Na
temat prawa wie bardzo wiele.
- Był przydatny.
- Zajebiście przydatny. – poprawił mnie Gibsy.
- Teraz to ma sens… - westchnęłam.
- Co?
- Dlaczego przez cały ten czas go akceptowaliście.
- Jaki by nie był, trzeba przyznać, że bez jego udziału
prawdopodobnie wszyscy mielibyśmy zakazy stadionowe, albo i nawet byśmy siedzieli.
- Czy ja go w ogóle kiedyś kochałam? – zapytałam bardziej siebie
niż Kierana.
- Nie wiem. – wywrócił oczami Gibsy – Jestem twoim
przyjacielem, nie sumieniem.
- Ja nie chciałam z nim być… - mruknęłam cicho.
- Co mówisz?
- Przed wypadkiem. – dokończyłam – Nie chciałam z nim już być. Ostatnio
przypomniałam sobie, że nie przyjęłam jego zaręczyn i że chciałam go zostawić.
- Aha… - Kieran pokiwał głową.
- Przypomniałam też sobie, naszą rozmowę… i to… ekhem… i to
co było później…
Kieran gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę, a jego oczy
się rozszerzyły. Ja uśmiechnęłam się do niego lekko i powiedziałam:
- Wiesz, nieźle dziś wyglądasz. Ten garnitur naprawdę dobrze
na tobie leży.
- Tak? – spojrzał na mnie, unosząc jedną brew – A wiesz co
lepiej by na mnie leżało?
- Co?
- Ty.
- Haha. – wybuchnęłam śmiechem – Ale to było tandetne!!!
- Z moim wyglądem i tak działa, no nie?
Zrobił zarozumiałą minę i w ciągu sekundy przyciągnął mnie
do siebie. Powoli zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie dotknął ustami
moich ust. Podczas pocałunków zdjęłam jego marynarkę i rozpięłam koszulę. Kiedy
zsunęłam ją z jego ramion, Kieran oderwał się ode mnie i poważnym głosem
powiedział:
- Aideen, ostatnio przeszkadzała ci moja goła klata, więc
jeśli chcesz to ja tu gdzieś na wierzchu mam sweter i mogę...
- Czy ty mówisz poważnie?
- Cóż, szczerze mówiąc, uważam to za trochę perwersyjne,
ale…
- OCH, ZAMKNIJ SIĘ! – przerwałam mu i zamknęłam usta
pocałunkiem.
Kieran objął mnie i
powoli rozpiął zamek mojej sukienki. Kiecka była tak długa, że żeby ją zdjąć
musiałam się podnieść. Kiedy wstałam z łóżka, sukienka spłynęła do moich stóp.
Niestety podziałała jak pułapka – moje stopy zawinęły się w nią i padłam jak
długa na łóżko. Z miną pod tytułem
„okej, udawajmy, że nie zrobiłam z siebie idiotki” spojrzałam na Kierana. On w
tym czasie położył się obok mnie i opierając się na łokciu, zerknął na mnie z
szerokim uśmiechem:
- Ta. Przestań udawać, że zaplątałaś się w sukienkę.
- Bo się zaplątałam.
- Jasne. Po prostu nie wiedziałaś jak przyspieszyć akcję,
więc od razu się bezczelnie wyłożyłaś na łóżko.
- UGH!
Złapałam go za szyję w celu podduszenia, jednak i to Kieran
zrozumiał opatrznie, bo pochylił się nade mną i wpił się w moje usta.
Okej. Szczerze mówiąc, to rozwiązanie bardziej mi odpowiadało. Przyciągnęłam go bliżej siebie, a jedna z moich dłoni ruszyła na poszukiwania guzika u jego spodni.
Okej. Szczerze mówiąc, to rozwiązanie bardziej mi odpowiadało. Przyciągnęłam go bliżej siebie, a jedna z moich dłoni ruszyła na poszukiwania guzika u jego spodni.
***
Obudziłam się w środku nocy. Przez moment nie wiedziałam
gdzie jestem, ale szybko przypomniałam sobie co się działo w ostatnim czasie.
Obróciłam się na bok i spojrzałam na śpiącego Kierana. Wydawał się taki słodki,
gdy spał. Miał twarz dziecka.
Nie mogłam się opanować – podniosłam dłoń i
wierzchem dłoni przejechałam po jego policzku.
Dobra. Przyznaję się.
Zrobiłam
tak jeszcze z 7 razy.
Potem delikatnie, opuszkiem palca, przejechałam po linii
jego brwi, po grzbiecie nosa i do tego obrysowałam usta. Potem znowu
pogładziłam go po twarzy, szepcząc:
- Kocham cię.
- No już myślałem, że nigdy tego nie usłyszę. – odpowiedział
mi zachrypniętym głosem.
!!!
Myślałam, że śpi!!!
Tymczasem on rozchylił powieki i z chytrym uśmiechem
spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu. Nie miałam pojęcia co mam zrobić w
obliczu urażonej dumy, więc odwróciłam się do niego plecami. Usłyszałam jak
przez chwilę chichocze, poczym przysunął się i objął mnie w pasie.
- To było miłe.
- Spadaj. – odparłam obrażona.
Kieran przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował mnie w
policzek. I jeszcze raz. I jeszcze raz.
- Ja też cię kocham. – szepnął mi do ucha. – Od zawsze.
Awww. Rozpłynęłam się. To się dzieje czy mi się śni?
- Mówisz to, żeby znowu dobrać mi się do majtek? – zapytałam
podejrzliwie.
- Ax. Ty już nie masz na sobie majtek.
- Fakt. –
Oboje
zachichotaliśmy, a ja obróciłam się przodem do niego. Wzięłam jego twarz w
dłonie i pocałowałam czule. Właściwie skoro i tak już nie mam bielizny…
***
Obudziłam się koło 12. Uniosłam głowę i rozejrzałam się po
pokoju. Kierana w nim nie było. Ze względu na to, że byłam goła, poczułam
chłód. Wtuliłam się w kołdrę.
Po raz drugi obudziłam się koło 12:15. Tym razem wstałam,
ubrałam koszulę Kierana i wyszłam z pokoju. Stojąc u szczytu schodów zawołałam:
- Kieran?
- O! Wstałaś już! – usłyszałam.
- Tak. Co tam robisz?
- Śniadanio-obiad.
- Kanapki?
- Śniadanio-obiad powiedziałem!
- Czyli że ty… GOTUJESZ?
- Jeszcze nie, ale właśnie się do tego zabieram! Schodzisz
już?
- Skoczę tylko do łazienki i schodzę.
O la la! Będzie gotował! Muszę to zobaczyć.
Po krótkim pobycie w łazience, wskoczyłam na chwilę do pokoju Kierana i
zeszłam na dół. Zobaczyłam coś, czego bym się w życiu nie spodziewała. Gibsy stał przy stole zastawionym miskami, miseczkami
i różnymi składnikami. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim leżała uciapana czymś
kartka, która najwyraźniej zawierała przepis. Kieran wpatrywał się w nią
intensywnie mrucząc pod nosem to, co na niej zapisano i wykonywał podawane
czynności.
- 2 jajka… szklanka cukru…
- Co gotujesz?
- Niespodziewajkę.
- Pomóc ci? – zaproponowałam, cmokając go w usta na dzień
dobry.
- O nie, nie, nie. – odsunął mnie od siebie – Usiądź i patrz
na mistrza kuchni.
Zajęłam miejsce przy stole i zapytałam:
- A to miały być całe jajka czy tylko żółtka?
- Co? – spojrzał na mnie przerażony, po czym przeniósł wzrok
do miski – Eeee… - ze strachem w oczach błądził wzrokiem po kartce – no 2
jajka! Nie żółtka, jajka! Co mnie stresujesz?!
- Przepraszam. Już nic nie mówię. Kontynuuj.
- No i co to teraz do tych jaj i cukru… - wrócił wzrokiem na
kartkę – 4 garście mąki… - sypnął – a nie, 3 miały być, to tą jedną zabiorę –
zanurzył dłoń w misce i chwycił część mikstury,
odsypując ją z powrotem do opakowania – ¾
proszku do pieczenia. – wsypał opakowanie –
Ale chwila… ale czego ¾ ? Opakowania? Łyżki? Szklanki? A dooobra. Już i tak wsypałem. – podniósł wzrok i
spojrzał na mnie – Stresujesz mnie trochę.
- Ja? Kieran, nie przejmuj się. Po tym jak odłożyłeś garść mąki do opakowania, zmieszaną
już z jajkiem i cukrem, jestem przekonana, że wiesz co robisz.
- Jak masz się nabijać to zamilcz. – zrobiłam ruch
zasznurowania ust. – Anyway... Co dalej? Woda. Woda… teraz woda… 4/5 szklanki
wody… Ale jak ja mam to do cholery odmierzyć?
- A z reeeesztą – machnął ręką – jak będzie cała szklanka to się nic nie
stanie. – zachichotałam. – Coś tu jest
jeszcze napisane, ale nie mogę rozczytać. – podał mi kartkę.
– Teraz musisz to wymieszać. – odpowiedziałam. – No mieszaj,
mieszaj!
- No mieszam
przecież! – odparł z pretensją, pochłonięty mieszaniem. – I co jeszcze…? – zabrał
mi kartkę z przepisem – Dodaj umieszaną
wcześniej… Teraz się wkurzyłem! Przecież ja nic nie umieszałem, do chuja! Tu
niby wcześniej miało być coś umieszane? Gdzie to napisano?
- Nie możesz tego teraz umieszać? – zaproponowałam.
- Nie, to miało odstać pół godzinki. – jego mina wyrażała
zrezygnowanie.
- I co teraz?
- Aideen, ja… ugh… to
chyba nic z tego nie będzie… tzn. ja mogę jeszcze po próbować, ale…
W tym momencie dało się słyszeć dzwonek do drzwi.
- A kto to? – spojrzał na mnie zdezorientowany Gibsy.
- Wiesz… tak sobie myślałam nad tym jak gotujesz i… jak wracałam z łazienki to zamówiłam pizzę. –
uśmiechnęłam się przepraszająco.
***
Wieczorem w końcu znalazłam czas ( i siły), żeby spotkać się
z Mattem. Tym razem nie była to już jednak kolacja (miał swoją szansę, pff),
tylko mieszkanie przy George’s Road. Kiedy przekroczyłam próg, Matthiew prawie
rzucił się na mnie:
- Aideen! - kiedy
mnie przytulał, ja stałam sztywno jak kłoda– Przepraszam, że wczoraj nie
wypaliło! Tacy byliśmy z wujem zapracowani! Ale dzisiaj już jestem cały twój!
- Mogę usiąść?
-Jasne! – gestem zaprosił mnie na kanapę. – OCH! Nie masz
już gipsu! – zauważył.
- Ta, zdjęli mi wczoraj. - niepewnie usiadłam w rogu sofy.
- To dlatego miała być ta kolacja? Ojej przepraszam, ja…
- Nie. – przerwałam mu – Nie dlatego.
- Aha, okej. Chcesz
coś do picia, słoneczko?
- Nie, dzięki. Możesz po prostu usiąść obok mnie?
Cholera. Nie spodziewałam się , że to będzie takie trudne. Nie
mam pojęcia jak mam mu to powiedzieć. Tym bardziej kiedy on tak na mnie patrzy…
- Co się dzieje? – spojrzał na mnie zatroskany – Jesteś taka
poważna.
„Matt, przemyślałam wszystko i nie możemy być razem”
Melodramatyczne.
„Matt, jesteś kłamcą mam cię dość.”
To zbyt chamskie.
„Matt, nie chcę już z tobą być”
- Matt… ja… eee… - WEŹ SIĘ W GARŚĆ AIDEEN! – … Matt, to
koniec.
- Jaki koniec? – spojrzał na mnie oniemiały.
- To koniec z nami.
Nie mogę już z tobą być. Nie chcę.
- CO?! – wpatrywał się we mnie, a ja nie wiedziałam co
zrobić.
Nagle zerwał się z sofy:
- JAK TO NIE CHCESZ ZE MNĄ BYĆ? PO TYM WSZYSTKIM CO DLA
CIEBIE… CO DLA WAS… ŻARTUJESZ SOBIE?!ZRYWASZ ZE MNĄ?! A ZARĘCZYNY?
- Matt, nie rób ze mnie i z siebie idioty, oboje wiemy, że
nie jesteśmy zaręczeni.
- JA, JA, JA SIĘ DLA
CIEBIE POŚWIĘCAŁEM, JA SIĘ NARAŻAŁEM…
Też wstałam i próbowałam go uspokoić:
- No nie przesadzaj, brzmisz jakbym cię wysłała na wojnę.
- JA PRZEZ CIEBIE ICH BRONIŁEM, JA… JA NIE WIERZĘ.
- Matt, proszę cię, na pewno domyślałeś się, że to się tak
skończy.
- POWINNAŚ BYĆ MI WDZIĘCZNA ZA TO CO ZROBIŁEM.
- I jestem ,ale…
Matt zdawał się mnie nie słuchać.
- BEZE MNIE WSZYSCY SIEDZIELIBYŚCIE W WIĘZIENIU! WSZYSCY.
NIE BĘDĘ WAS JUŻ OSŁANIAŁ! NIE BĘDĘ! I BĘDZIECIE MIELI SZCZĘŚCIE JEŚLI NIE BĘDĘ
NA WAS POLOWAŁ! PAMIĘTAJ, AX, JA WIEM DUŻO!
- Grozisz nam?
-MOŻE! WIEM RÓŻNE RZECZY, KTÓRYMI RÓŻNI LUDZIE MOGĄ SIĘ
ZAINTERESOWAĆ!
- Rozumiem, że jesteś zły, ale lepiej żebyś się nad tym
zastanowił.
- NIE BĘDZIESZ MI JUŻ MÓWIŁA CO MAM ROBIĆ. NIE BĘDZIESZ MNĄ
POMIATAŁA!
- Matt, o co ci teraz…
-WIEM, CO ROBIŁAŚ ZA MOIMI PLECAMI, NIE JESTEM IDIOTĄ.ALE JA
CIĘ KOCHAM, WIESZ? I BYŁEM NA TYLE ZAŚLEPIONY.. .TAKI ZAŚLEPIONY… SAM SIĘ DZIWIĘ JAK MOGŁEM UDAWAĆ, ŻE NIE WIDZĘ
JAK SIĘ KURWISZ Z TYM TWOIM PSYCHOLEM! ALE NAJWYRAŹNIEJ NIE BYŁ NA TYLE DOBRY,
ŻEBY Z NIM BYĆ, CO?
Nie wytrzymałam.
Uderzyłam go w twarz.
A on mi oddał.
Wyszłam.
.
Aha..... (słów mi zabrakło po tej melodramatycznej końcówce) No bo kurde.... Matt?! No brawo ale uderzyć kobietę w twarz? Nawet mimo tego, że się z nim rozstała to przesada. Powinien było to przewidzieć, że wkręcając jej tyle faktów z życia może się to skończyć właśnie w ten sposób. ale nie nasz biedny Matty nie przewidział tego. Argh... Zirytował mnie.
OdpowiedzUsuńAle cieszy mnie to, ze Aideen i Kieran w koncu na dobre się zbliżyli. Jak przeczytałam o gotującym Kieranie, to daje słowo przed oczami miałam gotującego Gibbsa z uśmiechem na twarzy :D Hahahah :D
Bardzo mi się podobaly te łóżkowe sceny, zwłaszcza z wyznawaniem miłości. Były takei awwww.... Cieszę się, że Aideen otwiera w końcu oczy.
Jego gotowanie rozwaliło mnie na łopatki. On serio wrzucał mąkę garściami?:D Hahahha
No i co do organizatora - czułam do po poprzednim rozdziale, ale to chyba nie kolejne proroctwo
Ojojoj, wyczuwam ostry wpier.... w następnym odcinku xD A tak w ogóle to ddfygyttfguuyttgfdderyujhhggfyuiijbgty . :) A.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział i to wyznanie miłości Ahh.
OdpowiedzUsuńNie mogłam ze śmiechu jak czytałam o gotującym Kieranie :D
Ale ostrooooooo!!! :D Ax w końcu z Kieranem!! :D Yeaah xD I to jego mistrzowskie gotowanie hahaha :D
OdpowiedzUsuńSłodziak :P
Spełnienie marzeń tzn. Gibbsy i Ax. aaaaaa
OdpowiedzUsuńNie mogłam po raz kolejny ze śmiechu gdy Kieran gotował. To było niesamowite i strasznie śmieszne. :DD
Jak ten głupek Matt mógł uderzyć Ax. Co to za cham!!!, aby uderzyć dziewczynę!!. ;P Ax powinna mu przywalić jeszcze kilka razy, ale to tak naprawdę mocno. coś mi się zdaje ze Gibbsy nie będzie obojętny wobec tego co się stało, jeżeli w ogóle Aideen mu powie(liczę na zemstę Kierana)
Kocham to opowiadanie wkońcu Ax przyznała że kocha Gibbsy'ego :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich razem.
Ma to świnia jak on mógł ją wogóle uderzyć a co do Kierana gotującego to po prostu mistrzostwo nie mogłam ze śmiechu.
Czekam na Next.
Wow! Po prostu nie wiem co powiedzieć! :D Końcówka mnie wkurzyła, no bo kurde co on sobie myśli?! Aleee Kieran na pewno mu odda, jak zobaczy co jej zrobił ^^ Kieran i Ax jak ja długo na to czekałam :D Słodziutkie to było, w łóżku.. ;3 chce takich więcej :P
OdpowiedzUsuń.:Ta co buja w obłokach:.
Awww jak miło że w końcu wyznali sobie miłość :) i całe szczęście że Ax rozstała się z Mattem, ale co za cham że jej oddał! yghhh!! powinien za to dostać bęcki od Kierana :D oby im nie przysporzył kłopotów, niech teraz Ax i Kieran żyją długo i szczęśliwie :D uwielbiam!
OdpowiedzUsuńLexi
Po kolei, po kolei. Muszę ochłonąć, bo tyle emocji, że nie będę mogła spać! Po pierwsze to scena łóżkowa. I jak było wyznanie miłości to miałam takiego ogromnego banana na twarzy, że sobie nie wyobrażasz. TOTALNIE SŁODKIE I AWWWWWWWWWWWWWWW x10000. Po drugie to Ax organizatorem ;o Fajna fucha, ja też bym tak chciała. Po trzecie Matt chyba na prawdę się wkurzył jak krzyczy caps lockiem XD! I uderzył Ax, więc wyczuwam wpie*dol od Kierana.
OdpowiedzUsuńBUZIAKI :* nie wyobrażam sobie, że zbliżamy się do końca ;cccc
A i jeszcze nowość u mnie, zapraszam :)
Usuńlecę czytać! :D
Usuńoddał??? no co za chuj!
OdpowiedzUsuń